Losowanie fazy grupowej mistrzostw Europy odbędzie się dopiero 30 listopada, a już od wczoraj niektóre reprezentacje wiedzą, z jakimi rywalami przyjdzie im się zmierzyć podczas przyszłorocznego turnieju.
Wygląda więc na to, że słowo losowanie powinniśmy zamienić na dobieranie. Przykładowo kadra Belgii już teraz wie, że wyląduje w grupie B, a ich przeciwnikami będzie Dania, Rosja, Finlandia lub Walia. Dwa pierwsze kraje są gospodarzami tej grupy, a według pomysłu UEFA zakwalifikowane reprezentacje muszą rozgrywać mecze na własnych obiektach. Mecze zostaną rozegrane konkretnie w Petersburgu oraz Kopenhadze.
Drużyna Roberto Martineza po wygraniu grupy kwalifikacyjnej znalazła się w pierwszym koszyku, podobnie jak Anglia, Włochy, Niemcy, Hiszpania oraz Ukraina. Każdy z gospodarzy, który uzyskał awans jest już na starcie umiejscowiony w odpowiednim miejscu.
Oznacza to, że z gospodarzy (mowa nadal o pierwszym koszyku) w grupie A zagrają Włosi, w grupie D Anglicy, w grupie E Hiszpania, zaś w F Niemcy. Jedynymi krajami, które nie zostały zatem automatycznie przydzielone do odpowiednich grup są Ukraina oraz Belgia. Jednak jako, że ci pierwsi nie mogą rozegrać meczu z Rosją (względy polityczne) i jednocześnie trafić do grupy B, dla „Czerwonych Diabłów” jedyną opcją pozostała zatem ta wspomniana grupa.
Dla Kevina De Bruyne takie rozwiązanie mistrzostw nie ma najmniejszego sensu.
– To hańba. Dla mnie jest to pogwałcenie jakichkolwiek rywalizacji. Piłka nożna staje się coraz bardziej biznesem.
Początek EURO 2020 już 12 czerwca w Rzymie. Finał odbędzie się z kolei na Wembley 12 lipca.