Poniedziałkowe święto w Premier League. Czeka nas hit czy kit?

30.09.2019

Kilkanaście lat temu kibice Premier League ostrzyli zęby na samą myśl potyczki Manchesteru United oraz Arsenalu. Obecnie wygląda to nieco inaczej. Oba kluby nadal starają się utrzymać w czołówce, jednakże do takich drużyn jak Liverpool czy Manchester City nie mają podjazdu. Każda z nich boryka się ze swoimi problemami. Wszelkie zawirowania powodują, iż kibice nie czekają już z ogromną niecierpliwością na to starcie. Czy więc w poniedziałkowy wieczór na Old Trafford doświadczymy wielkiego widowiska?

Choć przed każdym nowym sezonem następują zmiany w angielskich klubach, to pewna kwestia pozostaje taka sama. Manchester United i Arsenal to zespoły, które z reguły wymienia się w kontekście walki o TOP4. Przed startem kampanii 2019/2020 było ponownie. Tym razem oba kluby bardzo poważnie podeszły do walki o najwyższe cele w Premier League. Zarówno na Old Trafford, jak i na Emirates Stadium zarządy klubów nie miały węży w kieszeniach. Patrząc bowiem na tabele wydatków letniego okna w Anglii, omawiane zespoły znalazły się w czołówce.

Co jest bardzo istotne, przepracowane okno w wykonaniu „Czerwonych Diabłów” i „Kanonierów” oceniano w mediach dość pozytywnie. Drużyna Ole Gunnara Solskjaera skupiła się przede wszystkim na wzmocnieniu defensywy. Do klubu przybyli bowiem Harry Maguire oraz Aaron Wan-Bissaka. Angielscy obrońcy nie mieli większych problemów z zaaklimatyzowaniem się w nowym zespole. Obaj od początku startu sezonu otrzymują wysokie noty oraz pochwały. Złośliwi powiedzą jednak, że nie przesiąknął ich jeszcze ten styl i poziom obecnego Manchesteru.

Transferowe ruchy na Old Trafford zamyka Daniel James, który śmiało może otrzymać miano największej niespodzianki w szeregach ekipy norweskiego szkoleniowca. O ile dobra dyspozycja Maguire’a i Wan-Bissaki nie jest ogromnym zaskoczeniem, to sposób, w jaki przywitał się Walijczyk z Premier League robi spore wrażenie. Trzy zdobyte gole 21-latka po sześciu kolejkach wszyscy sympatycy „Czerwonych Diabłów” wzięliby w ciemno.

Wzmocnienia Arsenalu na papierze również zaimponowały. Przez wiele tygodni media w ironicznym stylu wypowiadały się na temat budżetu „Kanonierów”. Londyński zespół zrobił na Wyspach wszystkim psikusa, przepracowując bardzo solidnie okno transferowe. Oczywiście największy szum zrobiła transakcja Nicolasa Pepe z Lille. Piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej miał za sobą genialny sezon w Ligue 1. Niewielu ekspertów wierzyło w to, by 24-latek trafił właśnie na Emirates Stadium, koszem Bayernu czy PSG. Arsenal zrealizował ostatecznie wielki transfer.

Sam Pepe swoją grą jak na razie nie powala na łopatki. Widać jednak, że w Iworyjczyku drzemie wielki potencjał. Na zaprezentowanie swoich umiejętności nowy nabytek Arsenalu będzie miał dziś idealną okazję. Co tutaj dużo mówić… Przy problemach zdrowotnych Lacazette’a, Nicolas może odegrać kluczową rolę w szeregach „Kanonierów” podczas starcia na Old Trafford.

Szerokim echem odbiło się także wypożyczenie Daniego Ceballosa. Hiszpan w bardzo ładnym stylu zaprezentował się kibicom Arsenalu w pierwszym domowym spotkaniu. 23-latek zaliczył dwie asysty w potyczce przeciwko Burnley. Niestety, pomocnik wzbudził spore apetyty wśród sympatyków, które teraz nie do końca zaspokaja.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Największą bolączką Unaia Emery’ego była jednak defensywa. Z tego też powodu, klub przeprowadził aż trzy transfery obrońców. Obiecujący Szkot, Kieran Tierney trafił do drużyny za około 27 milionów euro. 22-latek zadebiutował w Arsenalu dopiero 24 września w meczu Carabao Cup. Kieran przechodził bowiem rekonwalescencję, która przez dłuższy czas uniemożliwiła mu treningi z nowymi kolegami.

Nie możemy zapominać także o Davidzie Luizie. Sam transfer Brazylijczyka na papierze nie wydawał się złym pomysłem. Doświadczony obrońca za kwotę około 8 milionów euro to teoretycznie świetny interes. Teoretycznie, gdyż o skutkach przenosin 32-latka na Emirates Stadium opowiemy przy kłopotach „Kanonierów”.

Zespół z Londynu pomyślał także o przyszłości. William Saliba został zakupiony z Saint-Etienne za 30 milionów euro. 18-letni środkowy obrońca nie pomoże jednak Arsenalowi w sezonie 2019/2020, gdyż warunkiem ekipy z Ligue 1 była gra defensora we francuskim klubie jeszcze przez rok.

Trochę to wszystko nie współgra. Czemu zatem przy takiej aktywności na rynku transferowym, oba zespoły mają już dużą stratę do lidera Premier League, ekipy z Anfield?

Zabrakło kluczowego ruchu

Sporo wydanych pieniędzy, kilka nowych twarzy. Teoretycznie okno transferowe w wykonaniu Manchesteru United i Arsenalu powinno opisywać się w pozytywnych słowach. W praktyce, zabrakło kluczowego wzmocnienia w obu przypadkach. W kontekście „Czerwonych Diabłów”, zespół z Old Trafford nie sprowadził do drużyny nowego, ofensywnego gracza, który ożywiłby atak Ole Gunnara Solskjaera.

Tak, jest Daniel James, ale Walijczyk początkowo nie był traktowany jako zawodnik do pierwszego składu. Dodatkowo Manchester United po odejściu Romelu Lukaku potrzebował przede wszystkim typowej dziewiątki. Niektórzy kibice po zamknięciu okna transferowego złapali się za głowy, gdy zobaczyli, że ostatecznie do zespołu nie dołączył nowy snajper. Anthony Martial oraz Marcus Rashford mają pewne predyspozycje, by zacząć regularnie trafiać do siatki w Premier League. Pytanie, czy taki klub jak Manchester miał prawo pozwolić sobie na sezon, w którym kwestia napastnika jest jedną, wielką niewiadomą.

W Arsenalu natomiast poczyniono krok, by załatwić pewne braki. Problem w tym, że potrzebna była bomba transferowa, a został sprowadzony półśrodek. Półśrodek, który już na starcie sezonu dał się we znaki zespołowi oraz kibicom. Mowa oczywiście o Davidzie Luize. Brazylijczyk po przenosinach do „Kanonierów”… trzyma swój poziom. Nie jest to jednak pozytywne określenie w kontekście byłego gracza Chelsea. Luiz niejednokrotnie podczas swojego pobytu na Stamford Bridge wyróżniał się tym, iż potrafił w trakcie całego meczu popełnić jeden lub dwa katastrofalne błędy.

Swoich nawyków w nowej ekipie defensor nie zmienił. Wystarczy powiedzieć, że już w sześciu meczach 32-latek sprokurował dwa rzuty karne dla rywali. Jeden z nich kosztował zespół utratę dwóch punktów. W meczu z Watfordem bramkę na 2-2 z jedenastu metrów strzelił Roberto Pereyra. „Szerszenie” otrzymały wapno, gdyż we własnym polu karnym faulował David Luiz. Dodatkowo cały czas patrząc na grę Brazylijczyka można odnieść wrażenie, że jest tykającą bombą dla swojego zespołu.

Braki kadrowe

Nie było odpowiedniego wzmocnienia, są jeszcze dodatkowe problemy w postaci kontuzji. W tym zestawieniu znacznie gorzej wypada Manchester United. Ole Gunnar Solskjaer będzie mieć ogromny ból głowy przy wyborze wyjściowej jedenastki. Na murawę nie wybiegnie Anthony Martial. Francuz cały czas leczy kontuzje, która najprawdopodobniej uniemożliwi mu grę do październikowej przerwy reprezentacyjnej.

Pod znakiem zapytania stoją występy Paula Pogby oraz Marcusa Rashforda. Francuz mimo powrotu na murawę w pucharowym spotkaniu, nadal zmaga się z dolegliwościami zdrowotnymi. Z urazem pachwiny walczy natomiast Rashford. Nie wiadomo, czy Anglik będzie gotowy na grę w wyjściowym składzie. Być może Marcus pojawi się na ławce rezerwowych, by wzmocnić swój zespół w trudnym momencie.

Na lewej obronie zagra zapewne Ashley Young, gdyż nadal kontuzji uda nie wyleczył Luke Shaw. Dla „Czerwonych Diabłów” nieobecność byłego gracza Southamptonu jest dotkliwa, gdyż każdy zauważa różnicę jakości w momencie, gdy na boisku jest Young, a nie Shaw. Liczne kontuzje w szeregach ekipy Solskjaera powodują, iż przy tych wszystkich kłopotach pomijamy już absencje takich graczy jak Bailly, Jones, Fosu-Mensah czy Dalot.

W Arsenalu wielkim nieobecnym będzie Alexandre Lacazette. Francuz tworzy genialny duet z Aubameyangiem, więc jest to z pewnością ogromna strata dla „Kanonierów”. W szeregach londyńskiej ekipy panuje jednak znacznie lepsza atmosfera. Na murawę wrócili Bellerin oraz Tierney. Po długiej rozłące z piłką mecz rozegrał Rob Holding. Sprawa Anglika jest o tyle ciekawa, iż duet Luiz-Sokratis nie powala na łopatki, więc 24-latek może w najbliższym czasie wywalczyć sobie wyjściowy plac.

Czego możemy się spodziewać?

Miał być hit, może być kit. Trudno wskazać faworyta meczu oraz pokusić się o stwierdzenie, że czeka nas wielkie widowisko. Patrząc na formę obu ekip oraz sytuacje kadrowe, więcej argumentów, by zdobyć trzy punkty w tym spotkaniu mają podopieczni Unaia Emery’ego. „Kanonierzy” już w ostatnim ligowym starciu przeciwko Aston Villi wykazali się niezwykłą determinacją wygrywając mecz 3-2 z beniaminkiem Premier League, mimo iż po pierwszej połowie był rezultat 0-1, a Arsenal grał w dziesiątkę po czerwonej kartce Maitlanda-Nilesa.

Dużo zależeć będzie od wyboru taktyki Ole Gunnara Solskjaera. Jeśli Norweg na chłodno oceni możliwości swojej drużyny, niewykluczone, że „Czerwone Diabły” wyjdą na mecz w bardzo defensywnym zestawieniu, licząc na kontrataki. Jest to całkiem prawdopodobny scenariusz, biorąc pod uwagę liczne kontuzje w zespole. Przy dobrej grze obronnej oraz nieobecności Lacazette’a, szanse na pozytywny rezultat Manchesteru United są możliwe. Zawsze  podopieczni Solskjaera mogą liczyć na to, iż rywal popełni w defensywie jeden błąd, który może okazać się najważniejszym momentem spotkania. Biorąc pod uwagę postawę obrońców „Kanonierów”, taka szansa spokojnie w trakcie rywalizacji może się pojawić.

Fot. YouTube

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!