Wszystko kiedyś się kończy. Pierwszy taki mecz w całej karierze Mourinho
Tottenham Hotspur był w ostatnich latach zdecydowanie jedną z najmądrzej prowadzonych angielskich klubów. Zespół z Londynu na stałe wbił się do angielskiej czołówki, przeprowadzał rozsądne transfery, przeniósł się na nowy obiekt. Czar prysł po przegranym finale Ligi Mistrzów, aż w końcu drużynę przejął Mourinho…
Wiele osób zastanawiało się, czy zastąpienie Pochettino właśnie Portugalczykiem ma sens. Słaba końcówka w Chelsea oraz nie do końca udany pobyt w Manchesterze United sprawiły, że wyjątkowość „The Special One” zaczęła być poddawana wątpliwościom.
Początkowo magia 57-latka dała pozytywny impuls, a Tottenham zaczął wygrywać. Dość szybko stało się jednak jasne, że nie będzie żadnego dotyku czarodziejskiej różdżki i nawet Mourinho będzie musiał się natrudzić, by dźwignąć „Koguty”.
Misja wydaje się coraz trudniejsza, tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że Tottenham przegrał trzy ostatnie mecze: 0:1 z Lipskiem, 1:2 z Chelsea i 2:3 z Wolverhampton. Ostatnia z nich, mająca miejsce w niedzielę, była dla Mourinho negatywnie wyjątkowa. Można powiedzieć, że okazała się wręcz policzkiem.
Dlaczego? Otóż okazuje się, że po raz pierwszy (!) w całej swojej trenerskiej karierze, Mourinho przegrał domowe spotkanie po tym, jak jego drużyna prowadziła do przerwy. Na Tottenham Hotspur Stadium wynik 1:2 odwrócili po przerwie Diogo Jota oraz Raul Jimenez.
Tottenham 2-3 Wolves (FT) – RESULTADO PARA LA HISTORIA: es la PRIMERA VEZ que Mourinho (20 años de carrera como entrenador profesional) pierde un partido de liga en casa tras llegar con ventaja al descanso (ganaba 2-1). pic.twitter.com/QSBkK4CzQI
— MisterChip (Alexis) (@2010MisterChip) March 1, 2020
Przez wiele lat swojej pracy Mourinho słynął z tego, że nie przegrywa domowych meczów ligowych. Jego seria skończyła się dopiero w 2011 roku, po dziewięciu latach pracy i aż 151 takich spotkaniach. Teraz skończyła się kolejna seria. Czy jest jeszcze coś, w czym Mourinho jest wyjątkowy?