„Morata król, Costa (…)” – liczby idealnie oddają beznadzieję Atletico

07.11.2019

Środowa porażka z Bayerem Leverkusen (1:2) była dla Atletico dopierą pierwszą na przestrzeni ostatnich 12 spotkań. Świetny wynik? Nie do końca, biorąc pod uwagę, że aż siedem z nich to remisy. Podopieczni Diego Siemone zawodzą na całej linii i tylko nieliczni trzymają w miarę równy, dobry poziom.

Skalę problemu uwydatnia fakt, że jednym z zawodników należących do tej grupy jest… Alvero Morata. Napastnik, który w ostatnich latach dał się poznać z wielu stron, ale raczej nie tej najważniejszej, polegającej na zdobywaniu bramek.

Tymczasem to właśnie Hiszpan wyrasta obecnie na najgroźniejszy element ofensywy „Los Colchoneros”. Były zawodnik Realu Madryt, Juventusu czy Chelsea, zdobywał po bramce w każdym z ostatnich meczów Atletico, stając się jedynym jasnym punktem tej układanki. A przecież błyszczeć miało wielu innych…

O ile większość zawodników ofensywy notuje po prostu przecietny okres, o tyle jeden z nich po prostu… nie nadaje się do gry. Mowa o Diego Coście, za którego powrót do Madrytu Atletico zapłaciło niespełna dwa lata temu ponad 60 milionów euro. Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem w swojej byłej drużynie miał wrócić do dawnej formy, tymczasem „stoczył się” jeszcze bardziej.

Costa w obecnym sezonie wystąpił czternastokrotnie, w 12 meczach wychodząc w podstawowej jedenastce. Zdobył w nich zaledwie dwie bramki, w tym jedną w rzutu karnego. Łącznie w trakcie pobytu na murawie, do tego momentu sezonu oddał na bramkę rywali zaledwie cztery (!) strzały, w tym dwa z rzutów karnych (jednego zmarnował). Istny dramat…