Vinicius Junior, czyli bohater z przypadku

01.03.2020

Gdyby ktoś powiedział nam przed meczem, że Vinicius będzie bohaterem El Clasico, specjalnie byśmy w taki scenariusz nie uwierzyli. Ba, gdyby ktoś powiedział nam o tym po pierwszej połowie, popukalibyśmy się w głowę. Brazylijczyk przed długi czas był jednym z najgorszych piłkarzy na boisku, ale to właśnie on zdobył bramkę otwierającą, co automatycznie czyni go bohaterem Królewskich. 

Jeden z najgorszych piłkarzy na boisku w pierwszej części meczu

W pierwszej połowie Vinicius im bliżej był pola karnego Barcelony, tym bardziej się bał. A gdy wydawało się, że schował strach do kieszeni, niewiele z tego wynikało. Praktycznie każda groźna akcja Realu kończyła się na 19-latku, który ewidentnie miał problem z podejmowaniem właściwych decyzji. Gdy trzeba było podać… Strzelał. W odwrotnej sytuacji oczywiście zamiast strzelać, decydował się na podanie. Co tutaj dużo mówić – główny hamulcowy Królewskich.

Nic nie zwiastowało, że w drugiej połowie będzie lepiej

W drugiej części nie zapowiadało się na dużo lepsze widowisko ze strony nastolatka, ponieważ znowu w swoim stylu psuł akcje kolegów. Kreowała się niezła akcja dla Realu, ale co tam… Vinicius postanowił wyręczyć obrońców Blaugrany i wyrzucił piłkę za końcową linie. Innym razem próbował minął Pique, ale ponownie poległ. Ogólnie w pojedynkach jeden na jednego nie wypadał najlepiej.

Zwrot akcji połączony z dużym szczęściem

Karta dla Brazylijczyka odwróciła się w 71. minucie przy dużej pomocy Toniego Kroosa i Gerarda Pique. Ten pierwszy obsłużył Brazylijczyka genialnym podaniem w uliczkę. Żeby tego było mało, machnął koledze z drużyny ręką, by ten wiedział kiedy ruszyć do przodu. Bramki nie byłoby jednak również bez pomocy katalońskiego stopera, który próbował zablokować strzał zawodnika Realu, ale zrobił to tak nieudolnie, że zmienił tor lotu piłki. Gdyby nie interwencja Pique, futbolówka zapewne nie wpadałby do siatki. Sama reakcja stopera Barcelony była jednak prawidłowa, nie można winić go za to, że najzwyczajniej w świecie miał pecha.

Viniciusowi trzeba oddać, że po strzelonej bramce nabrał nieco pewności siebie i o mały włos nie wpisałby się na listę strzelców drugi raz, gdyby nie świetna interwencja golkipera Barcelony. W tym przypadku bramkę zawdzięczałby już tylko sobie, ponieważ chwilę wcześniej efektownie wymanewrował obrońców Blaugrany.

I na koniec, żeby wszystko było jasne. Nie odbieramy Viniciusowi honorów. Zdobył bramkę i trzeba go nazwać bohaterem tego meczu, ale nie jest to równoznaczne z tym, że zagrał świetny mecz. Trudno nawet powiedzieć, że rozegrał dobre zawody. Stać go na pewno na więcej, a dziś po prostu miał szczęście.