Mniej zarabiają, lepiej grają? Analiza transferowego budżetu Czechów oraz Słowaków
26.09.2019

Niepowodzenia polskich klubów w europejskich pucharach często odnosimy do wyników naszych południowych sąsiadów. Patrząc na to jednak głębiej, wstydzić powinniśmy się zaledwie w stosunku do Czechów, ponieważ Słowacy równie nieumiejętnie radzą sobie w starciach z najlepszymi.

Legia Warszawa uznawana za najbogatszy klub w Polsce nie potrafi przebić się chociażby do głównej fazy Ligi Europy od 2015 roku. Rok później udało się oczywiście uzyskać awans do Champions League, ale nikt nie ma wątpliwości, że pieniądze zarobione za wejście do piłkarskiego raju zostały brutalnie zaprzepaszczone.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Łącznie od sezonu 2016/2017 Legia wydała na nowych piłkarzy przez cztery lata około 13 milionów euro. Najdroższy zawodnik (Dominik Nagy) kosztował milion euro. Z kolei największy wpływ do klubowej kasy przyniósł warszawskiej drużynie Sebastian Szymański – konkretnie 5,5 miliona euro. Z perspektywy czasu można nieco żałować, że działacze wicemistrza Polski nie ugrali więcej na odejściu Nikolicia oraz Prijovicia, którzy razem zostali sprzedani za 400 tysięcy euro mniej aniżeli wspomniany Szymański. Łącznie od wspomnianego sezonu klub zarobił około 27,5 miliona euro, wliczając w to także transfery sprzed awansu do Champions League. Dużo? Zobaczmy jak działa to w Czechach.

W ostatnich latach czeską ekstraklasę na zmianę wygrywała Viktoria Pilzno oraz Slavia Praga. Wiązało się to oczywiście z awansami do głównych faz europejskich pucharów. Drużyna z Pilzna od sezonu 2011/2012 tylko dwa razy nie znalazła się w Lidze Europy ani Lidze Mistrzów, przegrywając uprzednio z takimi zespołami jak Petrolul Ploeszti oraz Royal Antwerp. Oprócz tego: trzy razy 1/8 Ligi Europy, dwa razy 1/16 Ligi Europy oraz dwukrotnie trzecią lokatę w grupie tychże rozgrywek. Oczywiście, nie zabrakło także awansów do Ligi Mistrzów, z której dwukrotnie awansowali z trzeciej lokaty do rozgrywek drugiej kategorii.

Dobre występy w europejskich pucharach oznaczają spory wpływ do klubowej kasy. Jak się jednak okazuje, Viktoria wcale nie szaleje na rynku. Najdroższym ich piłkarzem historii jest Ales Cermak kupiony za milion euro. Łącznie w analizowanym okresie wydali 4,5 miliona euro na nowych graczy. Jeśli chodzi o sprzedaż, tutaj także nie zarobili zawrotnych sum. Najdroższy Patrik Hrosovsky został oddany do Genku za kilkaset tysięcy euro mniej aniżeli Sebastian Szymański. Całościowa sprzedaż, biorąc pod uwagę czas od sezonu 2016/2017, opiewała na ledwo ponad 11 milionów euro.

Przenieśmy się do stolicy Czech, gdzie króluje oczywiście Slavia Praga. Między 2010 a 2016 rokiem klub przeżywał mały kryzys i ani razu nie awansował poprzez ligę choćby do kwalifikacji europejskich pucharów. Ich powrót okazał się jednak spektakularny. W 2017 roku zajęli trzecie miejsce w fazie grupowej Ligi Europy, a rok później w ćwierćfinale tych rozgrywek zatrzymała ich dopiero Chelsea. Nieco więcej problemów może mieć w tym sezonie klub prowadzony przez Jindricha Trpisovskiego, ponieważ w Champions League trafili do grupy z Interem, Barceloną oraz Borussią Dortmund. Pierwszy mecz w Mediolanie pokazał jednak, że ta drużyna ma potencjał, choć o trzecie miejsce będzie piekielnie trudno.

Pod względem transferów wygląda to o wiele lepiej aniżeli u Viktorii. Całkowita sprzedaż od sezonu 2016/2017 wyniosła około 35 milionów euro, a zakup nowych graczy opiewał na 30 milionów euro. Slavia oczywiście wydaje zarobione pieniądze, które w ostatnim czasie pozyskała głównie na odejściu Alexa Krala do Spartaka Moskwa za 12 milionów euro. Pod względem wpływów te kwoty wcale nie odbiegają tak znacząco od Legii Warszawa, choć liczba ośmiu piłkarzy w ostatnich trzech latach kupionych za ponad milion euro na pewno robi wrażenie. Tutaj jednak mamy do czynienia z przemyślaną polityką transferową i wydawaniu pieniędzy na zawodników z odpowiednią jakości. Z kolei, klub prowadzony przez Dariusza Mioduskiego, jeśli już dokonuje zakupu piłkarza, to w ostatnich latach zwykle kończy się to klapą.

Zerknijmy teraz na Słowację, w której nie jest już tak różowo, jak u Czechów. Największym klubem w tym kraju jest oczywiście Slovan Bratysława. Biorąc pod uwagę jednak wszystkie sukcesy w ostatnich latach trudno mówić w ich przypadku o hegemonie. Jedno mistrzostwo w ostatnich 5 latach z pewnością nie oddaje potencjału tej drużyny. Ich największym rywalem jest Zilina i to raczej między tą dwójką rozstrzygnie się kwestia tytułu w obecnej kampanii.

Slovan w udanym stylu rozpoczął tegoroczne zmagania w Lidze Europy po wcześniejszej kompromitacji w pierwszej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów z czarnogórską Sutjeską. Drużyna szybko się otrząsnęła i w fazie grupowej Ligi Europy pokonała 4-2 Besiktas. Pozostałymi rywalami w  grupie K są Braga oraz Wolves, dlatego trudno będzie im awansować do kolejnej fazy.

Biorąc pod uwagę jednak wszystkie zespoły  – Słowacja rzadko kiedy trafia do głównych faz europejskich pucharów, co niejako przypomina naszą sytuację. W ostatnich latach coraz więcej znaczy Dunajska Streda, która jednak przegrała w tym roku Atromitosem. Od przykładowego sezonu 2016/2017 tylko Slovan awansował do Ligi Europy, a reszta wali głową w mur na wczesnych etapach kwalifikacji. Efektem tego jest niższa pozycja Słowacji w rankingu UEFA od Polski.

Na tę sytuację trzeba jednak spojrzeć nieco szerzej. W tym kraju kluby nie obracają wysokimi budżetami nawet w stosunku do polskiej ekstraklasy. Najlepiej pod tym kątem wygląda Slovan, ponieważ może on liczyć na finansowe wsparcie od jednego z najmożniejszych Słowaków – Iwana Kmotrika. Reszta ekip lubuje się w transferach bezgotówkowych, a często piłkarze z najlepszych drużyn odchodzą za grosze do Polski. Potwierdzają to także liczby. Slovan w ostatnich 4 latach wydał na transfery łącznie 3,5 miliona euro, a najdroższym transferem jest dobrze nam znany Andraz Sporar, kupiony z FC Basel za 1,2 miliona euro. Nie udaje im się także sprzedawać zbyt drogo swoich kluczowych zawodników, a to nie pomaga w sensownych transferach do klubu. Inne zespoły także nie szaleją na rynku, choć Zilina niemalże co roku zarabia na sprzedaży najlepszych graczy po kilka milionów euro.

W tym wszystkim należy spojrzeć także na wpływy do klubów z tytuły praw telewizyjnych. W 2018 roku kluby ekstraklasy otrzymują do swojego budżetu średnio 2,1 miliona euro za sezon. Jeśli chodzi o Czechów jest to zaledwie 400 tysięcy euro. W Słowacji wygląda to dość podobnie, co ponownie powinno być naszą przewagą w stosunku do południowych sąsiadów. Czy polskie kluby to wykorzystują? No cóż, mówiąc łagodnie – nie bardzo.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!