Arteta kontra Lampard, czyli londyńskie starcie w finale Pucharu Anglii!
Dość nietypowo, bo dopiero 1 sierpnia poznamy triumfatora FA Cup. Opóźnienie jest oczywiście spowodowane pandemią, która wpłynęła na cały piłkarski świat. W finałowym starciu zobaczymy dwie londyńskie ekipy – Arsenal oraz Chelsea. Dla szkoleniowców obu drużyn ewentualny triumf będzie niezwykle ważnym motorem napędowym do dalszej pracy.
W zdecydowanie lepszych nastrojach sezon 2019/2020 Premier League zakończyli podopieczni Franka Lamparda. „The Blues” udało się bowiem utrzymać miejsce w czołowej czwórce. Oznacza to, iż zespół ze Stamford Bridge zagra w kolejnej edycji Ligi Mistrzów.
Na ósmym miejscu, ze stratą trzech punktów do szóstej lokaty, kampanię zakończył Arsenal. Biorąc pod uwagę całe rozgrywki, sympatycy „Kanonierów” mogą być nieco rozczarowani. Kilka ciekawych wzmocnień w letnim oknie sugerowało, iż ekipa z Emirates Stadium nie tylko powalczy o TOP 6, ale również spróbuje zakończyć sezon w czołowej czwórce. Rozczarowujące wyniki od końcówki października do początku 2020 roku sprawiły, iż marzenia o Lidze Mistrzów trzeba przełożyć na kolejną kampanię.
Warto jednak zaznaczyć, iż brak udziału LM nie jest winą Mikela Artety. Hiszpan przejął zespół pod koniec grudnia, notując ostatecznie tylko pięć porażek w Premier League. Duża strata do miejsc gwarantujących prestiżowe rozgrywki jest efektem sporej liczby remisów.
Ligowe zmagania przechodzą powoli w niepamięć. Obaj szkoleniowcy w momencie zakończenia ostatniej kolejki skierowali swoją uwagę na to, by dobrze zakończyć sezon. W jaki sposób może to nastąpić? Odpowiedzią jest oczywiście zwycięstwo w Pucharze Anglii.
Specjaliści od FA Cup
Dla sympatyków obu drużyn, obecność ulubionego zespołu w finale FA Cup z pewnością nie jest ogromnym zaskoczenie. Zarówno Arsenal, jak i Chelsea na przestrzeni ostatnich lat regularnie meldowały się w ostatecznym starciu tych rozgrywek. Co więcej, oba kluby mają na swoim koncie dość sporą liczbę zwycięstw w tych turniejach.
Arsenal przypodobał sobie ten turniej. Żaden inny zespół w historii Puchar Anglii nie sięgał po to trofeum więcej razy (13). Przy czym nie mówimy tutaj o odległych czasach. W XXI wieku „Kanonierzy” sześciokrotnie cieszyli się ze zwycięstwa w FA Cup. To najlepszy wynik spośród wszystkich triumfatorów tych rozgrywek.
Chelsea nie wypada znacznie gorzej. „The Blues” w swojej historii wygrywali Puchar Anglii ośmiokrotnie (trzeci wynik w ogólnej klasyfikacji), przy czym pięciokrotnie w XXI wieku. Co ciekawe, obie drużyny na przestrzeni dwóch ostatnich dekad dwukrotnie spotkali się w finale. Dwa razy górą był zawodnicy z Emirates Stadium.
Ostatni mecz miał miejsce niedawno, gdyż mowa o sezonie 2016/2017. Prowadzony jeszcze przez Arsene’a Wengera Arsenal wygrał 2:1. Już w 4. minucie spotkania „Kanonierzy” wyszli na prowadzenie za sprawą gola Alexisa Sancheza.
Chelsea wyrównała stan meczu na niecały kwadrans przed końcem rywalizacji. Trzy minuty po trafieniu „The Blues” zwycięską bramkę zdobył Aaron Ramsey. Przy tym trafieniu Walijczykowi asystował… Olivier Giroud, czyli aktualny napastnik drużyny Franka Lamparda i piłkarz, który z pewnością lubi te rozgrywki.
Klucz do sukcesu?
Jeżeli Chelsea ma pokładać szczególne nadzieje w jednym zawodniku, który może pomóc wywalczyć puchar, to bez wątpienia takim graczem jest Olivier Giroud. Francuz w trakcie styczniowego okna transferowego był o krok od transferu do Serie A. W tym okresie głównym napastnikiem „The Blues” był Tammy Abraham, natomiast rolę rezerwowego snajpera częściej pełnił Michy Batshuayi.
Wydawało się, że 33-latek dostanie wolną rękę, by przenieść się do Włoch. W szczególności, że na brak ofert Giroud nie mógł narzekać. Z nazwiskiem zawodnika łączono takie kluby, jak Inter czy Lazio. Ostatecznie do żadnej transakcji nie doszło, gdyż przeprowadzkę Giroud zablokował… Frank Lampard.
Była to o tyle zaskakująca decyzja, gdyż angielski szkoleniowiec niespecjalnie stawiał na Oliviera. Sytuacja zmieniła się w momencie, gdy 33-latek rozegrał kilka dobrych spotkań przed przerwą od rozgrywek.
Po wznowieniu rywalizacji Giroud pełnił rolę podstawowego napastnika. Z tej funkcji Francuz spisywał się bardzo dobrze. Napastnik „The Blues” zdobył bowiem pięć goli w lidze, a także dorzucił trafienie w FA Cup. Bramka w Pucharze Anglii była już szesnastym trafieniem snajpera w tych rozgrywkach.
Nic dziwnego, że ekipa ze Stamford Bridge w rywalizacji z Arsenalem liczy przede wszystkim na doświadczenie Giroud. Wiele argumentów przemawia za tym, by 33-latek odegrał kluczową rolę w finale.
Na kim swoją grę będą z kolei opierać „Kanonierzy”? Tym zawodnikiem jest naturalnie Pierre-Emerick Aubameyang. Gabończyk w półfinałowej rywalizacji z Manchesterem City zadecydował o awansie. 31-latek zdobył dwa gole w wygranym 2:0 meczu z „The Citizens”. Dodatkowo, Aubameyang zgłosił gotowość do walki w momencie rozgrywania ostatniej kolejki Premier League. Pierre-Emerick dwukrotnie pokonał bramkarza Watfordu, notując tym samym 21. i 22. trafienie w lidze.
Gabończykowi zabrakło tylko jednej bramki, by zrównać się z wynikiem Vardy’ego. To piłkarz Leicester sięgnął po tytuł najlepszego strzelca angielskiej ekstraklasy w sezonie 2019/2020.
Puchar, na którym można budować drużynę?
Dla obu ekip, triumf w Pucharze Anglii będzie niezwykle ważne. Zarówno Mikel Arteta, jak i Frank Lampard dopiero zaczynają swoją trenerską karierę. Co prawda szkoleniowiec „The Blues” ma nieco więcej doświadczenia, jednakże roczny pobyt w Derby County, a także kilka miesięcy więcej pracy w Premier League nadal zaliczają Anglika do nowicjuszy.
Zwycięstwo w FA Cup będzie o tyle istotne dla Arsenalu, gdyż ekipa z Emirates Stadium nadal nie ma zagwarantowanego udziału w europejskich rozgrywkach podczas sezonu 2020/2021. Jako że „Kanonierzy” zajęli ósme miejsce w Premier League oraz odpali z trwającej edycji LE, to jedyną drogą do gry w Lidze Europy jest wygrana z Chelsea w Pucharze Anglii. Dodatkowo trofeum dodane do gabloty pozwoli pozytywnie podsumować pierwsze miesiące pracy Artety.
W nieco bardziej komfortowej sytuacji jest Frank Lampard. 42-latek osiągnął główny cel na ten sezon, zajmując miejsce w czołowej czwórce. Udział w Lidze Mistrzów nie tylko poprawia prestiż zespołu, ale również pozwala zwiększyć budżet transferowy. Jeśli wierzyć mediom, plany Chelsea na letnie okno są bardzo ambitne, co zresztą potwierdzają przeprowadzki Wernera i Ziyecha na Stamford Bridge.
Jeśli Lampard sięgnie po FA Cup, to z pewnością pojawią się głosy, iż Anglik nie tylko wykonał podstawowy plan, ale również zrobił o jeden krok więcej, sprawiając, iż „The Blues” mogą zaliczyć sezon do udanych. Każdy sympatyk tego zespołu jeszcze przed startem sezonu wziąłby w ciemno miejsce w TOP 4, zwycięstwo w FA Cup i fazę pucharową w Lidze Mistrzów.