Trudne czasy Chojniczanki

07.12.2019

Chojniczanka Chojnice w ostatnich latach przyzwyczaiła swoich kibiców do walki o awans do Ekstraklasy. Co prawda w poprzednim sezonie było zdecydowanie gorzej, ale wówczas nikt w Chojnicach raczej nie drżał o utrzymanie w 1. Lidze. Tym razem jest inaczej, ponieważ klub z Pomorza zimę spędzi na ostatnim miejscu w tabeli. W związku z tym zarząd klub już teraz postanowił działać, by uratować drużynę przed spadkiem do 2. Ligi. 

Chojniczanka w ostatnich pięciu sezonach dwa razy była najlepszą drużyną na jesień. Ostatecznie awansu do Ekstraklasy nigdy nie wywalczyła, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że kibice Chojny w ostatnich latach żyli życiem zastępczym. Mały klub z Pomorza radził sobie niespodziewanie dobrze i marzenia o awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej były całkiem uzasadnione. Zwłaszcza wtedy, gdy drużynę pierwszy raz prowadził Maciej Bartoszek. Od tamtego czasu chojniczanie wielokrotnie zmieniali trenera, co przynosiło różny skutek. Misja Krzysztofa Brede w sezonie 17/18 zakończyła się najlepszym wynikiem w historii klubu (3. miejsce w 1. Lidze). Były asystent Probierza nie został jednak na kolejny sezon, co z perspektywy czasu można uznać za spory błąd. Później było już tylko gorzej, ponieważ Przemysław Cecherz Chojniczankę poprowadził w zaledwie 14 spotkaniach. Co prawda notował całkiem niezłe wyniki, ale włodarze klubu uznali, że nie wystarczająco dobre. Do klubu wrócił wówczas Bartoszek, który tym razem nie zdołał już zbudować naprawdę mocnej drużyny. Ba, nie zbudował nawet przyzwoitej.

Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Latem do klubu przybył duet czeskich szkoleniowców Josef Petříka i Josef Petříka junior. Zagraniczny wynalazek okazał się wielkim niewypałem, ponieważ Chojniczanka nie tylko grała bez jakiegokolwiek stylu, ale nie potrafiła punktować w wielu spotkaniach. Jedynie cztery zwycięstwa i remisy, a także osiem porażek sprawiło, że Chojna znalazła się na dnie tabeli. Na ratunek przybył Zbigniew Smółka, ale nie wziął ze sobą magicznej różdżki, gdyż w pierwszy czterech spotkaniach zainkasował zero punktów. Oczywiście 47-letniego szkoleniowca nie zamierzamy jeszcze skreślać, bo z całą pewnością potrzebuję więcej czasu, by wdrożyć w życie swój plan. Z drugiej jednak strony, kto jak kto, ale Chojniczanka tego czasu ma niewiele. Jeśli więc po zimowym okresie przygotowawczym nie będzie od razu widać poprawy w grze, kibice chojnickiego klubu powinni szykować się na wyjazdy do Bytowa w kolejnym sezonie.

Na pierwszy rzut oka sytuacja Chojniczanki nie jest dramatyczna, gdyż do 15. Chrobrego strata wynosi zaledwie cztery oczka, ale należy pamiętać, że drużyna z Pomorza większość spotkań na wiosnę rozegra na wyjeździe. Jest to skutek tego, że jesienią chojnicki klub aż 13 starć rozegrał na własnym obiekcie. Wszystko po to, by na stadionie przy Mickiewicza w najbliższym czasie zamontowano podgrzewaną murawę. O punkty będzie więc znacznie trudniej, niż przy normalnym terminarzu.

Sytuacja w jakiej znalazła się Chojniczanka zmusiła władze klubu i trenera do szybkiej reakcji. Tym samym już teraz wiemy, że Kamil Sylwestrzak, Hubert Wołąkiewicz i Paweł Zawistowski decyzją trenera zostali wystawieni na listę transferową. Na wiosnę w barwach chojnickiego klubu na pewno więc nie zagrają. Podobnie będzie z Tonim Conejo, który poprosił o rozwiązanie kontraktu. Co więcej z drużyną pożegnał się Łukasz Wróbel, który od początku tego sezonu pełnił funkcję dyrektora sportowego.

To nie jest decyzja, która została podjęta przez pryzmat wyników pierwszej drużyny w ostatnim czasie oraz dokonanych transferów. Z Łukaszem nie doszliśmy do porozumienia w sprawie dalszej współpracy w kwestiach finansowych. Z tego miejsca chciałbym podziękować Łukaszowi za ten czas, który przepracował w Chojniczance. Od samego początku bardzo mocno zaangażował się w pracę na rzecz naszego klubu i wykazał się bardzo profesjonalnym podejściem do swoich obowiązków – powiedział dla oficjalnej strony klubu wiceprezes Chojniczanki, Jarosław Klauzo.

Nowym dyrektorem sportowym został Dawid Frąckowiak, który wrócił do Chojnic po siedmiu latach przerwy. Szczerze mówiąc ten ruch nie budzi optymizmu, bo nie może być inaczej, jeśli spojrzymy na ostatnie dokonania Frąckowiaka w III-ligowym Mieszku Gniezno i Warcie Poznań.

Obraliśmy kierunek zmian w pierwszej drużynie, która mają pójść w kierunku zawodników młodszych, mniej rozpoznawalnych, ale za to bardzo głodnych gry. Zimowy okres transferowy to trudniejszy czas niż letnie okienko, a Dawid Frąckowiak jest znany z tego, że ma bardzo dużą wiedzę o piłkarzach i rynku transferowym. Wiem dobrze jak pracuje i jest to osoba, która jest mega tytanem pracy. Jestem przekonany, że będzie to bardzo wartościowa osoba w naszym klubie, która będzie mocno zaangażowana w życie Chojniczanki – powiedział wiceprezes Jarosław Klauzo.

W poprzednich sezonach Chojniczanka raczej stawiała na zawodników doświadczonych. W pewnym sensie przynosiło to efekt, gdyż dwukrotnie liczyła się w walce o awans do Ekstraklasy. Tym razem jednak utrzymanie ma przynieść zupełnie inny projekt. Obecnie trudno powiedzieć czy to dobry ruch, ale ważne, że został wykonany jakikolwiek. Każdy kolejny dzień czeskiego duetu w Chojnicach przybliżał drużynę z Pomorza do spadku.

Bez wątpienia w Chojniczance limit błędów na ten sezon został już wyczerpany. Nietrafione transfery zimowe skończą się zapewne spadkiem, czego przed startem sezonu chyba nikt nie przypuszczał.