Wisła Płock miała spaść a pnie się w górę. Co zrobił Sobolewski?

04.10.2019

Wisła Płock jest jedną z największych niespodzianek pierwszych dziesięciu kolejek. Wszystko za sprawą Radosława Sobolewskiego, który tchnął w zespół nowe życie.

Dominik Furman otrzyma powołanie do reprezentacji Polski, Grzegorz Kuświk zapewni kolejne wygrane, a Damian Michalski będzie jednym z najlepszych młodych obrońców w lidze. Przed sezonem chyba nikt nie spodziewał się takiego scenariusza. Ba, nawet po pierwszych kolejkach. Można nawet powiedzieć, że Nafciarze byli jednymi z głównych kandydatów do spadku. A teraz znajdują się w tabeli przed mistrzem Polski i mają zaledwie trzy punkty straty do podium. Cytując klasyka, “jak do tego doszło, nie wiem”?

Back in Płock

Mesjaszem okazał się Radosław Sobolewski. Chociaż jako piłkarz jest on kojarzony głównie z Wisłą Kraków, Górnikiem Zabrze oraz Groclinem, miał na koncie również występy w Płocku. Zaczął w Petrochemii, potem grał w Petroi gdy odchodził do Grodziska, był piłkarzem Orlenu. Tak, przeszedł trzy transformacje nazwy tamtejszego klubu na przełomie wieków. Były reprezentant Polski nie jest więc osobą w Płocku przypadkową, spędził tam bowiem cztery lata. Nie były one jednak tylko sielanką.

Były pomocnik odszedł z klubu w atmosferze skandalu. Zawodnik doznał długotrwałej kontuzji, a działacze Petro, jak informuje „Gazeta Wyborcza”, nie chcieli mu zapłacić wynagrodzenia za ten okres. Potem Sobolewski nie zgodził się na warunki nowego kontraktu. W związku z tym został przesunięty do IV-ligowych rezerw.

Od czasu powrotu Sobolewskiego do Wisły Płock w charakterze trenera minęły niespełna dwa miesiące, a już widać zmiany. Wystarczy spojrzeć na wyniki. Pod wodzą swojego byłego piłkarza Nafciarze wygrali sześć spotkań, a przegrali zaledwie dwa. Niektórzy może doczepią się słowa “zaledwie”, gdyż 5:0 z Zagłębiem Lubin to nie pierwsza lepsza porażka. Po pierwsze jednak to Miedziowi w tej chwili są niżej w tabeli, a po drugie – od tamtej pory Wisła wyłącznie wygrywa.

Podnieść się po blamażu

Po meczu z Zagłębiem, a przed starciem obu Wiseł, rozmawialiśmy o szkoleniowcu Nafciarzy z Maciejem Żurawskim.

Kibicuję Radkowi Sobolewskiemu, bo graliśmy razem w Wiśle i reprezentacji. Sam doświadcza jako pierwszy trener, jak to faktycznie wygląda. Życie piłkarskie to weryfikuje, że są dobre momenty i słabsze, z którymi trzeba sobie radzić. Wejście do Wisły Płock miał bardzo dobre, ale przyszedł moment, którego sam się nie spodziewał – tej porażki w Lubinie. Najważniejsze jednak, by się z tego podniósł – powiedział nam były reprezentant Polski.

I Radosław Sobolewski się podniósł i pociągnął za sobą cały zespół. Kojarzycie mema z postacią śmierci, która chodzi od drzwi do drzwi i zostawia po sobie krwawy ślad? Ofiarą tej z herbem płockiego klubu na koszulce byli Legia, Wisła Kraków i Raków w lidze oraz Chemik Bydgoszcz w pucharze. Podopieczni Sobolewskiego ruszyli i nie mogą się zatrzymać.

Minimalizm kluczem do sukcesu?

Kluczem do sukcesu Nafciarzy są zwycięstwa jedną bramką. Niektórzy mogą powiedzieć, że takie wyniki to rezultat szczęścia, a nie ciężkiej pracy i tak wygrywać każdy może. Jak widać, nie każdy. A Wisła naprawdę potrafiła wychodzić już z trudnych sytuacji.Przykład pierwszy z brzegu? Ostatni mecz z Rakowem. Do przerwy wydawało się, że nie ma szans, by podopieczni Marka Papszuna nie wygrali tego meczu. To oni atakowali, dłużej utrzymywali się przy piłce. Zresztą prowadzili 1:0. W drugiej połowie sporo się zmieniło. Częstochowianie wciąż prowadzili grę, ale atak okazał się domeną ekipy z Płocka. Bramkę wyrównującą zdobył Mateusz Szwoch, który nagle stał się jednym z lepszych na boisku. Nafciarze atakowali i atakowali, aż w końcu Piotr Tomasik dał im prowadzenie i końcowe zwycięstwo. Mecz był dowodem na to, że zespół nie musi rządzić na boisku, by wygrać. Wystarczą skuteczne kontrataki.

Nie tylko Furman

Przyjrzyjmy się teraz składowi Wisły Płock. Z pozoru nie robi wrażenia, ale jest w nim kilka części składowych, które robią wrażenie. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na środek pola. Tak, można po raz kolejny wychwalać pod niebiosa Dominika Furmana, jednak nie tylko on robi dobrą robotę w centralnej strefie boiska. Dobrze spisują się również Mateusz Szwoch i Damian Rasak. Pierwszy wnosi więcej do ofensywy, drugi do defensywy. Nie mają kosmicznych liczb, ale obaj są bardzo pewnymi punktami zespołu. Nieobecność Rasaka okazała się ważna właśnie w meczu z Zagłębiem Lubin, gdy brakowało łącznika między defensywą a środkiem. Maciej Ambrosiewicz zaliczył wtedy słaby występ i od tamtej pory w lidze pojawiał się jedynie wchodząc na ostatnie minuty.

Należy pochwalić również Damiana Michalskiego 21-latek trafił latem do Wisły z Bełchatowa. I okazał się strzałem w dziesiątkę. Od kilku meczów to on okupuje lewą obronę i naprawdę dobrze to wygląda. Można powiedzieć, że jest odkryciem ostatnich kolejek. Zaliczył udane występy z Legią i Wisłą Kraków. W tym drugim nawet trafił do siatki. Mecz z Rakowem był trochę słabszy – zdarzało się, że tracił piłkę blisko swojej bramki, miał kilka niecelnych zagrań. Ale to zawodnik, który dopiero wchodzi do najwyższej ligi. W poprzednim sezonie grał w drugiej, więc nie ma co porównywać. Na pewno warto go obserwować. Może po zakończeniu sezonu będziemy mogli go zestawiać jako jedno z największych odkryć?

***

Czy Arka Gdynia okaże się piątym zespołem z rzędu, który ulegnie Nafciarzom? Trzeba przyznać, że pomorski klub w ostatnim czasie też spisuje się coraz lepiej i podnosi się z dołka z początku sezonu. Wydaje się jednak, że to Wisła po raz kolejny pokaże na co ją stać. Nie zdziwi nas wynik 1:0 albo 2:1 dla gospodarzy, z bramką strzeloną przez podopiecznych Sobolewskiego w pierwszych minutach meczu.

Fot. YouTube

 Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!