Młodzieżowiec na wagę złota #22: Zmiana, która mogła pomóc młodzieżowcom…
Za dwa dni będziemy cieszyć się powrotem Ekstraklasy. Przez najbliższych kilka tygodni dokończymy premierowy sezon z obowiązkową grą młodzieżowca. Gdy PZPN, na czele ze Zbigniewem Bońkiem, niemal przez rok bronił swojego pomysłu, na koniec… zaprzeczył sam sobie. To oznacza, że pozostajemy przy trzech zmianach, zamiast proponowanych pięciu.
Cały czas nie mam jednoznacznej opinii na temat przepisu o młodzieżowcu w Ekstraklasie. Z jednej strony w najwyższej klasie rozgrywkowej powinni grać najlepsi, bez względu na wiek. Z drugiej, patrząc na poziom, nie wydaje się wielką stratą jedno miejsce dla młodego piłkarza. Zwłaszcza kosztem kolejnego średniaka z południa Europy albo innego kontynentu. Moim zdaniem nawet, jeśli jeden zawodnik dostanie szansę, dzięki temu przepisowi, a póżniej wybije się, to znaczy, że było warto. W końcu później te pieniądze będą mogły – oby – pójść w dalszy obieg.
Walka o młodzieżowców
Jednak skoro Polski Związek Piłki Nożnej tak walczył o młodzieżowców, których stara się, w różny sposób, promować od kilku sezonów, to trzeba było dać im kolejne narzędzie do walki. Po wprowadzeniu obowiązku posiadania młodzieżowca/ów – w zależności od ligi – na boisku oraz pieniędze z Pro Junior System, trzeba było zwiększyć limit zmian. Oczywiście, że nie musimy kopiować wszystkich rozwiązań z zachodu, ale mimo wszystko lampka powinna się zapalić, gdy coś takiego wprowadza Bundesliga. Tam, gdzie drużyny są naprawdę przygotowanie na ekstremalne wysiłki, władze uznały, że warto dać dodatkową szansę klubom na łatwiejszą egzystencje w trakcie spotkań. Dlaczego zatem my musimy się wyróżnić i powiedzieć „nie, bo nie”. Bardzo fajnie napisał wczoraj o tym Tomasz Ćwiąkała na swojej stronie na Facebooku:
Niby chcemy wszędzie budować Ajaksy, promować dzieciaków, zarabiać na transferach, wprowadzamy obowiązek wystawiania młodzieżowca, a kiedy już nieoczekiwanie popycha nas w tym kierunku „branża”, to sami się z tego wycofujemy. I to akurat w momencie, gdy pieniądze mogą być szczególnie potrzebne. Logika? (…) Za kilka kolejek, kiedy wszystko w Ekstraklasie się unormuje, wiele klubów nie będzie walczyło o nic (czyli jedynie o kasę z praw TV za wyższe miejsce). To mogłaby być idealna okazja, by sprawdzić młodziaków jak Bruno Labbadia w Herthcie. Ale nie, my musimy się zbuntować, bo Piechniczek miał dwie zmiany, więc Żuraw nie będzie miał pięciu. Może będę musiał odszczekać, ale coś mi podpowiada, ze za chwilkę będziemy tego żałować.
Komentator Canal+Sport myślę, że nie bez przyczyn wstawił również zdjęcie, na którym do zmiany przygotowuje się Filip Marchwiński. Pomocnik Lecha ma 18 lat i wielki talent, więc swoje szansę by otrzymał. A przecież jest wielu zawodników, którzy są gdzieś na czwartym, piątym czy szóstym miejscu w kolejności do zmian. Dla nich byłoby to kapitalne posunięcie. W końcu nie będziemy dzielić punktów, dlatego wiele klubów po czterech meczach będzie miało względny spokój. Najgorsi z grupy mistrzowskiej i najlepsi z grupy spadkowej lada moment nie będą mieli o co grać. Nie będą im grozić puchary czy spadek. Dodatkowo wznawiamy sezon, a nie go rozpoczynamy. To jest ważne o tyle, że lada moment posypią się żółte i czerwone kartki, które wykluczą z gry kolejnych piłkarzy.
Zdrowie najważniejsze?
Najważniejszym jednak jest tutaj aspekt zdrowotny. Już głośno się mówi o kłopotach ze zdrowiem wśród piłkarzy Bundesligi. Jednak grubo ponad miesiąc siedzenia w domu robi swoje. Organizmy, które od kilku, kilkunastu lat były w ciągłym reżimie treningowym, nagle dostały coś, co z pewnością się na nich odbije. Zwłaszcza, że tempo rozgrywek wzrośnie. Przez najbliższy miesiąc odbędzie się siedem kolejek. To oznacza, że nie będzie powolnego startu, tylko ruszamy z kopyta od razu. Póki co pogoda sprzyja, ale przecież nikt nie zagwarantuje, że 7 czerwca w Bełchatowie nie będzie upału. Tam o 12:30 Raków rozpocznie mecz z ŁKS-em. Trzy dni później obie ekipy czekają kolejne mecze, więc to się wszystko będzie nawarstwiać, a potem może dać więcej pracy klubowym fizjoterapeutom.
To dziwne zwłaszcza, że o zdrowie piłkarzy władze naszych rozgrywek i związek chcieli/chcą dbać najbardziej. Kwarantanny, testy, izolacje miały/mają uchronić przed zakażeniami koronawirusem, ale już zwiększonego limitu zmian nie będzie, „bo nie”. A gdy się zacznie lawina kontuzji, co pokazały już przykład m.in. Igora Łasickiego, wcale lepiej nie będzie. Były defensor Napoli może przecież nie zagrać do końca roku kalendarzowego!