„Uciekamy, nikt nie woła”. Rozliczamy Premier League: grudzień

06.01.2020
Ostatnia aktualizacja 27 czerwca, 2023 o 14:40

Grudzień dla piłkarzy Premier League każdego roku jest istnym koszmarem, Natężenie spotkań co kilka dni zmusza trenerów do ciągłej rotacji, ale to nadal nie przeszkodziło Liverpoolowi w odniesieniu kolejnych zwycięstw. Jeśli „The Reds” nie zostali zatrzymani właśnie podczas tego miesiąca, konkretnie cztery dni po finale Klubowych Mistrzostw Świata, to kiedy to nastąpi?

Trudno tak naprawdę przewidzieć kto i w jaki sposób może zatrzymać podopiecznych Kloppa, którzy od marcu ubiegłego roku w lidze stracili zaledwie dwa punkty. Takie wyniki nasuwają nam pewne pytanie – czy to Liverpool jest tak mocny, czy może pozostałe 19 drużyn tak słaba? Pokonanie Leicester na ich stadionie, zaledwie kilka dni po wizycie w Katarze na finale klubowego mundialu mówi samo za siebie.

Tuż za ekipą z Anfield odbywa się zażarta walka o TOP 4. Kandydatów mamy wielu, ale póki co nadal największe szanse przyznaje się Chelsea. Podopieczni Lamparda pomimo porażek posiadają pewien bufor bezpieczeństwa przed drugą częścią sezonu. Znając jednak Jose Mourinho, Portugalczyk tak łatwo nie ma zamiaru odpuszczać.

Największe zaskoczenie: zmartwychwstanie Watfordu

Kiedy rodzina Pozzo postanowiła zaufać trzeciemu menedżerowi w tym sezonie, mogliśmy z pewną przekorą podchodzić do tego pomysłu. Jak się jednak okazuje trwanie w pewnym marazmie czasami zwyczajnie nie ma sensu, a dziś Watford powoli wychodzi na prostą. Zatrudnienie Nigela Pearsona po dwóch hiszpańskich trenerach wydawało się dość szalonym pomysłem, ale końcówka grudnia pokazała, że jest w nim metoda. Jak szkoleniowiec zdołał tak szybko zmienić formę zespołu? „On żyje w ich głowach”, brzmiał werdykt jednego z pracowników klubu po zwycięstwie nad Wolverhampton. Nowy trener wywarł wrażenie na swojej drużynie, wpajając im, że bycie kolektywem jest kluczowe w walce o utrzymanie. Wsparcie na boisku treningowym, podczas meczów i w każdy inny możliwy sposób – nawet na płaszczyźnie prywatnej. Pearson wspomniał  o straconej pewności siebie przez ich piłkarzy na początku rozgrywek po kilku porażkach. Anglikowi dość szybko udało się załatać kruchą psychikę swoich piłkarzy, choć robi to pewnymi twardymi metodami. Patrząc na jego wizerunek raczej trudno zobaczyć w nim przyjaznego wujka, który przytuli i pocieszy. Jak widać „Szerszenie” potrzebowali takiego bata nad swoimi głowami oraz trenera, do którego czują szacunek.

Największy kozak: Ralph Hasenhüttl

Na początku grudnia Southampton znajdowało się zaledwie jeden punkt nad strefą spadkową. Dzisiaj „Święci” mają pięć punktów więcej i 12 miejsce w tabeli. Teoretycznie to nadal brak komfortu, ale sytuacja Austriaka jest o wiele lepsza aniżeli kilka tygodni temu, kiedy angielskie media zaczęły snuć informacje na temat jego zwolnienia. Zwycięstwa z Chelsea, Manchesterem United i remis z Crystal Palace. Oczywiście wielka w tym zasługa Danny’ego Ingsa, lecz w starciu przeciwko „The Blues” zabrakło najlepszego strzelca. Mimo to Southampton zaprezentowało się znakomicie, grając bez żadnej bojaźni. Hasenhuttl wielokrotnie wspominał, że jego drużyna nacechowana jest odwagą, pewnymi automatyzmami, ale brakuje jej tzw „brudnych zwycięstw”. W ostatnim czasie się to zmieniło, a 6 punktów przeciwko obu londyńskim ekipom to nie był przypadek. W listopadzie udało im się zremisować z Arsenalem (bramkę stracili dopiero w doliczonym czasie gry) oraz spowodować popłoch w obronie Manchesteru City.

Najlepszy trener: Jurgen Klopp

Niemiec ma szanse na czwartą nagrodę dla najlepszego menedżera miesiąca w tym sezonie. Jego Liverpool wygrał wszystkie pięć spotkań i zwiększył przewagę w ligowej tabeli do 13 punktów, posiadając w zanadrzu zaległy mecz. Brakuje powoli synonimów, aby opisać pracę jaką wykonał Klopp na Anfield. Po kilku latach posuchy i pracy na „czysto”, powoli przychodzą także trofea. Liga Mistrzów, Klubowe Mistrzostwa Świata i najprawdopodobniej Premier League. Te ostatnie trofeum zasmakuje oczywiście najlepiej, ponieważ kibice na Anfield oczekują na mistrzostwo od 30 lat.

Największa kontrowersja: Niestety, ponownie VAR

Który to już raz? Fani Premier League powoli mają dość pikselozy i przedziwnych kresek na ekranach ich telewizorów. Nieuznana bramka zdobyta przez Teemu Pukkiego w spotkaniu Norwich z Tottenhamem to kompletny absurd, a analiza niektórych sytuacji trwa niemalże ponad dwie minuty. VAR zamiast niwelować kontrowersje, tylko je tworzy. W Anglii powstała już petycja podpisana przez kibiców, aby usunąć ten system od kolejnego sezonu angielskiej ekstraklasy. Coś nam mówi, że za jakiś czas taka decyzja może zostać podjęta, co będzie na rękę dumnym Anglikom, którzy przez ostatnie dwa lata wzbraniali się przed wprowadzeniem tego wynalazku.

Najlepszy bramkarz: Ben Foster

Podczas trudnych ostatnich miesięcy jedynie do niego kibice Watfordu nie mogli rościć żadnych pretensji. Foster w tym sezonie niejednokrotnie uratował im skórę, a dobra formę podtrzymał także w grudniu. 20 udanych interwencji i 3 czyste konta w grudniu – w tym jedno przeciwko Manchesterowi United. Pomógł Watfordowi zdobyć siedem punktów w ostatnich trzech meczach pod przywództwem Nigela Pearsona. W trakcie grudnia jedynie Guaita stracił mniej bramek aniżeli 36-latek.

Najlepszy obrońca: Trent Alexander-Arnold

Dawno nie widzieliśmy takiego popisu w pojedynczym spotkaniu Premier League ze strony obrońcy. Przeciwko Leicester Anglik był zwyczajnym potworem, który co kilka minut nawiedzał Bena Chilwella. Klopp po meczu został zapytany, czy TAA obecnie można nazwać najlepszym prawym obrońcą na świecie, na co Niemiec odpowiedział: „Nie szukamy takiego”, co niejako potwierdzało jaką ma opinie na ten temat. Poza meczem z Leicester także asysta z Evertonem i nienaganna gra w pozostałych meczach. Kozak przez duże K. Nie ma w tej chwili chyba bardziej mobilnego piłkarza od 21-latka, którego Liverpoolowi zazdrości niemalże każdy klub na świecie.

Najlepszy pomocnik: Kevin de Bruyne

W grudniu zaangażowany w siedem bramek Manchesteru City (3 bramki i 4 asysty). Biorąc pod uwagę wszystkich graczy, żaden z piłkarzy nie miał udziały przy takiej liczbie trafień swojej drużyny. Belg nadal goni rekord Thiery’ego Henry’ego, który w sezonie 2002/2003 zanotował 20 asyst. Do celu pozostało jeszcze 8. Jeśli nie ominą go kontuzje, to raczej trudno się spodziewać, że De Bruyne nie pobije tego wyczynu. Oprócz zauważalnych statystyk, nadal ma piorunujące znaczenie dla zespołu Pepa Guardioli biorąc pod uwagę między kluczowe podania czy wpływ na grę. Bez wątpienia jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy środkowy pomocnik na świecie.

Najlepszy napastnik: Danny Ings 

W grudniu sześć bramek i druga pozycja w klasyfikacji strzelców. Jeśli ktokolwiek przed sezonem wspomniałby, że w czołowej piątce pojawi się aż czterech angielskich snajperów, bylibyśmy w szoku. Tym bardziej jeśli mowa o Dannym Ingsie. Napastnik notował kluczowe trafienia z Asto Villą, Tottenhamem, Crystal Palace oraz Norwich. W tym sezonie pokonywał także bramkarzy Liverpoolu, Chelsea oraz Arsenalu. Od początku poprzedniego sezonu tylko Sergio Aguero ma na koncie więcej bramek przeciwko zespołom TOP 6. Prawdziwy talizman „Świętych”, który dość niespodziewanie wystrzelił w tym sezonie. Mając 27 lat na karku podczas całej swojej kariery zdobył zaledwie 34 gole w Premier League. 13 z nich padło od sierpnia poprzedniego roku.

Najlepsza bramka: Son przeciwko Burnley 

Przebiegł całe boisko i po prostu strzelił. Koreańczyk w nienagannym stylu zabawił się w Diego Maradone. Choć ta bramka dla wyniku całego spotkania nie miała większego znaczenia, tak Son dzięki temu trafieniu chyba na stałe wpisze się do historii Premier League.