Lechia – Śląsk: Cała Polska zaczyna bać się Śląska?

Szok i niedowierzanie – te dwa słowa chyba najlepiej opisują to, co w tym sezonie dzieje się we Wrocławiu. Podopieczni Vitezslava Lavicki wciąż nie przegrali w tym sezonie ani meczu, zdobywając trzynaście na piętnaście punktów. Dziś Śląsk zmierzy się z Lechią Gdańsk. Czy dobra forma może kreować go na faworyta tego spotkania?

Zadyszka Lechii

O ile remis z Jagiellonią nie był powodem do opinii o słabszej formie Lechii, porażka z Rakowem już może budzić dyskusję. Podopieczni Piotra Stokowca przegrali 1:2, grając najzwyczajniej w świecie słabo – gorzej od beniaminka ekstraklasy. Miłosz Szczepański, Petr Schwarz czy Patryk Kun doskonale rozpracowali taktykę zespołu z Gdańska. Atak Lechii był nieudolny, a bramka Artura Sobiecha była tylko wypadkiem przy pracy drużyny z Częstochowy. Nawet słusznie chwalone w tym sezonie boki obrony się nie popisały. O środku pola już nawet nie wspominając.

Mecz ze Śląskiem może być dla Lechii okazją, by udowodnić, że spotkanie z Rakowem było wpadką, po której od razu się podnieśli. Wrocławianie w tym sezonie są na razie jednak bardzo silnym zespołem, który nawet po przeciętnych meczach zbiera żniwa w postaci punktów.

Cudotwórca?

Śląsk Wrocław jeszcze kilka lat temu był liczącym się graczem na ekstraklasowej arenie. Ostatnio jednak wyglądało w taki sposób.

Gdy do klubu trafił trener reprezentacji Czech U-21, wcześniej trenujący Spartę Praga, kibice klubu mogli mieć podejście typu “co będzie, to będzie”. Najważniejsze było, że udało się zakontraktować szkoleniowca, którym interesowało się Zagłębie Lubin, aczkolwiek wybrał on ofertę z Wrocławia. Jego początki były przeciętne, ale zwyżka formy Śląska nastąpiła już pod koniec ubiegłego sezonu. Podopieczni Vitezslava Lavicki nie przegrali bowiem żadnego z ostatnich pięciu spotkań rozgrywek. A nawet cztery ostatnie wygrali.

Okres przygotowawczy również był pod znakiem zwycięstw Śląska. W sześciu spotkaniach zawodnicy pięć razy wygrali, ponosząc tylko jedną porażkę. I przebojem rozpoczęli nowy sezon ekstraklasy, w którym wciąż nie przegrali.

Ostatni taki mecz

W ostatnich pięciu meczach pomiędzy Śląskiem i Lechią oba zespoły wygrały dwukrotnie, a raz spotkanie kończyło się remisem. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że wrocławski klub czeka już bardzo długo na zwycięstwo w Gdańsku. Ostatni raz byliśmy świadkami tego jeszcze w 2014 roku. Śląsk wygrał wówczas 4:1.

Wówczas:

  • trenerem Lechii był Tomasz Unton, a Śląska Tadeusz Pawłowski (no dobra, to już nie tak odległa perspektywa),
  • hattricka dla Śląska zdobył Flavio Paixao,
  • w drugiej połowie na boisku pojawiła się wielka nadzieja Lechii, Kevin Friesenbichler, który zdobył jedyną bramkę dla klubu,
  • gwiazdą Śląska był Sebastian Mila,
  • na prawej obronie Lechii grał Marcin Pietrowski, który już od ponad czterech lat gra w Piaście Gliwice,
  • samobója zdobył Tiago Valente, który od tamtej pory zdążył już sześć razy zmienić klub.
Płach(e)ta na byka

W zawodnikach Śląska w pięciu pierwszych kolejkach widać upór i konsekwencje. Zdarzają im się słabsze mecze, ale mają w obwodzie piłkarzy, którzy z miejsca mogą zmienić losy spotkania. Są nimi z pewnością doświadczony Słowak Robert Pich oraz pozyskany w letnim oknie transferowym 21-letni Przemysław Płacheta. Należy dodać do tego grona również najlepszego strzelca zespołu w tym sezonie – Łukasza Brozia oraz Mateusza Cholewiaka, który w meczu z Cracovią zaliczył bramkę kolejki. Trochę zawodzi na razie Erik Exposito, z którym wiązano we Wrocławiu spore nadzieje. To wciąż jednak początek sezonu, dlatego nie należy Hiszpana skreślać. Poza tym możemy podziwiać odrodzenie bramkarza Śląska, Matusa Putnocky’ego, który już chyba zapomniał, jak bronił w Lechu. Na korzyść dla obecnego klubu.

Najjaśniejszymi punktami Lechii są w tej chwili obrona i bramkarz. Problemy pojawiają się już w środku pola. Nie ma sensu opisywać gry poszczególnych pomocników – po prostu tam coś nie gra. Jest to związane z brakiem “10”. Ani Maciej Gajos, ani Patryk Lipski nie sprawdzają się na dłuższą metę w tej roli. Zbawieniem dla Lechii może być powrót Rafała Wolskiego, który na razie wchodzi na ostatnie minuty. Również skrzydła nie zachwycają – często wyręczają ich w grze boczni obrońcy. Owszem, wynika to ze strategii, ale już dawno nie widzieliśmy takich Paixao i Haraslina, jak w rundzie jesiennej ubiegłego sezonu.

Lechia u siebie kontra Śląsk w formie

Trudno wskazać zdecydowanego faworyta tego meczu. Atutem Lechii jest przede wszystkim własny stadion. Śląsk jest w zdecydowanie lepszej formie, jednak od pewnego czasu nie potrafi grać w Gdańsku. Lechia w tym sezonie w lidze jeszcze nie przegrała u siebie, ale jednak również nie wygrała. Ten mecz może być więc impulsem do działania, ale może się też okazać potwierdzeniem na to, że do klubu wdarł się pewien kryzys.

Fot. YouTube

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!