Ligowy piątek: Buchalik ratuje Białą Gwiazdę
Już tylko trzy drużyny Ekstraklasy mają szansę na komplet sześciu punktów po dwóch pierwszych kolejkach nowego sezonu. W piątek z tej stawki wypadły zespoły Śląska, Lechii i Miedzi. Na początek ligowego weekendu rozegrano trzy mecze, w których piłkarze stopniowali kibicom emocje.
Na początek w I lidze zagrali dwaj dawni przedwojenni mistrzowie Polski. Warta Poznań podejmowała Garbarnię Kraków na stadionie w… Grodzisku Wielkopolskim, gdzie kiedyś miejscowa Dyskobolia rozgrywała mecze Ekstraklasy i europejskich pucharów. O tym meczu można napisać, że się odbył. Nic więcej. Bo emocji w nim było jak na grzybach.
O wiele ciekawiej było już w Gdańsku, gdzie Lechia podejmowała Śląsk Wrocław. Gospodarze mogli do przerwy rozstrzygnąć losy meczu, ale Flavio Paixao pokazał dwie twarze w roli egzekutora rzutów karnych. Najpierw dobrze wykonał jedenastkę oddając mocny strzał po ziemi, ale przy drugim karnym przekombinował i Jakub Słowik wyłapał jego lekki strzał w środek bramki.
Pechowcem tego meczu mógł zostać Mateusz Cholewiak. To po interwencjach i faulach lewego obrońcy Śląska sędzia dwukrotnie wskazał na wapno, a po przerwie defensor WKS-u mógł doprowadzić do wyrównania, ale jego strzał wylądował na poprzeczce. Na szczęście dla niego Paixao najpierw zmarnował karnego, a na siedem minut przed końcem spotkania Piotr Celeban celną główką zapewnił wrocławianom remis. Śląsk mógł się w tym spotkaniu podobać. Mimo że długo przegrywał, stwarzał sobie wiele okazji do zdobycia bramki, grał konsekwentnie i dopiął swego. Poznańskiego Lecha za tydzień czeka trudny mecz we Wrocławiu.
Jeszcze ciekawiej było w Krakowie, gdzie finansową zapaść Wisły próbują ratować nawet byli piłkarze. Oto Jakub Błaszczykowski wspomógł Białą Gwiazdę ponad milionem złotych i to jego nazwisko skandowali kibice na początku spotkania z Miedzią. Legniczanie od pierwszych minut pokazali, że nie mają żadnych kompleksów w roli beniaminka i już na przerwę mogli schodzić do szatni z prowadzeniem.
Fin Petteri Forsell jednak zmarnował sytuację sam na sam, a niedługo potem Zdenek Ondrasek dał Wiślakom prowadzenie po wrzutce z rzutu rożnego i zamieszaniu w polu karnym. Cztery minuty po przerwie Wisła prowadziła już 2:o po ładnej kontrze zakończonej strzałem Dawida Korta.
To jednak nie podłamało legniczan. Najpierw wypracowali rzut karny i zdobyli bramkę kontaktową, a w doliczonym czasie gry mieli piłkę meczową. Po akcji w polu karnym gospodarzy do piłki dopadł Fabian Piasecki i z kilku metrów powinien pokonać Michała Buchalika. Ten jednak dokonał cudu i popisał się wspaniałą interwencją. Nic dziwnego więc, że Marcin Wasilewski wraz z kolegami wyściskali go po ostatnim gwizdku sędziego. To był dobry, emocjonujący mecz. Oby takich jak najwięcej w ligowych sezonie.
Lotto Ekstraklasa – 2. kolejka:
Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław 1:1 (1:0)
Wisła Kraków – Miedź Legnica 2:1 (1:0)
Fortuna I liga – 2. kolejka:
Warta Poznań – Garbarnia Kraków 1:1 (0:1)