I liga: GKS Katowice, czyli utrzymanie albo… śmiech

18.09.2018
kurs 1.99
I liga
GKS Katowice - Odra Opole (I połowa)
X

Zamieszczone powyżej zdjęcie nie jest przypadkowe. To jedyny moment radości piłkarzy i kibiców GKS Katowice w ostatnim miesiącu, czyli celebrowanie gola strzelonego 1 września przez Adriana Błąda w wyjazdowym meczu z Chojniczanką. Była siódma minuta i GieKSa prowadziła w Chojnicach, ale ostatecznie to spotkanie przegrała 1:2. Jak zresztą dwa kolejne, w których nawet nie zdobyła bramki.

Ostatnia porażka 0:2 z Chrobrym w Głogowie może wreszcie podziałać jak kubeł zimnej wody na głowy osób odpowiadających za zarządzanie klubem z Katowic. Pierwszy wyszedł przed szereg trener Jacek Paszulewicz, który po tej czwartej przegranej z rzędu powiedział: – Nie wiem, czy dane mi będzie prowadzić następny mecz z Odrą Opole.

Wszystko wskazuje na to, że trenerowi Paszulewiczowi jeszcze będzie dane usiąść na ławce na stadionie przy ulicy Bukowej w środowy wieczór. Ale raczej po raz ostatni. Latem szkoleniowiec miał pełen komfort pracy i na jego zamówienie dyrektor sportowy klubu Tadeusz Bartnik zbudował zespół, który miał być autorskim pomysłem Jacka Paszulewicza.

Słowo „miał” pasuje tu najlepiej, bo pomysł nie zmaterializował się na boisku. Zamiast zdobywania seryjnie ligowych punktów zespołem, który miał w składzie takich graczy jak wspomniany Błąd, Mariusz Pawełek, Wojciech Lisowski, Grzegorz Piesio, a ostatnio również Jakub Wawrzyniak, Arkadiusz Woźniak i Bartosz Śpiączka, kibice katowiczan oglądali na boisku w kolejnych meczach coś na zasadzie pospolitego ruszenia z czasów polski szlacheckiej. GieKSa grała bez ładu i składu, a do tego nikt, może nawet sam trener, nie rozumiał decyzji kadrowych w kolejnych meczach. Jak na przykład z ciągłą rotacją na pozycji napastnika. Raz grał Rumin, raz Woźniak, a innym razem Śpiączka. I tym sposobem GKS Katowice zapadł w pierwszoligową śpiączkę…

Bo jak inaczej można nazwać zdobycie raptem siedmiu punktów w dziewięciu meczach i przedostatnie miejsce w tabeli I ligi na półmetku rundy jesiennej? I niczego tu nie zmieni nawet ewentualne zwycięstwo w zaległym meczu z Odrą. Wszystko wskazuje, że GieKSę z letargu będzie już niedługo wybudzał nowy trener. Na giełdzie nazwisk najwyżej stoją notowania Roberta Góralczyka, do niedawna asystenta Adama Nawałki w reprezentacji Polski. Pojawiły się też nazwiska Leszka Ojrzyńskiego i Macieja Bartoszka, czyli trenerów potrafiących szybko zmobilizować drużynę do lepszej gry.

Tymczasem najbliższy rywal GKS Katowice ostatnio odżył. Tak się złożyło, że Odra Opole zaliczyła trzy mecze u siebie z rzędu, w których zdobyła siedem punktów. Po remisie 1:1 z Puszczą podopieczni trenera Mariusza Rumaka rozbili 3:0 Chrobrego i 4:1 Termalikę. – Jesteśmy na fali wznoszącej, ale na pewno będziemy uważać i nie zlekceważymy GKS-u Katowice mimo tego, że ostatnio mają słabsze wyniki. Bo mają w składzie dobrych piłkarzy mimo wielu zmian. Może to musi się tam wszystko poukładać, ale to już nie jest nasz problem. Wiem jedno: My jedziemy do Katowic po zwycięstwo. Będziemy chcieli tam wygrać – powiedział w wywiadzie dla klubowej telewizji OdraTV Łukasz Winiarczyk, obrońca zespołu z Opola.

Czego więc możemy spodziewać się po meczu w Katowicach? Już nie napiszemy, że kolejnego przełamania GKS-u, bo widać że zespół jest w rozsypce. Tym bardziej, że za chwilę może w nim dojść do zmiany trenera. Ale o punkty trzeba walczyć, bo inaczej hasło kibiców GieKSy sprzed kilku sezonów („Ekstraklasa albo śmierć”) będzie można zmienić na „utrzymanie albo śmiech”… sympatyków innych klubów z powodu spadku katowiczan do II ligi.

Dlatego w tym spotkaniu najlepiej skrócić sobie emocje tylko do pierwszych 45 minut. Stawiamy na remis (X) do przerwy po kursie 1.99 oferowanym przez bukmacherów z firmy Fortuna.