Boxing Day, czyli futbol, polowanie na lisy i słabnące wyprzedaże

24.12.2019

Kibice angielskiej piłki drugi dzień świąt Bożego Narodzenia odbierają nieco inaczej od innych. Dla nich to bowiem jeden z najlepszych piłkarskich momentów w roku, w którym mogą przez cały dzień delektować się angielską piłką przy świątecznej wyżerce. Skąd jednak w ogóle pomysł, aby rozgrywać jakiekolwiek spotkania w ten wyjątkowy czas?

Boxing Day związane jest naturalnie nie tylko z futbolem. Podczas tego dnia Anglicy spędzają czas z rodziną lub przyjaciółmi, z którymi zwykle rzadko widzą się na co dzień w natłoku codziennej pracy. W ostatnich latach oprócz piłki nożnej, sporo rodzin wybiera się także na wyścigi konne, czy zwyczajnie odwiedza sklepy. Utarło się już stwierdzenie, że jeśli nie jesteś zadowolony ze swojego prezentu, to 26 grudnia jest najlepszym momentem na zwrot lub kupno sobie „lepszego” zamiennika. Wprowadzenie Black Friday i Cyber Week powoli zabija jednak handel w ten dzień.

W niektórych częściach Wielkiej Brytanii organizowało się także wówczas…polowanie na lisy. Choć w niektórych kręgach jest to długoletnia tradycja, wielu działaczy i grup zajmujących się prawami zwierząt żądała, aby praktyka została całkowicie zniesiona, co w 2004 roku udało się zrobić za pomocą pewnej ustawy. Dodatkowo to idealny moment na wyjedzenie resztek z lodówki. Bo przecież tyle tego nadal zostało i się zmarnuje…

Dla sympatyków futbolu najważniejszy jest jednak napompowany pęcherz i wypełnione stadiony, choć nie zawsze tak było. W latach 50-tych mecze piłkarskie były rozgrywanie bowiem nie w Boxing Day, ale dzień wcześniej. Dopiero w 1957 roku zmieniono to podejście, które utarło się do dziś.

Pierwsze zalążki tej tradycji odnoszą się jeszcze do XIX wieku. Pojedyncze mecze rozgrywano już w 1860 roku, kiedy to dwa najstarsze kluby piłkarskie na świecie, Sheffield FC i Hallam FC, stanęły w szranki 26 grudnia. Kilka lat później obie te ekipy spotkały się ponownie, aby wziąć udział  w pierwszym meczu charytatywnym. Za cel obrano zbiór pieniędzy dla rannych żołnierzy, którzy walczyli w wojnie secesyjnej w Ameryce i wrócili z niej niestety poszkodowani.

Podczas sezonu 1888/1889 w ramach Boxing Day Preston North End pokonał Derby County. Od tego momentu także rozgrywano spotkania w święta Bożego Narodzenia, z czym wiąże się wiele historii. Futbol powoli rozkwitał, a w Anglii wzrosła także liczba klubów. W rzeczywistości drużyny mierzyli swoje siły 25 i 26 grudnia, czyli niejako dzień po dniu. Dziś to raczej nie do pomyślenia.

Anglicy uważają mimo to, że przełomowy okazał się rok 1914, konkretnie podczas I wojny światowej, kiedy to żołnierze angielscy oraz niemieccy rozegrali mecz, odkładając na jakiś czas broń. To starcie odbyło się w Belgii, a 100 lat później FA zorganizowało rewanż, nazywając to spotkanie „rozejmem”. Wracając do kopania futbolówki w Boże Narodzenie – do końca lat 60-tych całkowicie zrezygnowano z tego pomysłu, oddając się przede wszystkim odpoczynkowi i corocznemu przemówieniu ze strony Królowej. Regularna gra w oba wspomniane dni wygasła. Społeczność zwyczajnie miała dość ciągłego podziwiania futbolu, a pojawienie się nowej technologii również przyczyniło się do redukcji dni meczowych. Prym od tamtej pory wiódł tylko Boxing Day, choć tak naprawdę trudno sprecyzować dlaczego wówczas tak się stało.

Gdybyśmy mieli odpowiadać na to pytanie dzisiaj, to najważniejszym aspektem jest oczywiście ten finansowy. Rozgrywanie 10 (w tym roku akurat 9) spotkań w ciągu jednego dnia, gdy większość innych lig odpoczywa po obżarstwie, oznacza zrzucenie całej uwagi na Premier League. Większa widownia to także większe dochody dla reklamodawców, a ta tradycja jedynie wzmacnia siłę tej ligi i podwyższa ceny za prawa telewizyjne. Obie telewizje posiadające do niedawna prawa zwykle walczyły, aby to „ich” mecz został wyemitowany o godzinie 20 angielskiego czasu. Tym razem trafił on do Amazon Prime, co powoli zapowiada, w jakim kierunku zmierzają transmisje sportowe na żywo.

Zarabiają także na tym kluby. Spora część Anglików w Boxing Day wybiera się bowiem na stadiony (w ostatnich latach zostały one wypełniane w 90%), aby w końcu zobaczyć swoją ukochaną drużynę choćby raz w roku. O ile w Premier League terminarz raczej jest ustawiany przez telewizje Sky, tak w niższych ligach władze starają się zachować harmonogram gier przystosowany do lokalnych kibiców i ustalać przeciwników według najbliższej odległości. Oczywiście naturalnie wielkie lokalne derby zwykle nie są planowane w drugi dzień świąt, ponieważ i tak mają już wysoką frekwencję, a takie starcia zawsze mogą doprowadzić do burd w mieście.

Co dla jednych jest oczywiste, dla innych już niekoniecznie. Zagraniczni piłkarze i menedżerowie niejednokrotnie narzekali na kult gry w okresie świąteczno-noworocznym, często zwalając winę porażek w europejskich pucharach na brak przerwy w Premier League, kiedy inne topowe zespoły w Europie regenerują siły. Głównie z tego powodu pojawiły się głosy na temat organizacje takiej przerwy i po raz pierwszy dojdzie do niej podczas bieżącej kampanii, ale dopiero w styczniu po całym tym szaleństwie.

Te narzekanie nie ma jednak większego sensu, jeśli Anglicy wspomną o sytuacji sprzed ponad 50 lat, kiedy w 1963 roku miała miejsce jedna z najbardziej szalonych kolejek w historii angielskiego futbolu. W 10 spotkaniach padło łącznie 66 bramek, zanotowano siedem hat-tricków i cztery czerwone kartki. Łącznie w czterech klasach rozgrywkowych padło 160 goli. Wow.

Zastanawiamy się, jak długo dzisiaj musiałby trwać flagowy program BBC „Match of the day”, aby przeanalizować każde trafienie czy kare od arbitra. Gary Lineker z pewnością potrzebowałby dublera do swojej roli prowadzącego, a program mógłby zakończyć się w godzinach porannych. Wówczas futbol odbierano jednak inaczej. Brak profesjonalizmu sprawiał, że kibice czuli bliskość piłkarzy. Nie zamierzamy pójść tropem „kiedyś to było’, ale zwyczajnie ta swojskość graczy doprowadziła do nienaturalnych rezultatów. Przykładowo Fulham pokonał aż 10:1 Ipswich, a Graham Leggat w ciągu trzech minut wpakował trzy bramki. Potężne lanie zebrał także West Ham, Stoke oraz Manchester United od…Burnley. Brak zaawansowanej myśli taktycznej, XG, niskiego pressingu. Po prostu samowolka z ogromną liczbą bramek.

Takie wysokie wyniki nie pojawiały się tylko w Boxing Day, ale także wcześniej. Toporna, angielska piłka to często wyświechtany mit powtarzany bez jakiekolwiek znajomości. Dopiero po jakimś czasie nieco bardziej skupiono się na obronie, co niezbyt przypadło do gustu fanom, oczekującym jedynie mięsa. Najlepsze zespoły w ich mniemaniu powinny prezentować otwarty futbol, a błędy to po prostu naturalna część gry. W 1963 roku kibice otrzymali to, co chcieli, a tradycja rozgrywania spotkań tego dnia ruszyła z kopyta i trwa do dziś. Fani Premier League z pewnością na nią nie narzekają, podobnie zresztą jak kluby.