Czas na ekstraklasę: Probierz wraca do Zabrza, a Stokowiec do Lubina

06.03.2020

W nadchodzącej kolejce PKO Ekstraklasy nie zabraknie podtekstów. Mistrz Polski zmierzy się z wicemistrzem, a Michała Probierza i Piotra Stokowca czekają wyjazdy, które mogą przywołać im wiele scen z przeszłości. Tym razem opinię na temat niektórych spotkań poprosiliśmy eksperta – byłego reprezentanta Polski, Macieja Żurawskiego.

***

Podróż sentymentalna Probierza

Na rozpoczęcie kolejki druga w tabeli Cracovia zmierzy się na wyjeździe z Górnikiem Zabrze. Można powiedzieć, że dla Michała Probierza będzie to sentymentalna podróż. Trener “Pasów” przez siedem lat był piłkarzem Górnika, a później był związany z klubem jako asystent.

Choć Cracovia wciąż utrzymuje 2. miejsce w lidze, ostatnio oddaliła się od Legii i traci do niej już dziewięć punktów. Z kolei Górnik gra nierówno i udane spotkania przeplata słabszymi. Choć gra zespołu Marcina Brosza wygląda już zdecydowanie lepiej niż jesienią

Cracovia przegrała trzy mecze z rzędu, a drużynie, która walczy o mistrzostwo Polski nie może się to przytrafiać. Wydaje mi się, że jeszcze nie jest gotowa w stu procentach o najwyższy cel, choć to zostanie dopiero zweryfikowane na koniec sezonu. Myślę, że trener Probierz musi odciąć kreską to, co się wydarzyło w ostatnich spotkaniach, wyciągnąć pozytywne wnioski i znowu zbudować w tej drużynie pewność siebie

Górnik przede wszystkich jest zespołem, który gra nierówno. Tak właśnie było ostatnio, najpierw wygrali z Pogonią 3:1, a potem przegrali wysoko z Lechem. To też fakt, że Górnik dobrze radzi sobie u siebie, nawet z wyżej notowanymi rywalami. Myślę jednak, że Cracovia będzie dodatkowo zmotywowana ostatnimi porażkami i zrobi wszystko, żeby zdobyć w Zabrzu trzy punkty – stwierdził Maciej Żurawski.

Powrót Stokowca do Lubina

W sobotę trochę powspominać będzie mógł również Piotr Stokowiec, który w latach 2014-2017 prowadził Zagłębie. W ciągu dwóch lat dowodzenia Lechią jeszcze ani razu nie wygrał z “Miedziowymi” w ekstraklasie. Dokonał tego jednak w grudniowym starciu w Pucharze Polski, pokonując zespół, w którym wciąż występuje kilku jego byłych podopiecznych 3:2.

Patrząc na ostatnie spotkania, zdecydowanie lepiej spisywała się Lechia. Gdańszczanie od początku roku przegrali tylko jeden mecz – w ostatniej kolejce z Legią. Tymczasem Zagłębie po bardzo udanym meczu ze Śląskiem przegrało 3:2 z ŁKS-em i widać, że jeszcze potrzebuje czasu, żeby ustabilizować formę. Zespół Martina Seveli w pojedynku z Lechią będzie chciał udowodnić, że poprzedni mecz to tylko wypadek przy pracy. Ich sobotni rywale jednak raczej nie oddadzą punktów bez walki.

„Kolejorz” zatrzyma serię Wisły?

W niedzielę o 15:00 czeka nas starcie zespołów, które dobrze zaczęły 2020 rok. Wisła Kraków do tej pory wygrała cztery mecze i jeden zremisowała, natomiast Lech ma na koncie trzy zwycięstwa, remis i porażkę.

Jedną z osób, która łączy oba zespoły jest Maciej Żurawski. Były reprezentant Polski występował w Lechu (1997-99), a później w Wiśle (1999-2005, 2010-11).

Myślę, że teraz obie drużyny mają dobry czas. Wisła wcześniej borykała się z problemami i trudno było przewidzieć, co pokaże w nowym roku. Na razie jednak widać, że nowi zawodnicy spełniają swoje zadania. Bez wątpienia wartością dodatnią jest też tutaj Kuba Błaszczykowski. Przez pewien czas Wisła znajdowała się pod ścianą i każda strata punktów mogła mieć kolosalne znaczenie. A teraz jej sytuacja wygląda obiecująco – ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową.

Z kolei Lech pretenduje do ścisłej czołówki. Może zdarzały mu się słabsze momenty, ale coraz bardziej równą formę prezentują młodzi zawodnicy, którzy coraz bardziej decydują o obliczu tego zespołu. Niedawno dołączył Dani Ramirez, który od początku przygody z Lechem ma wpływ na postawę drużyny w środku boiska. Poza tym, przełamał się Christian Gytkjaer, który z Górnikiem zdobył dwie bramki, więc widać u niego tendencję wzrostową.

Oba zespoły są w dobrej dyspozycji i nie można powiedzieć, że któryś z nich zdecydowanie góruje nad drugim. Na pewno możemy się spodziewać dobrego widowiska – powiedział były piłkarz obu zespołów.

Mistrz kontra wicemistrz

Po emocjach, których z pewnością nie zabraknie w Krakowie, czeka nas kolejny hit kolejki. Zespół mistrza Polski zmierzy się na wyjeździe z wicemistrzem. W tej chwili wiele wskazuje na to, że Legia odzyska mistrzostwo, o które w zeszłym roku przegrała batalię z Piastem. Do końca sezonu zostało jeszcze dwanaście kolejek, jednak obecnie wydaje się, że będzie trudno powstrzymać stołeczny klub przed zdobyciem 14. mistrzostwa.

Legia ostatnio złapała oddech, a ich przewaga punktowa jest dosyć duża. Im mniej meczów do końca, tym będzie większa presja, a z drugiej strony jednak Legia jest przyzwyczajona do walki o mistrzostwo Polski. Na pewno każdy kolejny mecz będzie dla nich o jeszcze większą stawkę. Dziewięć punktów to dość sporo i daję Legii 95 procent szans na mistrzostwo. Teoretycznie nagłe porażki mogą sprawić, że jej przewaga stopnieje do trzech punktów. Legia musiałaby mieć wtedy niebywały spadek formy, a reszta wygrać wszystko.

Czy Piast może przeszkodzić Legii w zdobyciu kolejnych punktów? Zespół Waldemara Fornalika w 2020 roku jest zero-jedynkowy – u siebie wygrywa, a na wyjeździe przegrywa. Dlatego, choć to zespół, który potrafi wyróżniać się na poziomie ligi, w Warszawie o trzy punkty będzie mu niezwykle trudno.

Cel: odbić się od ligowego dna

W poniedziałek na zakończenie kolejki czeka nas starcie zespołów, których głównym celem jest utrzymanie. Korona traci do miejsca gwarantującego utrzymanie siedem punktów, natomiast ŁKS dziesięć. To dość sporo, aczkolwiek zostało jeszcze dwanaście meczów do końca sezonu. To jednak ostatni czas na to, żeby poprawić te najbardziej frapujące elementy.

Faworytem, głównie dzięki przewadze własnego stadionu, jest Korona. Kielczanie wygrali zaledwie siedem spotkań w tym sezonie, jednak trzeba podkreślić, że w każdym z nich zachowali czyste konto. Tymczasem ŁKS ma serię czterech meczów bez porażki, jednak trzy z nich rozegrali u siebie.

Zobaczymy również, jak Korona spisze się pod wodzą nowego trenera. Wszystko bowiem wskazuje na to, że Mirosława Smyłę zastąpi na stanowisku Maciej Bartoszek.