Cudownych rodziców mam. Czyli wpływ rodzica na szkolenie dziecka

25.10.2019
Ostatnia aktualizacja 26 października, 2019 o 15:15

Piosenka „Cudownych rodziców mam” króluje na każdym weselu i nic dziwnego, wszak to takie ukoronowanie życia każdego człowieka. Tyle że zanim to nastąpi rodzice mają mnóstwo obowiązków związanych ze swoimi pociechami. Jednym z nich jest rozwijanie pasji małych istot, a takimi często są dyscypliny sportowe. I właśnie o szkoleniu młodzieży od strony rodzica będzie ten artykuł.

O zdanie zapytaliśmy Artura Bywalca, ojca Kacpra, 7-letniego chłopca i prawdopodobnie najbardziej znanego chłopaka trenującego piłkę nożną z rocznika 2012 w Polsce. Profil Kacper Bywalec – piłkarz obserwuje ponad 30 tysięcy osób, a zatem mniej więcej pojemność stadionu Legii czy Wisły Kraków.

Jaki jest cel posiadania fanpage’a na Facebooku dla małego chłopca?

Strona na facebooku jest po to, żeby się stąd wydostać. Na zachodzie w dużych klubach każde dziecko ma fp i tam nikt z tego nie robi sensacji, bo to jest promocja tych dzieci. Zresztą, umówmy się, w tych największych klubach nikt dla idei tam nie gra.

Czy to nie jest wywieranie presji na dziecku?

U nas nie ma nic na siłę. Jeśli chce to gramy, jeśli nie, to nie ma żadnego przymusu. Jak się uda to będzie fajny sposób na życie. Zresztą, nawet nie będąc sportowcem, przynajmniej nauczy się takiej dyscypliny i podejścia do swoich późniejszych obowiązków. To jest na tej zasadzie, że jeśli ktoś czegoś nie chce, nie osiągnie sukcesów. Zmusić się nie da. Poza tym jest mnóstwo czynników pozasportowych, które decydują o tym.

Ale jednak coś może do niego docierać, ile się o nim mówi.

Póki co do niego nie dociera jakie jest zainteresowanie. To nie tylko duże kluby, które się tym tematem interesują, ale również media i całe otoczenie. My jako rodzice jesteśmy jego tarczą, żeby on mógł mieć spokój.

Czy faktycznie ten spokój ma na co dzień? Bo jednak obawiam się, że w dzisiejszych czasach nie jest łatwo.

Dochodzi do takich sytuacji, że rodzice w drużynach przeciwnych nastawiają swoje dzieci, żeby zrobić Kacprowi krzywdę na boisku! To pokazuje, jak ci rodzice funkcjonują. Ich podejście do wychowania. Cała ich nieudolność jest zrzucana na kogoś innego.

***

Zaangażowanie rodzica

Temat rzeka, o którym powiedzą chyba wszyscy trenerzy grup młodzieżowych. Co innego, gdy masz do czynienia z juniorami, gdzie mowa o prawie dorosłych mężczyznach, a co innego, gdy zmagasz się z małymi dziećmi, które są odprowadzane na każdy trening, a ich rodzice są tuż obok. Autor tego tekstu jest trenerem, więc wie, co mówi. Do tej pory nie widział na własne oczy niczego zdrożnego, bo i procent szalonych rodziców należących do osławionego KOR-u, czyli „Komitetu Oszalałych Rodziców” jest niewielki, ale wiadomo jak to jest – najbardziej rzucają się oczy zachowania negatywne.

Oczywiście oddzielmy zachowania rodziców podczas treningów i meczów. Podczas treningów nie powinni nijak ingerować w decyzje trenerów, a jedynie obserwować postępy swoich pociech. Podczas meczów? Doping pozytywny jak najbardziej. Jednak pozostałe rzeczy – jak ocena uczestników, w tym sędziego, trenerów i, nie daj Boże, innych dzieci, powinien być kategorycznie zakazany.

***

Gdyby Pan miał określić miejsce rodzica w strukturze szkoleniowej?

Są rodzice i „rodzice”. Są tacy, którzy przyprowadzą dziecko na trening, żeby samemu mieć wolny czas, pojechać na zakupy, załatwić swoje sprawy i takich jest więcej. Są jednak z nieco normalniejszym podejściem i zainteresowaniem postępów swoich pociech. A są też tacy, którzy widzą w swoich dzieciach mistrzów już w młodym wieku, mimo że z daleka widać, że mocno rozmijają się z rzeczywistością. Poza tym widać czy dziecko nadaje się do sportu, czy nie i nie ma w tym nic dziwnego. Nie każdy musi być dobry w sporcie, ponieważ może być dobry w innych dziedzinach i to jest całkowicie normalne.

Spotkał się Pan z KOR-em?

Gdy byłem trenerem, jakoś nie zauważyłem patologicznych zachowań rodziców. Wtedy byłem bardziej skupiony na swoim zespole, a tam była odpowiednia dyscyplina. Rażących rzeczy nie widziałem, ale teraz, gdy jeżdżę na mecze i turnieje już jako rodzic i siedzę na trybunach, to jest zupełnie inaczej. Dużo rzeczy można się dowiedzieć… Są sytuacje, gdy rodzic jednego dziecka krytykuje i obraża inne dzieci z tej samej drużyny!

Wiem, że ma pan swoje określone zdanie na temat finansowania szkolenia młodzieży.

Przy temacie rodziców nie sposób nie wrócić do kwestii składek. W końcu, jeśli rodzic płaci, później wymaga. Kluby w ten sposób niejako same na siebie kręcą bat.

***

Liczby

Można powiedzieć, kolejny temat rzeka, gdyż o nim chętnie wszyscy dyskutują, a tak naprawdę niewiele z tego wynika. Mówi się, że kluczem do odpowiedniej pracy trenerów jest liczebność grup. W końcu, jeśli trener ma kilkoro dzieci obok siebie to będzie pracował inaczej, aniżeli gdy będzie zmuszony zająć się np. 25 małymi istotami, z których każda ciągnie w swoją stronę i każda z nich potrzebuje czego innego. W niedawnym wywiadzie z Arkadiuszem Onyszko, mowa była o jak największej indywidualizacji treningu. Zgoda! Bo jeśli znowu porównamy trening kilku dzieci, a kilkudziesięciu, wtedy mówimy o treningu wysoko zindywidualizowanym oraz masowym, odpowiednio przypisując te określenia do konkretnych liczb.

***

Wiele razy widziałem, że krytykował Pan system szkolenia funkcjonujący w Polsce.

Aktualnie nasz system szkolenia w tych najmłodszych grupach zakłada, żeby było dzieci jak najwięcej. Wszystko po to, żeby były pieniądze ze składek. Byliśmy w pewnym klubie i tam koordynator grup młodzieżowych stwierdził, że te najmłodsze grupy są po to, żeby… utrzymać starszych. Taka jest polityka klubu, która też nie wszystkim w środku się podoba. Ponadto w takich dużych grupach są różne dzieci. Te bardziej zdolne, które trenują razem z tymi nie bardzo zainteresowanymi tematem.

Tylko pojawia się pytanie. Czy od małego selekcjonować, czy jednak stawiać na masowość, z której później możemy coś wybrać?

Moim zdaniem kluby powinny selekcjonować nawet na wczesnym etapie. Oczywiście nie zamykać drogi dla tych słabszych, bo wiadomo, że każdy może zrobić postępy i dołączyć do lepszych i też ma taką motywację, żeby pracować i grać z tymi najlepszymi.

***

Cóż, złotego środka chyba nie ma. Jednakże przeglądając prywatne strony na „fejsie” oraz Twitterze trenerów młodzieży w Polsce, coraz częściej temat rodziców w piłce młodzieżowej jest obecny. Nie tylko w negatywnym kontekście, gdy trzeba naświetlić i nagłośnić jakieś konkretne zachowania, ale po prostu, funkcjonuje jako część całego procesu szkoleniowego. Dlatego im szybciej wszyscy zdadzą sobie z tego sprawę – trenerzy, kluby i przede wszystkim rodzice – tym lepiej dla… dzieci! Bo właśnie dla nich to wszystko się kręci!