Piłkarze Legii pomogli rywalowi. Zaszkodzili swojemu klubowi

01.08.2018

Skromne zwycięstwo 1:0 nad Spartakiem Trnava nie wystarczyło. Legia nie odrobiła strat z pierwszego meczu, porażka u siebie 0:2, i odpadła z eliminacji Ligi Mistrzów. Czarne chmury zawisły nad szkoleniowcem mistrzów Polski. Dean Klafurić może (powinien) stracić posadę w tym tygodniu, nawet już w środę. Chyba, że prezes Dariusz Mioduski kompletnie nie ma pomysłu na funkcjonowanie klubu.

Legia odpadła z drużyną, która traciła głowę gdy rywal na boisku miał jednego zawodnika mniej, a niemal straciła bramkę, gdy tych rywali było już tylko dziewięciu. Nic dziwnego, że szkoleniowiec Spartaka był po meczu uśmiechnięty od ucha do ucha. – To bardzo miły wieczór, bo awansowaliśmy do kolejnej rundy. Wyeliminowanie Legii to dla nas wielki sukces, bo to zawsze była uznana drużyna – stwierdził na konferencji prasowej Radoslav Latal. Dobre słowo, była.

Stołeczny zespół, nawet po niespodziewanej porażce na własnym stadionie 0:2, powinien w rewanżu odrobić straty i to z nawiązką. Bałkańscy piłkarze Legii postanowili jednak pomóc rywalowi. Nieodpowiedzialne zachowanie – dwa głupie faule i od 37. minuty goście grali w osłabieniu. Boisko po czerwonej kartce musiał opuścić Marko Vesović. – Miałem inne oferty, w tym z najlepszych pięciu lig Europy. Ale były od zespołów ze środka tabeli. Od razu powiedziałem, że nie chcę walczyć o utrzymanie, nawet w bardzo silnej lidze. Interesują mnie tylko kluby, które grają o trofea – powiedział przed rewanżem w rozmowie z „Polska The Times” Vesović. Piłkarz z Czarnogóry postarał się, żeby Legia właśnie o te trofea nie walczyła. Okazał się prawdziwym koniem trojańskim. W końcówce dwa szybkie faule i kolejna czerwona kartka. Tym razem popis dał Chorwat Domagoj Antolić.

Klafurić na konferencji próbował tłumaczyć boiskowe zachowanie swoich zawodników. – Można dyskutować, czy czerwone kartki Marko Vesovica i Domagoja Antolica były wynikiem głupoty, ale piłkarze byli bardzo zmotywowani, a to naturalne po takim meczu jak w Warszawie. Staraliśmy się kontrolować tę motywację i skierować ją na dobrą drogę. Myślę, że ta motywacja była pozytywna – podkreślił trener Legii. W zasadzie to nie wiadomo czy tym trenerem wciąż jest.

W wywiadzie po spotkaniu dla TVP Sport prezes stołecznego klubu kluczył, unikał jednoznacznej odpowiedzi, ale po jego minie było widać, że najchętniej szkoleniowca i kilku piłkarzy zostawiłby na Słowacji. – Teraz nie jestem w stanie nawet myśleć o zmianie trenera. Tym, czego potrzebujemy, jest swego rodzaju stabilizacja. Natomiast z drugiej strony mamy oczekiwania wobec tego, co robimy. Pewnie popełniliśmy błędy, skoro jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. W trakcie lata nie osłabiliśmy zespołu, wręcz odwrotnie, więc wydawałoby się, że nie powinniśmy być w tym miejscu, w którym jesteśmy – stwierdził Mioduski.

Legia potrzebuje trenera. Klafurić na polską ligę wystarcza, ale klub miał z powodzeniem walczyć o Ligę Mistrzów. Zamiast tego w starciu z przeciętnym Spartakiem zaprezentował dramat w dwóch aktach. Jeśli prezes Legii lubi dramaty, Chorwat w spokoju może obmyślać taktykę na ligową potyczkę z Lechią Gdańsk. Ale czy rzeczywiście lubi…?