Czy w polskich klubach zarabia się zbyt dużo?

02.08.2019

Jak co roku… Kuracjusze nie zdążyli wrócić z letniego turnusu w Ciechocinku, a polskich klubów – jedynie Legia przeczołgała się do III rundy eliminacji Ligi Europy – prawie w komplecie nie ma  w europejskich pucharach. Tym samym jak bumerang powrócił temat, czy aby piłkarze nie zarabiają zbyt dużo? 

Dwa obozy. Jedni mówią, że nasi ligowcy nie posiadają wystarczająco dużych umiejętności, by pobierać pensje w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. Drudzy natomiast uważają, że skoro ludzie oglądają ekstraklasę na stadionach, w telewizji, a to generuje spore zyski dla klubów, sowita zapłata piłkarzom najzwyczajniej w świecie się należy.

Jasne, czasami można odnieść wrażenie, że naszym ligowcom najzwyczajniej w świecie się nie chce. Gruba pensja i tak wpadnie na konto, więc po co się męczyć w europejskich pucharach? Lepiej dostać w czapkę od łotewskiego klubu we wstępnej rundzie, a czwartkowe wieczory poświęcić na picie wódeczki. Brzmi absurdalnie? Oczywiście, bo jeśli my odczuwamy wstyd przed telewizorem, to jak muszą czuć się zawodnicy, którzy przyczynili się do kompromitacji? Przecież oni doskonale wiedzą, że będzie z nich szydera przez kilka miesięcy. Mają świadomość, że skompromitowali się po raz kolejny. Ba, pewnie nawet wiedzą, że za rok znowu się ośmieszą w podobny sposób. I teraz należy zadać sobie pytanie, czy ktoś zdrowy na umyśle – wierzę, że zdecydowana większość piłkarzy taka właśnie jest – zdecydowałby się na takie poniżanie, ponieważ mu się nie chciało? Tak naprawdę gdyby faktycznie przegrywali z lenistwa, to pół biedy, ponieważ kluby zatrudniłyby trenera rozwoju osobistego i sprawa załatwiona. Prawda niestety jest smutniejsza, ponieważ nawet Mateusz Grzesiak nie sprawi, że gracze Piasta, czy Legii zaczną prosto kopać futbolówkę. Nie zrobi tego, ponieważ oni nie potrafią grać w piłkę.

Kluby generują pieniądze z umów sponsorskich, przychodów z biletów, czy praw telewizyjnych. Płacą zawodnikom sporo, ponieważ prezesi, dyrektorzy sportowi, czy inni działacze w sposób nieudolny zarządzają klubami. Inna sprawa, że nawet gdyby nagle uznali, że będą płacić o 50% mniej, zawodnicy nie poszliby mieszać cementu na budowie. Bez problemu znaleźliby klub w innym kraju, który płaciłby podobnie. Piłkarze dobrze zarabiają nie tylko w Polsce, ale w wielu miejscach na całym świecie.

Czy tego chcemy, czy nie taki jest rynek…. Prawda jest taka, że narzekamy na ekstraklasę, ale oglądamy. Owszem, niektórzy żeby się pośmiać, ale nie zmienia to faktu, że w jakiś sposób dorzucamy się do tych pensji. Gdyby ludzie mieli ligę w nosie, sponsorzy i telewizja nie wrzuciliby do tego biznesu złamanego grosza. Jedyną patologią wydaje się finansowanie klubów przez samorządy. W tym wypadku piekarz, sprzedawca, czy cukiernik może być zirytowany, gdyż  w jakimś stopniu dokłada się do pensji miernych kopaczy.

Oczywiście nie można wykluczyć, że jest kilku gagatków, którzy może coś potrafią, ale nie starają się, bo wiedzą i tak, że sowita pensja wpadnie na konto. Tak nie jest jednak tylko w piłce, ponieważ podobnie jest z grafikami albo informatykami. Już nie raz ktoś mi się skarżył, że płaci ogromne pieniądze za usługi informatyczne albo graficzne, a w terminie dostaje jedynie fakturę do zapłaty. Dopiero jak dociśnie śrubę, usługa zostaje wykonana. Sam jednak miałem okazję poznać takich, którzy nie mieli wywalone w terminy. Pracowali, próbowali, starali się, ale nie zawsze wychodziło.

Cóż, trudno winić piłkarzy za to, że zarabiają kilkanaście razy więcej, niż pielęgniarki. Obcięcie zarobków nie sprawi, że zaczną lepiej grać. Żadna motywacja tutaj nie pomoże – zarówno negatywna, jak i pozytywna. Daleko szukać nie trzeba, ponieważ Legioniści mają obiecane rekordowe premie za awans do Ligi Europy. Czy zaczęli z tego powodu lepiej grać w piłkę? Niekoniecznie.