Czy Piątek ma się czym martwić? Uspokajamy… jeszcze nie

22.05.2020

Nowy trener to nowe rozdanie. Dla niektórych „na szczęście”, dla innych „niestety”. Do tej drugiej grupy na chwilę wpadł Krzysztof Piątek, który przed tygodniem wszedł tylko z ławki podczas pierwszego meczu po długiej przerwie. Na jego nieszczęście, Hertha wysoko wygrała, a rywale do składu spisali bez zarzutu. Czy jest się czym martwić? Sprawdziliśmy przed dzisiejszymi derbami Berlina.

Piątek na ławce

Po przyjściu do Herthy rozpoczął od ławki w meczu ligowym z Schalke. Jednak już kilka dni później rozegrał pełne 120 minut z tym samym rywalem w pucharze okraszone golem. Wokół niego chcieli zbudować atak, w końcu w siedmiu spotkaniach, które rozpoczynał w podstawowym składzie, tylko raz skończył przed czasem. Teraz jednak dostał zaledwie jedenaście minut po długiej przerwie i.. trudno się spodziewać naszego zawodnika w podstawowym składzie Herthy na derby z Unionem. Skoro przed tygodniem ograli wysoko Hoffenheim – 3:0 – to raczej trudno oczekiwać od Bruno Labbadii, że posadzi na ławę Vedada Ibisevicia.

35-letni Bośniak od kilkunastu lat gra w Bundeslidze i ma już na swoim koncie 124 bramki. To w zasadzie jedyna szansa na grę Piątka, gdyż dwa pozostałe miejsca w systemie 4-3-3 zajmują Brazylijczyk Mateus Cuhna i Belg Dodi Lukebakio, a zatem piłkarze o zupełnie innej charakterystyce. To są skrzydłowi, z gazem, dryblingiem i umiejętnością wygrywania pojedynków 1×1. Nie oszukujmy się Piątek, mimo że rozwinął się niesamowicie od transferu do Genoi, to nadal piłkarsko bardzo dużo brakuje mu do Lewandowskiego, a nawet Milika. Ten ostatni wielokrotnie był porównywany do Piątka, ale widać, że w przypadku wychowanka Rozwoju Katowice jest mowa o równej formie od kilku lat, która jest przeplatana kontuzjami, zaś Piątek póki co – dla wielu – uchodzi za jednorazowy wyskok.

Spokój i cierpliwość

Po takim starcie zapytaliśmy Tomasza Urbana, eksperta Eleven od Bundesligi, czy Polacy mają się czego obawiać w kontekście Krzysztofa Piątka?Nie sądzę. Labbadia mówił, że gdyby miał wystawiać podstawową XI tydzień wcześniej, ton wyglądałaby ona zupełnie inaczej. W tym pierwszym meczu postawił na doświadczenie – Skjelbred, Pekarik czy Ibisevic to zaawansowani wiekowo piłkarze. Ale do końca sezonu pozostało dużo grania, posypią się kontuzje, trzeba będzie rotować. Ibisevic nie wytrzyma grania po 90 minut co 3 dni, tym bardziej, że w tym roku za wiele nie grał. Jestem przekonany, że Piątek dostanie swoje minuty. Ale jeśli już je dostanie, to musi je wykorzystać, bo konkurencję będzie miał nie tylko w osobie Vedada, ale także Cunhii, bo jestem w stanie sobie wyobrazić, że Cuhna, który może grać praktycznie na każdej pozycji ofensywnej, przejdzie na 9, a po bokach będzie miał Lukebakio i Dilrosuna.

Zachowajmy spokój

Przy wszystkich negatywach, trzeba jednak spojrzeć na plusy. Nadal mówimy o najdroższym piłkarzu w historii polskiej piłki pod względem jednego transferu, jak i łącznej kwoty wydanej na niego. Pierwszy rekord pobił transferem z Genoi do Milanu za 35 milionów euro. Drugim była kwota, którą Cracovia, Genoa, Milan i Hertha łącznie zapłaciły za niego ponad 64 miliony euro!

Ktoś powie, że tak naprawdę od lata 2018 najbardziej udanym okresem było pierwsze półrocze we Włoszech. Zgoda, ale… nie minęły dwa lata od odejścia z Polski, a w tym czasie miał kontakt z… ośmioma klubowymi trenerami. Davide Ballardini, Ivan Jurić, Cesare Prandelli, Gennaro Gattuso, Marco Giampaolo, Stefano Pioli, Juergen Klinsmann, a teraz Bruno Labadia. Doliczając do tego Jerzego Brzęczka w reprezentacji Polski, łącznie mamy dziewięciu szkoleniowców na przestrzeni dwóch lat. Takich liczb nie osiągnął nawet Maurizio Zamparini, prezydent Palermo, który był jednym z najsłynniejszych fanów zmiany trenerów. Niewielu jest piłkarzy na świecie, którzy taką huśtawkę nastrojów przetrzymają bez żadnego wpływu na swoją osobę.

Słuchałem sobie ostatnio podcastu dziennikarzy berlińskiego Morgenpost zajmujących się właśnie Herthą i o Piątku wypowiadali się bardzo pochlebnie. Nikt go w Berlinie nie skreśla. Swoje kosztował, co też ma w takich sytuacjach znaczenie, wciąż w niego wierzą. Apelowałbym, by podejść do jego sytuacji ze spokojem. Dopiero oswaja się z Bundesligą. Jego momenty jeszcze przyjdą. Ale musi zacząć dostarczać liczby. Nikt nie będzie na nie czekał w nieskończoność, tym bardziej, że Hertha na spore pieniądze i jeszcze większe ambicje. Stać ich, by sobie sprawić nowego napastnika, jeśli Piątek nie będzie strzelał goli – uspokaja Urban.

Z jednej strony Piątek potrzebuje spokoju. Z drugiej wszyscy mają w pamięci, ile pieniędzy wydała na niego Hertha. Każdy kibic berlińskiego zespołu liczy także, że w końcu obudzi się ten Piątek, którego świat poznał w ubiegłym sezonie. My też na to liczymy, gdyż potrzebujemy odblokowanego Krzysztofa Piątka, który będzie ponownie realnym wzmocnieniem reprezentacji!