Mateusz Klich: W Leeds United walczymy o awans do Premier League

13.09.2018

Mateusz Klich to jeden z tych polskich piłkarzy, który początek nowego sezonu może udać za udany. Dla Leeds United strzelił już trzy gole, a jego klub przewodzi tabeli League Championship. Po czterech latach Klich wrócił też do reprezentacji Polski i strzelił gola w meczu z Irlandią we Wrocławiu. Właśnie po tym spotkaniu rozmawialiśmy z piłkarzem między innymi o jego dobrym początku sezonu w angielskiej lidze.

Jak ocenia Pan ten sparing z Irlandią. Z perspektywy trybun nie wyglądało to za dobrze…

– Staraliśmy się wygrać ten mecz, ale Irlandczycy postawili nam ciężkie warunki, bo stanęli z tyłu i nie dawali nam rozgrywać piłki. I nie zawsze to dobrze wyglądało. Mimo wszystko udało się zremisować, a jednym z pozytywów jest to, że dążyliśmy do strzelenia jednej, a potem drugiej bramki.

Ostatecznie tę jedyną bramkę zdobył właśnie pan.

– Dobrze, że udało się fajnie klepnąć z Karolem Linetty, a potem z Arkiem Milikiem. Wiedziałem że mi odegra, poszedłem do przodu i strzeliłem bramkę. Ciężko w kadrze coś wytrenować, rzadko się spotykamy. W moim przypadku można zażartować, że co cztery lata, więc łatwo nie jest.

I jak ocenia pan swój powrót do drużyny narodowej? Bo to były dwa różne występy Mateusza Klicha w meczach z Włochami oraz Irlandią…

– Po spotkaniu z Włochami nie byłem z siebie zadowolony, ale nie katowałem się powtórkami meczu… Po prostu grałem lepiej bez piłki niż z piłką i to był największy minus tego meczu. Z Irlandią się trochę zrehabilitowałem, bo gol to zawsze jakiś plus do występu. Chciałem dać coś drużynie w ofensywie, oddać parę strzałów, a jeden z nich wpadł do bramki.

Po meczu z Włochami mogliście czuć niedosyt jako cała drużyna.

– I tak było. Czuliśmy niedosyt, bo byliśmy w stanie z nimi wygrać. Mieliśmy lepsze sytuacje niż Włosi. Myślę, że jest dużo pozytywów z tych dziesięciu dni pracy z nowym trenerem, a na wszystko potrzeba czasu.

To powołanie od selekcjonera Jerzego Brzęczka to efekt pańskiego dobrego startu w nowy sezon w Leeds United. Już pan się odnalazł na boiskach League Championship?

– Wydaje mi że, że dobrze się tam odnalazłem, bo gramy inną piłkę niż większość zespołów Championship. Póki co wszystko wygląda w porządku. Udało mi się strzelić kilka goli i zaliczyć asysty.

A jak to jest z tą League Championship? Naprawdę tam dominuje tylko twarda walka i styl gry kopnij i biegnij? Bo przecież w klubach nie brakuje zagranicznych piłkarzy, w dodatku reprezentantów swoich krajów.

– To jest trochę stereotyp, że jest tylko walenie się po nogach i walka o piłkę. To jest bardzo intensywna liga, bardzo szybka, ale jest też dużo jakości. Wiadomo, są duże pieniądze w wielu klubach, przychodzą do nich dobrzy piłkarze i jest kilka drużyn gdzie oczywiście gracze próbują zdobyć fizycznie na boisku, ale jest wiele zespołów, które starają się grać w piłkę.

Pański klub Leeds United to drużyna z wielkimi sukcesami i tradycjami. Czy na Ellan Road po cichu już się nie mówi o chęci powrotu do chociaż krajowej elity?

– Już nawet nie po cichu. To jest nasz główny cel. Zagrać w play-offach o Premier League. Innego planu na ten sezon nie mamy.

Czy po tych sześciu pierwszych kolejkach League Championship można już wskazać głównych konkurentów Leeds United w walce o Premier League?

– Musiałbym wymienić przynajmniej z pół ligi. Minimum dziesięć klubów ma takie plany jak my i chce zagrać w Premier League, więc na teraz trudno wskazać zdecydowanych faworytów.

Teraz, po meczu z wyspiarską reprezentacją i strzeleniu gola Irlandii, wróci pan do Leeds z lepszymi notowaniami u trenera Marcelo Bielsy?

– Trudno powiedzieć. Mamy taką drużynę i takiego trenera, że nie da się spocząć na laurach i trzeba dawać z siebie cały czas maksa, nawet na treningu, bo można zawsze wypaść ze składu.