Brzydko, ale piekielnie skutecznie. Pepe Bordelas następcą Simeone?
17.04.2020

Utalentowany piłkarz czy dobrze zapowiadający się trener. Kto z nich ma łatwiej? Wydaje się, że ten pierwszy, bo na nim można zarobić duże pieniądze. Temu drugiemu jest dużo trudniej wejść na wysoki poziom, bo ktoś musi mu tą szanse dać. Pepe Bordalas, trener Getafe, pokazuje, że warto wyciągnąć rękę po kogoś, kto nie pracował w Primera Division, gdyż może wejść z hukiem do najlepszej ligi i bez wielkich nakładów finansowych po prostu zawstydzić konkurencje. 

To nie jest tak, że Bordalas ma same zalety i tyle. Dużo osób mówi, że chodzi o choleryka, który lubi pokrzyczeć. Żona Caty Diaza, byłego zawodnika Getafe, po tym, gdy jej mąż musiał odejść z klubu, zwyzywała trenera, że jest niewdzięcznikiem. Ponadto przed i po niedawnym meczu z Barceloną nie doszło do uścisku dłoni Quique Setiena z Bordalasem. Powód? Obaj panowie mają konflikt z czasów, gdy Setien prowadził Lugo, a nasz bohater Alcorcon. Wszystko to sprawa sprzed kilku ładnych lat, a mimo tego do dzisiaj jeden i drugi stoją twardo przy swoim.

Jak oni grają?

Pamiętacie film Chłopaki nie płaczą? Tam była kwestia, że w życiu musisz odpowiedzieć sobie na jedno zaje*ście ważne pytanie. Jednak na potrzeby tego tekstu musimy sobie odpowiedzieć na trzy kluczowe pytania.

– Czy pokazując grę Getafe jesteście w stanie zachęcić do oglądania ligi hiszpańskiej? Nie sądzę

– Czy Getafe gra efektownie? Zdecydowanie NIE

– Czy Getafe gra skutecznie? TAK

Wydaje się, że koniecznym jest zadać sobie kolejne pytanie. Czy dobra i ładna dla oka gra, ale bez zwycięstw jest zasadna? Może w perspektywie jednego czy dwóch spotkań tak, gdy wiesz, że zaraz za grą pójdą również wyniki. Jednak nikt nie będzie się zachwycał nad twoimi 3:4 czy 2:5, gdy w tabeli zajrzy widmo spadku. Wtedy dużo lepsze będzie 1:0, co weekend.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Nie jest to zespół, który z przyjemnością ogląda się ze względu na grę w ofensywie, spektakularne akcje czy wybitne indywidualności. Jednakże, imponują organizacją gry w obronie, wykonaniem ataku szybkiego czy ustawieniem umożliwiającym wygrywanie „drugich piłek”napisał w swojej analizie gry Getafe, rok temu Aleksander Kowalczyk.

“Żeby zostać dżokejem, nie musisz być wcześniej koniem”

Bordalas jest najlepszym przykładem, że wcale nie trzeba być dobrym piłkarzem, by zostać dobrym trenerem. Doszedł do Tercera Division(czwarta liga) i na tym jego możliwości się skończyły. Zresztą w wieku 28 lat zakończył karierę przez kontuzję.

Zacznijmy jednego od tego, że Bordalas, mimo że dopiero od niedawna poznało go szersze grono kibiców, nie jest młodym trenerem. 56 lat na karku to jeszcze nie emerytura, ale za nim już grubo ponad 25 lat pracy w zawodzie. Większość kariery spędził na południu, w Alicante, Benidormie czy Elche, po drodze zahaczając nawet o Kostarykę. Jednak dopiero w Alaves wypłynął na powierzchnię.

Latem 2015 roku objął klub ze stolicy Kraju Basków, który dwanaście miesięcy później świętował awans do Primera Division. Bordalas jednak na Primera Division musiał trochę poczekać. Koniec pracy w Vitorii, trzy miesiące przerwy i… trafia do Getafe, które akurat było w strefie spadkowej Segunda Division! Datę 27 września 2016 roku kibice Azulones – a nie ma ich wielu – zapamiętają na długo. Wtedy Bordalas wszedł na Coliseum Alfonso Perez po raz pierwszy, a w najbliższą niedzielę minie minie dokładnie 1300 dni, odkąd objął Getafe. W tym czasie poprowadził Azulones w 160. meczach, z których aż 72 wygrał, co dało mu średnią punktową na poziomie 1,63.

Co ciekawe wśród klubów LaLiga jest obecnie tylko dwóch trenerów, którzy mają dłuższy staż w swoich klubach. Bez niespodzianek –  Jose Luis Mendilibar w Eibarze(4 lata, 9 miesięcy i 19 dni) oraz Diego Simeone w Atletico(8 lat, 3 miesiące i 16 dni).

Rosnąca wartość

Wielokrotnie wyceny portalu Transfermarkt, zwłaszcza przy mniej medialnych ligach, były od czapy, ale skoro chwalimy Bordalasa i Getafe, to warto zauważyć jakie zmiany zaszły od jego przyjścia. Sezon 2016/17 to kadra warta 30,6 milionów euro na zapleczu Primera Division. Sezon później, jako beniaminek ekipa “za” 48,75 milionów euro dała ósme miejsce w tabeli z 55 punktami. Do europejskich pucharów zabrakło zaledwie trzech “oczek”.

Minione rozgrywki to ekipa warta 69,5 miliona euro, czyli droższa od Eibaru oraz trzech beniaminków. Mniej więcej na tym samym poziomie – 15. miejsce w lidze – był budżet płacowy, który wynosił niecałe 40 milionów euro rocznie. Tym razem Getafe zdobyło cztery punkty więcej i wylądowało na piątym miejscu, z dwupunktową stratą do Valencii, która trafiła do Ligi Mistrzów. Obecnie to 162,1 miliona euro, ale to nadal dopiero dziesiąty wynik w lidze. Mimo tego w momencie zatrzymania rozgrywek, Getafe znowu na piątej pozycji, mając tyle samo punktów, co poprzedzający je Real Sociedad.

Klubowe rekordy transferowe budzą raczej zdziwienie. Trudno uwierzyć, by w topowej lidze jedna z czołowych drużyn sprzedawała zawodnik za 9 milionów euro, który tym samym awansował na podium najdroższych transferów “z klubu”. Tak było w przypadku Leandro Cabrery i jego odejścia do Espanyolu. Urugwajczykowi zabrakło ledwie miliona, by dorównać Roberto Soldado i Pedro Leonowi, a przecież obu już dawno nie ma w Getafe.

Wiele też mówi fakt o rekordowych przyjściach “do klubu”. Do ubiegłego sezonu najdroższymi byli Roberto Soldado i Oscar Ustari. Raz, że ich transfer kosztował klub ledwie 6 milionów euro, ale najbardziej interesujący jest fakt, kiedy przyszyli. Soldado na początku lipca 2008(!), a Argentyńczyk jedenaście miesięcy wcześniej! Teraz jednak przebili to Eric Cabaco(8) oraz Nemanja Maksimović(10), którzy przybyli z obu walenckich klubów. Trochę więcej, ale Fulham czy Huddersfield grające w Championship wydały więcej w tym sezonie na swoje najdroższe nabytki!

Liczby mówią prawdę

Ryszard Tarasiewicz lubił mówić, że statystyki są jak spódniczka mini – wiele odkrywają, ale najważniejsze zasłonią. Coś w tym jest, choć na podstawie liczb możemy wiele wywnioskować na temat stylu gry ekipy Bordalasa.

Wszyscy zachwycamy się długim posiadaniem, liczbą podań i ich celnością. Zaraz zaraz, ale bez tego też da się grać!

Średnie posiadanie na poziomie 45% plasuje ich w “strefie spadkowej”. Minimalnie gorsze pod tym względem są Leganes i Deportivo Alaves. 62,1% celnych podań to wynik zdecydowanie najgorszy w całej lidze. “Tuż” przed nimi jest Eibar, który jest lepszy o 8,5 punktu procentowego! Żeby jeszcze tych podań było dużo, można wtedy zrozumieć trochę gorszą celność. Szkopuł w tym, że średnio w meczu Getafe wykonuje ledwie 221 krótkich podań. To oznacza, że Sevilla wykonuje ich dwa razy więcej, a Barcelona trzy! Z kolei w statystyce długich piłek, Getafe jest na drugim miejscu – 81 na mecz.

Gdzie zatem leży klucz do sukcesu? Wtedy, gdy odwrócimy statystykę! Wydawać się może, że jeśli ekipa Bordalasa wymienia mało podań, wtedy robi to przeciwnik. Błąd! Azulones nie dają pograć rywalom, bo ci wymieniają średnio przeciw nim 335 podań. Lepsi pod tym względem są tylko Barca, Real Sociedad, Sevilla, Betis i Osasuna. Nawet Real Madryt dopuszcza do większej liczby podań. – Nie jest to drużyna, która „parkuje autobus” i czeka aż przeciwnik wejdzie na ich połowę, aby móc odebrać piłkę. Potrafią zorganizować pressing na połowie przeciwnika, wybierając odpowiedni moment do odbioru piłki. Ponadto, w odpowiedni sposób kierują atak przeciwnika do strefy, w której będą mogli łatwiej odebrać piłkę. Wywieranie presji na przeciwniku, ma na celu zmniejszenie czasu oraz przestrzeni dla zawodnika z piłką, a w konsekwencji podjęcie błędnej decyzji – wyjaśnił założenia Bordelasa.

Brak płynności

Krótko mówiąc to zasługa stylu, który nie zakłada płynnej gry. Najlepszym przykładem mecz Ligi Europy z Ajaksem u siebie, gdy piłka była poza grą przez ponad połowę meczu!

Efektywny czas gry na 45 min, to na ogół poniżej 30 min, gdzie w przypadku innych drużyn, rzadko się zdarza, żeby piłka była w grze krócej niż 30 min. Ponadto nie jest to drużyna, która przez dłuższy czas utrzymuje się przy piłce  oraz często fauluje, tak aby przerwać akcję oraz móc odbudować ustawienie w obronie. Mają dobrze opanowane stałe fragmenty gry, także często przerywają akcję w pobliżu pola karnego, tak aby uniknąć bezpośredniego zagrożenia – opisywał Getafe w ubiegłym sezonie Kowalczyk.

Jest jednak statystyka, w której przewodzą w lidze. Kartki! 93 żółtych i 3 czerwone to zdecydowanie “najlepszy” wynik w lidze. Na drugim biegunie są ich sąsiedzi z tabeli, Real Sociedad. Baskowie zobaczyli ledwie 51 żółtych i jedną czerwoną.

Są też bardzo bezpośredni. Według piłkarskich statystyk boisko zazwyczaj dzieli się na trzy tercje. Własną, środkową i przeciwnika. Sztuką jest, jak najwięcej mieć piłkę w tej ostatniej. Getafe pod tym względem jest na drugim miejscu w lidze, gdyż 34% akcji rozgrywa właśnie tam. Pod tym względem ustępuje jedynie Eibarowi – 35% – co nikogo nie może dziwić, patrząc na to jak bezpośrednią piłkę grają obydwa zespoły. Dodajmy, że Getafe we własnej tercji rozgrywa ledwie 22% akcji, co też wskazuje na sposób budowania gry, w którym raczej pomijają krótkie otwarcia. – Zespół Jose Bordalasa, rzadko decyduje się na krótkie rozgrywanie piłki od własnej bramki. Preferują grę bezpośrednią od bramkarza, nie ryzykując straty piłki na własnej połowie – potwierdzał w swojej analizie Kowalczyk.

Jednowymiarowy? Niekoniecznie, ale łatka pozostanie

Raz przyklejoną etykietę bardzo trudno jest “odkleić”. Jose Mourinho przez wiele lat, może nawet do dzisiaj, kojarzony jest ze stawianiem autobusu. Juergen Klopp długo uchodził za gościa, który nie potrafi wygrywać finałów. W ten sam sposób obecne wyniki, ponad stan, w Getafe mogą być “przekleństwem” dla Bordalasa. Każdy fan LaLiga zapamięta styl, który nie kojarzy się z elegancją i efektownością. Wśród najbogatszych raczej każdy – poza Atletico – chce grać efektownie. Wbrew pozorom Bordalas może to dać…

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Jak? Wielokrotnie pytany o swój pomysł na grę w Madrycie wspominał, że dostosował grę do zawodników, których posiada. Dla ortodoksów może to będzie zabójstwo futbolu, ale jeśli ktoś oglądał Primera Division kilka lat temu, ten dobrze pamięta takiego trenera jak Paco Jemez. W Rayo jego pomysły działały, ale do czasu. Wszystkim się wydawało, że w lepszych i bogatszych klubach sprawdzi się jeszcze lepiej. Tymczasem po nieudanych przygodach w Granadzie, meksykańskim Cruz Azul oraz Las Palmas, znowu jest w Rayo i już dawno przestał być obiektem zainteresowań piłkarskiego świata.

Wydaje się, że wcześniej czy później Bordalas trafi do znacznie większego klubu. Tam jednak zapewne zobaczymy zmianę stylu gry jego ekipy. Trudno sobie wyobrażać, by Sevilla miała być Getafe bis, bo po prostu nikt na to nie pozwoli na Ramon Sanchez Pizjuan. Tak czy siak chyba wszyscy czekają na kolejne kroki trenera, który wniósł sporo ożywienia do hiszpańskiej piłki.