Bramka samobójcza Pereiry wyznacznikiem pozycji United. The Citizens bliżej finału Carabao Cup

07.01.2020

Manchester City bliżej finału Pucharu Ligi Angielskiej! Podopieczni Pepa Guardioli wygrali na Old Trafford 3:1, pokazując United obecne miejsce w szeregu. Rewanż odbędzie się 29 stycznia na Etihad Stadium.

Choć to spotkanie Pucharu Ligi Angielskiej, zarówno Pep Guardiola, jak i Ole Gunnar Solskjaer podeszli do meczu profesjonalnie, wystawiając swoje nominalne składy. Owszem, Hiszpan trochę zaskoczył, nie wystawiając w pierwszej jedenastce ani jednego nominalnego napastnika. Sergio Aguero i Gabriel Jesus zostali na ławce, a najbardziej wysuniętym zawodnikiem Manchesteru City był tym razem Bernardo Silva. Jak się później okazało, była to dobra decyzja szkoleniowca “The Citizens”. Tymczasem Solskjaer postawił na Masona Greenwooda na szpicy, Daniela Jamesa i Marcusa Rashforda na skrzydłach. Na lewej obronie “Czerwonych Diabłów” zagrał natomiast Brandon Williams, który rozegrał 90 minut w spotkaniu FA Cup przeciwko Wolves.

The Citizens nie mogli nie wykorzystać błędów United

Można stwierdzić, że Manchester City wygrał ten mecz już w pierwszej połowie. Za takim stwierdzeniem przemawiają oczywiście bramki (“The Citizens” prowadzili do przerwy 3:0), ale również postawa ich rywali w obronie. Duet Lindelof-Jones zanotował fatalny występ. Szwed zawalił drugą bramkę. Próbował wybić piłkę wślizgiem, ale się z nią minął, dzięki czemu Riyad Mahrez znalazł się na dogodnej pozycji. Również z Philem Jonesem zawodnicy City radzili sobie doskonale.

Gwoździem do trumny United była bramka na 3:0, zdobyta przez Andreasa Pereirę. Brazylijczyk w tym spotkaniu udowodnił wszystkim krytykom, jak bardzo… mają rację. Pomocnik był nieprzydatny w akcjach ofensywnych, jedno na pięć jego podań było niecelne. Bramka samobójcza była kwintesencją tego, co Pereira pokazuje w obecnym sezonie.

Powodów, z których Manchester City dziś wygrał było wiele. Majstersztykiem okazało się wystawienie w ataku Bernardo Silvy. Najpierw zdobył piękną bramkę zza pola karnego, przy której David de Gea nie miał żadnych szans, a potem asystował przy trafieniu Riyada Mahreza. Ponadto Portugalczyk z łatwością radził sobie z rywalami – zdecydowanie lepiej niż Raheem Sterling, który był najsłabszym ogniwem “The Citizens”. Pochwalić go można głównie za to, że wolał oddać piłkę kolegom, gdyż był dziś w ataku zespołu po prostu nieprzydatny.

Zawodnicy Manchesteru City mieli dziś trochę problemów z Marcusem Rashfordem, czego efektem była jedyna bramka United. Wiedzieli jednak, jakie są mankamenty zespołu “Czerownych Diabłów” w ofensywie – Jesse Lingard dziś absolutnie nie miał czego szukać i Solskjaer zdał sobie z tego sprawę, zmieniając go w przerwie.

Nie było powtórki z grudnia

Podsumowując, Manchester City odniósł dziś zasłużone zwycięstwo. Wykorzystali wszystkie możliwe problemy rywali. Tymczasem futbol prezentowany przez Manchester United był nie dość, że przewidywalny, to jeszcze niekonsekwentny. W mediach społecznościowych krążą zdjęcia z meczu, na których Aaron Wan-Bissaka nie mógł zrobić nic, gdyż był otoczony przez rywali z każdej strony. Nawet wtedy, gdy piłka była niedaleko bramki Davida de Gei. Choć to nie był genialny występ zawodników Manchesteru City, podopieczni Ole Gunnara Solskjaera nie mieli po prostu żadnych argumentów, by im się przeciwstawić.