Krzysztof Piątek + Hertha Berlin. Transfer z cyklu „bunkrów nie ma, ale…” no właśnie – co?

30.01.2020

Tottenham, Chelsea, West Ham, Aston Villa, Crystal Palace, Sevilla, w śmielszych źródłach nawet Barcelona. Krzysztof Piątek, kiedy stało się jasne, że w Milanie stał się piątym kołem u wozu, był łączony z naprawdę wieloma kierunkami. Co więcej – były to nie tylko wyssane z palca plotki. Czas jednak mijał, a my zamiast wiedzieć więcej, wiedzieliśmy coraz mniej.

Pozostanie Polaka na San Siro wydawało się mało prawdopodobne, ale mimo wszystko nikt nie sądził, że ostatecznie ta mini saga może skończyć się na takim klubie, jak… Hertha Berlin. Wielki „Pio”, który miał zbawiać legendarny AC Milan, w średniaku Bundesligi mogącym policzyć swoje sukcesy na placach jednej ręki? Umówmy się – większość osób słysząc tę nowinę zrobiło wykrzywioną, zniesmaczoną minę, część pewnie po prostu parsknęła śmiechem. A już niedługo właśnie to może stać się rzeczywistością.

Na co mu ten średniak?

Przyrównując Herthę do Milanu, to faktycznie ogromny zjazd. Można by nawet powiedzieć, że to w jakiś sposób powrót do Genoi, tyle że niemieckiej. Jakby tego było mało, obecna Hertha nie jest raczej przyjaznym napastnikom. Oczywiście – jest niewiele miejsc, w których może to wyglądać gorzej niż w Milanie, jednak z pewnością wolelibyśmy (jak i pewnie sam Piątek) zespół stawiający na grę ofensywną, w którym napastnik mówiąc kolokwialnie „żyje”.

Już po półmetku sezonu, Hertha Berlin jest na 13. pozycji w tabeli Bundesligi, mając zaledwie pięć punktów przewagi nad miejscem zmuszającym do grania baraży o utrzymanie. Patrząc na to wszystko, dokładając do tego naprawdę duże kluby, których nazwy pojawiały się w ostatnich dniach i tygodniach, śmiało można polecieć klasykiem i powiedzieć: „bunkrów nie ma…”

Na szczęście ten kultowy cytat ma też swoją drugą, bardziej optymistyczną część. Podobnie jest w przypadku Herthy, która na ten moment nie zachwyca, ale może to robić w niedalekiej przyszłości. Wszystko za sprawą Larsa Windhorsta, 43-letniego biznesmena, który latem 2019 roku kupił znaczną część berlińskiego klubu. Cel? – Uczynić z niego potęgę.

Plany poparte działaniem

Nie wszyscy uwierzyli w te deklaracje, ale jak na razie nie ma podstaw, by w nie nie wierzyć. Hertha „na dzień dobry” dokonała trzech najdroższych wzmocnień w historii klubu. Latem za 20 milionów ściągnięto Dodiego Lukebakio, na początku stycznia zakontraktowano Santiago Ascacibara, a kilka dni temu za rekordowe 25 milionów ogłoszono pozyskanie z Lyonu Lucasa Tousarta. Ten jednak pozostanie w obecnym klubie do końca tego sezonu na zasadzie wypożyczenia.

Polak prawdopodobnie stanie się więc kolejnym elementem układanki pt.: „Droga na szczyt”, a zarazem nowym rekordzistą klubu odnośnie najdroższego transferu. Krzysztof Piątek miał już być częścią zespołu o wielkich ambicjach, ale w Mediolanie zakończyło się to fiaskiem. Czy tym razem odnajdzie swoje miejsce na ziemi właśnie w Berlinie?