Ostatnie tygodnie przebiegły pod znakiem wieszania psów na Sandro Kulenoviciu. Chorwacki napastnik był krytykowany za postawę na boisku i to całkiem słusznie. Gdy wydawało się, ze Aleksandar Vukovic nie zrezygnuje ze stawiania na młodego zawodnika, nagle zabłysnął Jarosław Niezgoda.
W 2017 roku młody napastnik, wracający do Legii po wypożyczeniu z Ruchu był uważany za jeden z największych talentów polskiej piłki. Optymiści przewidywali jego rychły debiut w pierwszej reprezentacji. Pesymiści sądzili jednak, że snajper nie jest w stanie szybko przeskoczyć na poziom choćby pierwszej drużyny Legii. Młodzieżowy reprezentant Polski musiał sprostać naprawdę trudnemu wyzwaniu. Jak się jednak okazało, pojawiły się jeszcze trudniejsze.
Trudności na początku
Okazały się nimi kontuzje. Zaraz po powrocie do Legii doznał urazu stawu skokowego, przez który był wyłączony z gry przez ponad miesiąc. Powrót miał jednak obiecujący. W dwóch pierwszych meczach ekstraklasy po kontuzji – z Wisłą Płock i Śląskiem – zdobywał bramki. W pucharach jednak nie zagrał, gdyż nie został zgłoszony. Obawiano się, że napastnik nie wystąpi z powodu urazu. I zanim go wyleczono, Legia zdążyła polec z Astaną i Sheriffem. Niezgoda jednak grał w lidze i zaczął notować całkiem niezłe liczby. Do końca 2017 roku zdobył siedem bramek w lidze. Owszem, zdarzały się pod jego adresem słowa krytyki. Były napastnik Ruchu był jednak wciąż uważany za jedną z największych nadziei na przyszłość.
Trudny 2018 rok
Na początku 2018 roku, Niezgoda był podstawowym zawodnikiem Legionistów. W maju pojawiły się jednak u niego problemy z plecami. Przez pewien czas napastnik grał na środkach przeciwbólowych. Po meczu ligowym z Jagiellonią, 6 maja, przez długi czas nie wrócił do składu. Podczas badań wykryto u niego wrodzoną wadę serca, zespół Wolfa-Parkinsona-White’a. Wymagało to zabiegu kardiologicznego, po którym zawodnik potrzebował około dwóch miesięcy przerwy od piłki. Po upłynięciu tego czasu, znów wróciły problemy z plecami. Niezgoda wrócił do gry po siedmiu miesiącach. Ale to wciąż nie był koniec jego problemów.
W kwietniu napastnik naderwał mięsień dwugłowy i przez kolejny miesiąc znowu był wyłączony z gry. Pod koniec sezonu wrócił, jednak nie prezentował dobrej dyspozycji. Od początku obecnego sezonu występował rzadko, jednak po ostatniej kolejce ekstraklasy wydaje się, że częściej będzie się pojawiać na boisku.
Wielki comeback
Dwie bramki, umiejętne ustawianie się, udana współpraca ze strefą ofensywną Legii. Jarosław Niezgoda podczas meczu z ŁKS-em z miejsca stał się totalnym przeciwieństwem Sandro Kulenovicia. Wielu obserwatorów mogło zdziwić, dlaczego 24-latek wystąpił w zaledwie jednym meczu z europejskich pucharach. I to w dodatku wchodząc na ostatnie pół godziny meczu z gibraltarską Europą.
Ciąg dalszy nastąpi
Jedna jaskółka wiosny nie czyni – to dopiero pierwsze trafienia Niezgody w tym sezonie. Trzeba jednak przyznać, że w meczu ostatniej kolejki ekstraklasy zgłosił aspiracje do pierwszego składu Legii. Odejście Carlitosa i słaba postawa Sandro Kulenovicia mogą okazać się szansą dla zawodnika, o którym dawno nie mieliśmy okazji wypowiadać się w superlatywach. Teraz jednak wrócił do naszej świadomości z przytupem.
Obecny sezon może się okazać dla niego sporą szansą. Podobno wciąż jest obserwowany przez skautów z silniejszych lig, którzy czekali na jego powrót do formy. Jeśli napastnik się rozkręci, może naprawdę pomóc Legii w walce o mistrzostwo Polski oraz niedługo trafić za granicę. Wydaje się, że problemy zdrowotne już ma za sobą, a ambicji i umiejętności mu nie brakuje. I należy oddać mu szacunek za to, że był w stanie pozbierać się po trudnym czasie.
Fot. YouTube
Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!