Islandczyk żegna się z Górnikiem Zabrze. Ostatnio częściej grał w rezerwach
Adam Örn Arnarson, gdy przychodził do Górnika, miał być jego poważnym wzmocnieniem. Po roku w klubie z Zabrza, Islandczyk pożegnał się z klubem, gdyż okazał się transferowym niewypałem.
Górnik Zabrze ubiegłą zimę spędził w strefie spadkowej. W związku z tym dokonał kilku ruchów, które miały wprowadzić nową jakość w zespole. Część z nich wypaliła – Mateusz Matras czy Walerian Gwilia okazali się strzałami w dziesiątkę. Na drugim biegunie znalazł się Adam Örn Arnarson, który ostatnio częściej występował w rezerwach Górnika aniżeli w pierwszym zespole.
Wiosną Islandczyk wystąpił w trzynastu meczach, aczkolwiek zazwyczaj wchodził na boisko z ławki. Nic dziwnego – zdecydowanie lepiej spisywał się Boris Sekulić. Obrońca nie wziął udziału w przygotowaniach do nowego sezonu z powodu kontuzji pachwiny, co również wpłynęło na spadek jego pozycji w zespole.
W tym sezonie Arnarson zagrał w pierwszym zespole Górnika zaledwie raz. Miało to miejsce w meczu Pucharu Polski z Polonią Środa Wielkopolska. Choć Zabrzanie wygrali wtedy 6:0, prawy obrońca nie błyszczał na boisku.
Jeszcze przed końcem 2019 roku Górnik zdecydował się pożegnać z jednokrotnym reprezentantem Islandii. A wydawało się, że były piłkarz NEC Nijmegen i Nordsjaellandu okaże się wzmocnieniem.
Fot. YouTube