Żewłakow: Piłkarze mają coraz mniej charakteru, a są coraz bardziej roszczeniowi

18.01.2020

Michał Żewłakow ma na koncie 102 występy w reprezentacji, wiele spotkań w ekstraklasie oraz zagranicznych rozgrywkach. Co czeka reprezentację Polski oraz naszą ligę w 2020 roku? W czym tkwi główny problem polskiego futbolu? Czy USA to dobry kierunek dla młodych talentów? Więcej o tym w naszej rozmowie z byłym reprezentantem Polski. 

***

Możemy liczyć na jakieś zmiany w polskim futbolu w 2020 roku?

Musimy zacząć rozmawiać o tym, czego oczekujemy. Jeszcze kilka lat temu byliśmy pewni, że chociaż jedna polska drużyna będzie grać w pucharach. A teraz powoli staje się to naszym niedoścignionym marzeniem. Liga Mistrzów jest w ogóle już marzeniem ściętej głowy. Żeby chociaż Liga Europy zagościła w tym roku na naszych boiskach… A jeśli chodzi o reprezentację, możemy liczyć na to, że przynajmniej wyjdzie z grupy i w dalszych fazach również będzie mogła zaprezentować to, z czego wszyscy będziemy dumni.

W grupie reprezentacja Polski zmierzy się z Hiszpanią. Pan zagrał przeciwko tej kadrze dwukrotnie – pierwszy mecz był pana drugim w barwach narodowych, a kolejny to pamiętne 6:0.

Tamte kadry Hiszpanii różniły się od obecnej tym, że wówczas składały się głównie z piłkarzy Realu i Barcelony, a ostatnio trochę się to zmieniło. Piłka ewoluuje nie tylko u nas. Zmiany nie oznaczają, że musi być coraz lepiej, ale w ich wyniku może być też coraz trudniej. Hiszpania oczywiście będzie faworytem, ale będzie nam łatwiej z nią grać niż jeszcze choćby pięć lat temu.

Niektórzy uważają, że trudniejszym przeciwnikiem dla kadry Jerzego Brzęczka może być Szwecja.

Wydaje mi się, że trzeba na to spojrzeć z psychologicznego punktu widzenia. W meczu z Hiszpanią możemy ewentualnie liczyć na niespodziankę. Ze Szwedami opinia publiczna będzie wymagać jednak pewnego zwycięstwa. Wiadomo, że jest jeszcze trochę czasu do tego turnieju i patrzymy na reprezentację przez pryzmat, w jakim składzie występowała do tej pory. W tym roku może się to jednak zmienić.

Odpukać w niemalowane drewno, ale nie wiadomo, w jakim zagramy składzie, jeśli coś się stanie Robertowi Lewandowskiemu. Ten piłkarz to dla mnie 60 procent wartości całej reprezentacji. Nie chodzi tu tylko o umiejętności sportowe, ale także o to, by przeciwnicy czuli do niej respekt. Jeśli wszyscy będą zdrowi, możemy spodziewać się tego, że nasza kadra może zrobić dobry wynik podczas mistrzostw. Wiadomo, że przed turniejem ważna jest również atmosfera w zespole. Z mojego doświadczenia, jak i patrząc na kadrę przed mistrzostwami w Rosji, pamiętam, że atmosfera bywała zepsuta albo kwestionowana.

Właśnie chciałem nawiązać do tego, że zarówno przed mistrzostwami w 2002 i 2006 roku, selekcjonerzy nie powołali kilku ważnych zawodników. Tutaj chyba nie powinniśmy spodziewać się takich decyzji?

Myślę, że trener ma prawo do swoich wyborów. Decyzje są kwestionowane przez dziennikarzy i kibiców głównie wtedy, gdy zawodnicy byli kluczowymi postaciami reprezentacji. Tak było z 2002 roku z Tomaszem Iwanem, który zagrał w większości meczów eliminacyjnych albo cztery lata później z Tomaszem Frankowskim. To są takie decyzje, które bardzo rażą i przez nie psuje się atmosfera w reprezentacji.

Wiadomo, że w okresie przed mistrzostwami jeszcze może wypłynąć dwóch, trzech zawodników. Nie spodziewam się jednak, żeby tym razem któryś z podstawowych zawodników nie otrzymał powołania do kadry na Euro.

Kim, według pana, powinien się zainteresować Jerzy Brzęczek w kontekście przyszłych powołań? Mówi się dużo o Sonnym Kittelu.

Oczywiście nie chciałbym tutaj być kolejną osobą, która selekcjonerowi coś podpowiada. Im więcej takich osób, tym więcej niezgody, jeśli chodzi o przyszłą reprezentację. Sonny Kittel dobrze spisuje się na niemieckich boiskach, ale nie zna reprezentacji. To wygląda na przeszczep, który może się nie przyjąć. Bardziej obserwowałbym chłopaków z polskich boisk.

Może warto by było sprawdzić Jarosława Niezgodę, czego niektórzy się domagają?

Trudno mi powiedzieć, jak dalej będzie przebiegała jego kariera. Na razie wydaje mi się, że będzie musiał się przystosować do gry za granicą, gdyż to jego pierwszy wyjazd z kraju. Pierwsze dwa-trzy miesiące mogą dla niego okazać się trudne. Jeśli będzie grał dobrze i regularnie strzelał, selekcjoner mógłby o nim pomyśleć. W tej chwili jednak Jerzy Brzęczek ma trzech piłkarzy w ataku takiej klasy, że nie musi się martwić. Nawet tym, że Piątek ostatnio nie strzela. Najważniejsze jednak, że gra i dzielnie walczy o swoją pozycję.

Mówi się o tym, że Krzysztof Piątek jeszcze zimą może zmienić otoczenie. To też może mu pomóc.

Tak naprawdę ma pierwszy moment w karierze, kiedy musi walczyć z samym sobą, z przeciwnościami. I medialnymi doniesieniami, które w tej chwili bardziej mu przeszkadzają niż pomagają.

Wróćmy do tematu Jarosława Niezgody, który lada dzień może trafić do MLS. Taki kierunek wybiera coraz więcej młodych zawodników z naszej ligi. Co pan sądzi o takich ruchach?

Zawsze ta liga kojarzyła się raczej z tym, że trafiali do niej zawodnicy bliżej trzydziestki, którzy chcą trochę pograć dla przyjemności. Wydaje mi się, że wciąż więcej piłkarzy jedzie tam po to, by zakończyć karierę niż ją rozpocząć.

Akurat w przypadku Jarka nie chciałbym się jednak wypowiadać. Na pewno wzrosną jego zarobki, zobaczy coś nowego. Jest jeszcze w takim wieku, że nawet jak wróci, nie będzie to oznaczało, że jego kariera zmierza ku końcowi. Trudno już teraz powiedzieć, czy to jest dobry, czy zły krok. Na pewno trzeba za Jarka trzymać kciuki, żeby sobie poradził w nowej lidze.

Przejdźmy do tematu ekstraklasy. Pracował pan zarówno w Legii, jak i Zagłębiu – klubach o różnej specyfice. Jak według pana zmieniło się zarządzanie w polskich drużynach w ostatnich latach? 

Kluby obecnie dostają więcej pieniędzy z ekstraklasy z telewizji. Powstały programy wprowadzone przez PZPN (Pro Junior System) do promowania młodych piłkarzy, z których kluby korzystają, by gromadzić dodatkowe pieniądze na swoją działalność. Wydaje się że pieniędzy jest więcej niż kiedyś, a efekty mniejsze… Najwięcej zysków przynoszą transfery zagraniczne jak i gra w europejskich pucharach. Tak jak to pierwsze wciąż u nas funkcjonuje, tak z tym drugim już tak pięknie nie jest.

Moim zdaniem problemem jest to że płacimy więcej za grę piłkarzy, a dostajemy mniej jakości i charakteru… Roszczeniowość piłkarzy urosła w ostatnich latach. Moja konkluzja na to zjawisko jest prosta – kluby teraz płacą piłkarzom za to, by spróbowali, a nie za to by coś naprawdę zrobili.

Można jakoś wyleczyć albo naprawić tę sytuację?

Gdybym wiedział, zacząłbym to wprowadzać. Lekarstwem byłaby przede wszystkim zmiana podejścia piłkarzy na zdrowsze. Żeby najpierw chcieli coś udowodnić, wymagali od siebie więcej, próbowali walczyć o swoją pozycję w świecie piłki.

Obecnie bardzo ważna jest instytucja menedżerów. Pomaga bardziej piłkarzom, niż reguluje warunki między zawodnikami a klubami.

Ma pan już jakieś plany zawodowe po rozstaniu się z Zagłębiem Lubin?

W tej chwili jedyny mój plan wygląda tak, że mimo braku pracy, nie mam się o co martwić. Tak pokierowałem swoją karierę piłkarską, że mogę sobie na to pozwolić. Teraz jestem krótko po rozstaniu z Zagłębiem – potrzebuję teraz czasu, żeby się zrelaksować, odpocząć, nacieszyć się rodziną.

Przyznam szczerze, że w polskiej piłce trudno mówić o planowaniu. Planować można, jak ma się fundamenty i wie się, że coś będzie wiadome. Tutaj trzeba żyć z myślą o perspektywie najbliższych sześciu miesięcy. Widziałem w niektórych klubach planowanie na okres pięciu lat. Po roku te plany już znacząco się różniły, a po pięciu doszło do generalnych zmian.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Fot. YouTube