Emil Drozdowicz: „Brakuje nam ciągłości, jednego trybu pracy”

29.01.2020
Ostatnia aktualizacja 22 maja, 2020 o 14:20

Emil Drozdowicz to drugi najlepszy strzelec I ligi w historii. Od niemal trzech lat występuje w zespole Chojniczanki Chojnice i jest świadkiem kolejnych zmian w klubie. Część z tych decyzji sprawiła, że zespół zajmuje ostatnie miejsce w I lidze. A jeszcze dwa lata temu była liderem i mogła walczyć o awans do ekstraklasy…

W rozmowie z zawodnikiem zapytaliśmy nie tylko o Chojniczankę, ale również o czas spędzony w Stilonie Gorzów oraz decyzjach, które negatywnie wpłynęły na jego karierę.

***

Jeszcze dwa lata temu Chojniczanka przystępowała do rundy wiosennej I ligi jako lider, a dziś zajmuje w niej ostatnie miejsce. Co według pana się posypało w tym klubie?

Wpływ miało na to kilka czynników, przez które ten zespół po prostu nie funkcjonował. Z pewnością doprowadziło do tego zawirowanie z kolejnymi trenerami –  brakuje ciągłości, jednego trybu pracy. Najpierw przychodzi trener, który zaczyna budowę zespołu od obrony, a potem zastępuje go taki, który skupia się na ofensywie… Brakowało tutaj też wspólnego języka dyrektora sportowego z trenerami.

Żałuje pan, że Chojniczanka zakończyła współpracę z którymś z trenerów?

Było tu już kilku takich, z których pracy można było naprawdę wiele wyciągnąć. Z perspektywy czasu wiem, kto jak wpłynął na mnie. Gdy przyszedłem do Chojniczanki, trenerem klubu był Krzysztof Brede. Współpracę z nim dobrze wspominam i uważam, że dużo się wtedy nauczyłem. Kolejnym szkoleniowcem, z którym mi się dobrze współpracowało był Josef Petrik. Chociaż nasza współpraca niezbyt dobrze się zakończyła, uważam że miał spory wpływ na mój rozwój indywidualny.

Trenerem Chojniczanki w trakcie sezonu został Zbigniew Smółka. Widzi pan już efekt pracy nowego szkoleniowca?

Trener pracuje w nieco inny sposób niż jego poprzednicy. Mamy nadzieję, że okres przygotowawczy dodatkowo nam pomoże zrozumieć jego filozofię gry.

Chojniczanka jest jednak daleka od problemów, z którymi zmagał się pan w Stilonie Gorzów. Klub zajmował przez jakiś czas drugie miejsce w I lidze i musiał wycofać się przed końcem rozgrywek.

Przez długi czas wtedy graliśmy o awans. Z powodu problemów, klub został rozwiązany. A co za tym idzie, spadł z ligi.

Dlaczego ten projekt upadł?

Tam wszystko było przeszacowane. Klub był totalnie zadłużony, mieliśmy pół roku zaległości finansowych. Nie tylko dotyczyło to nas, ale także trenerów i innych pracowników. Od pewnego etapu wszystkie problemy zaczęły się nawarstwiać. To wszystko doprowadziło do ostatecznego upadku.

A jak pan wspomina ten czas od strony sportowej?

Pobyt w Stilonie był dla mnie jednym wielkim krokiem do przodu. W pierwszym sezonie w tym klubie zdobyłem czternaście bramek. To był dla mnie ogromny skok – wcześniej grałem w trzeciej lidze i trafiłem wtedy do pierwszej. Uważam, że wtedy bardzo się rozwinąłem piłkarsko, gdyż trafiłem do naprawdę mocnego zespołu.

W dodatku niedaleko domu.

Tak, do Gorzowa z mojego rodzinnego miasta jest 50 kilometrów.

Podczas gry w Stilonie nie było jakichś aluzji do tego, że wcześniej grał pan w Zielonej Górze?

Wiadomo, jeżeli coś nie wychodzi, to później takie rzeczy wypominają. I tak było kilka razy podczas mojej gry w Stilonie. Jako piłkarze jesteśmy jednak z góry narażeni na takie przytyki i musimy sobie z nimi radzić. Teraz w internecie każdy może cokolwiek napisać. Uważam, że raczej dawałem sobie z tym radę.

Którą decyzję w karierze uważa pan za najbardziej nietrafioną?

Sądzę że taką najgorszą decyzją był mój transfer do Arki Gdynia. W tamtym okresie miałem jeszcze inne propozycje. Uważam, że mogłem wtedy wybrać klub, w którym mógłbym się bardziej rozwinąć, więcej nauczyć. Jednym z powodów, dlaczego zdecydowałem się przejść właśnie do Arki, były kwestie finansowe. Zwracałem też uwagę na to, że miałem tam kilku znajomych. Z perspektywy czasu myślę, że w tamtych klubach mógłbym się bardziej rozwinąć piłkarsko niż w Arce.

To były również kluby ekstraklasy?

Tak. I na pewno gdybym wybrał jeden z nich, mógłbym dużo zyskać. Także ze względu na trenera, który tam pracował i stawiał na formację ofensywną. Wtedy kilku napastników, którzy z nim pracowali, bardzo się rozwinęli.

Właśnie, na której pozycji czuje się pan lepiej? W Chojniczance występuje pan głównie na skrzydłach, jednak wcześniej często grał na pozycji wysuniętego napastnika.

Zawsze byłem uniwersalny. Gdy zaczynałem grać w Zielonej Górze, byłem bocznym pomocnikiem. W pewnym momencie trener ustawił mnie z przodu i była to dobra decyzja. Dzięki temu zyskałem wiele dobrego. W tym sezonie grałem głównie na skrzydłach. U trenera Brede w rundzie jesiennej grałem w ataku, ale wiosną ustawiano mnie również na skrzydle. Od małego radziłem sobie na tych pozycjach.

Z końcem sezonu kończy się panu kontrakt z Chojniczanką. Wie pan już, czy zostanie na najbliższe rozgrywki w Chojnicach, były jakieś rozmowy?

Na razie chcę się skupić przede wszystkim na tym, by jak najlepiej prezentować się na boisku. Najważniejsze jest teraz dla mnie zapewnienie utrzymania w lidze.

Myśli pan już o tym, co robić po zakończeniu kariery piłkarskiej?

Poza tym, że gram w Chojniczance, pomagam też tutaj trenerowi drużyny Junior B. Też już czasami prowadzę treningi, mam też papiery na to, by pójść tą drogą. Myślę, że to jest właśnie ten kierunek, w którym będę podążać.

Już w perspektywie najbliższych kilku lat zobaczymy pana w roli szkoleniowca?

Może tak być. Nie od razu może trafię do klubu ekstraklasy, ale może do niższych lig. Obecnie mogę trenować dzieci i nawet zaczyna mi się to podobać. Dlatego, że dostrzegam wpływ, jaki mogę mieć wpływ na rozwój każdego zawodnika. W tej chwili nagrodą dla mnie jest to, że zawodnik, z którym pracowałem, trafił już do pierwszego zespołu Chojniczanki.

Chciałby pan pracować w przyszłości z młodymi zawodnikami czy seniorami?

Na pewno nie z takimi bardzo młodymi. Dopiero tak mniej więcej od szesnastu lat w górę, a najbardziej jednak chciałbym podjąć pracę w zespole seniorów. Obecnie nie jestem jeszcze może przygotowany na to, by pracować jako pierwszy trener, ale na pewno mógłbym przy nim pomagać.

Czego można panu życzyć na przyszłość?

Najważniejsze jest dla mnie teraz, by w Chojnicach została I liga i byśmy cieszyli się z gry. Poza tym oczywiście tego, żeby zespół był zdrowy.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Fot. YouTube