Wydarzenia z Katalonii sprzed kilku tygodni wpłynęły na hiszpańską piłkę bardziej, niż można było się tego spodziewać. Z powodu zamieszek podjęto dość pochopna decyzję o przełożeniu “El Clasico”, czego konsekwencje ciągnęły się bardzo długo…
Aż do dziś. Władze La Liga wraz z RFEF w końcu zadecydowały nie tylko o dacie rozegrania spotkania na szczycie przełożonego z 26 października, ale także o jego godzinie.
W ostatnich dniach pojawiały się dość absurdalne informacje o tym, że pojedynek Barcelony z Realem Madryt, który zaplanowano na 18 grudnia (środa), miałby się odbyć o godzinie… 13:00. Szef La Liga, Javier Tebas, dopuszczał taką ewentualność, a wczesne godziny popołudniowe były oczywiście skierowane w stronę rynku azjatyckiego.
Na szczęście okazało się, że postanowiono pójść po rozum do głowy. “El Clasico”, które czeka nas za nieco ponad miesiąc, nie zmusi europejczyków do oglądania go ukradkiem w pracy, kiedy szef akurat nie patrzy. Hitowe starcie odbędzie się o “normalnej” jak na środek tygodnia porze – o 20:00.
? Horario confirmado para #ElClásico
? 18 de diciembre
⏰ 20:00 horas#LaLigaSantander pic.twitter.com/MyxdIY64qx— LaLiga (@LaLiga) November 13, 2019
Pozostaje się cieszyć, że jednak zrezygnowano z szalonego pomysłu, o którym słyszeliśmy wcześniej. Europejscy odbiorcy to jedno, ale co z wszystkimi, którzy posiadają bilety na ten hitowy mecz? Wyobrażacie sobie kilkadziesiąt tysięcy Hiszpanów biorących nagle jednodniowe “L4”, bo rodzimej lidze bardziej zalezy na Azji? To już byłoby zbyt wiele.