Dani Quintana: „Chciałbym zakończyć karierę w Jagiellonii Białystok”

31.07.2020
Ostatnia aktualizacja 1 sierpnia, 2020 o 18:57

Dani Quintana to jeden z tych hiszpańskich piłkarzy, których fani ekstraklasy do dziś dobrze wspominają. Szczególnie udany dla niego okazał się sezon 2013/2014, gdy w 35 ligowych meczach zdobył 15 goli. Potem piłkarz trafił do jednego z największych klubów piłkarskich na Bliskim Wschodzie, a następnie zasilił Karabach, z którym sięgnął po pięć tytułów mistrzowskich, zdobył koronę króla strzelców oraz zagrał w Lidze Mistrzów. Na początku 2020 roku Hiszpan trafił do Chin.

Kim Dani Quintana zostałby, gdyby nie zrobił kariery piłkarskiej? Jak wspomina pracę z Tomaszem Hajtą, Piotrem Stokowcem i Michałem Probierzem? Czy niedawne słowa Sebastiana Rajalakso były prawdą? O tym i nie tylko w rozmowie „Futbol News” z piłkarzem chińskiego Chengdu Better City.

***

Jak wyglądały twoje piłkarskie początki, ile miałeś lat, gdy dołączyłeś do pierwszego klubu?

Wówczas namówiło mnie dwóch kolegów ze szkoły, którzy już wcześniej trenowali w tej szkółce. Zainteresowałem się tą sprawą i też postanowiłem spróbować swoich sił. Miałem wtedy sześć lat.

Jako nastolatek trafiłeś jednak do drużyny juniorów Valencii. Miałeś okazję trenować wśród piłkarzy, którzy później zostali gwiazdami?

Tak, największą karierę z nas wszystkich zrobił Jordi Alba, który już bardzo wcześnie otrzymywał szanse treningów z pierwszym zespołem. Zdradzę jednak, że również mogłem uczestniczyć w zajęciach głównej drużyny Valencii. Uważam że to było niesamowite doświadczenie uczyć się od najlepszych.

Potem jednak twoja kariera trochę utknęła w miejscu.

Łączyłem wtedy grę w piłkę ze studiami – poszedłem na fizjoterapię. Gdy jednak zostałem profesjonalnym piłkarzem, nie mogłem łączyć obu tych spraw, dlatego musiałem zaprzestać studiów. Jestem jednak pewny, że gdyby moja piłkarska kariera się wówczas nie rozwinęła, byłbym teraz fizjoterapeutą.

Jak wyglądały twoje ostatnie lata przed transferem do Polski?

Wtedy byłem piłkarzem Gimnasticu Tarragona i dobrze wspominam ten pobyt. Było widać, że to profesjonalny klub z nastawieniem na natychmiastowe osiąganie dobrych rezultatów. Zresztą poziom ligi był wysoki. Dowodem na to jest fakt, że wielu zawodników z poziomu Segunda Division B poradziło sobie w polskiej ekstraklasie i osiągali w niej sukcesy.

Co sprawiło, że po latach gry wyłącznie w Hiszpanii zdecydowałeś się na transfer do Jagiellonii?

Otrzymałem z Jagiellonii ofertę, która mi się spodobała. Poza tym czułem się doceniony, że europejski klub grający na najwyższym poziomie rozgrywkowym zainteresował się mną. Doszedłem do wniosku, że przenosiny do Polski to bardzo atrakcyjna perspektywa.

Było coś, co szczególnie cię zaskoczyło po przyjeździe do Polski?

Od razu moją uwagę zwróciły stadiony, które w tym kraju są niesamowite, a także kibice. To wszystko sprawiało, że moja motywacja podczas gry dla Jagiellonii wciąż rosła i była znacznie większa niż wcześniej.

Z kim najbardziej zakumplowałeś się w szatni Jagi?

Najwięcej czasu spędziłem z Alexisem Norambueną i Maćkiem Gajosem. Obaj naprawdę bardzo mi pomogli w aklimatyzacji w zespole, jak i również w kraju. Zresztą z Maćkiem wciąż utrzymujemy kontakt i co roku spotykamy się w tureckiej Antalyi.

Gdy trafiłeś do Jagiellonii, trenerem zespołu był Tomasz Hajto, który jest dość barwną postacią. Jak wspominasz współpracę z nim jako trenerem?

Tomasz Hajto był zabawnym człowiekiem. Po jego wiedzy piłkarskiej było jednak widać, że przez lata grał na najwyższym poziomie, co mnie absolutnie nie dziwiło. Nie mogę powiedzieć o nim nic złego – od samego początku wierzył we mnie. Zresztą teraz mogę powiedzieć, że wszystko, co osiągnąłem w swojej karierze rozpoczęło się właśnie od niego i drugiego trenera, Dariusza Dźwigały.

Kiedyś przeczytałem, że powiedziałeś do Tomasza Hajty po polsku “spie*dalaj’. Jak zareagował?

Sytuacja miała miejsce na lotnisku po powrocie z okresu przygotowawczego i pamiętam, że część kolegów z drużyny mnie podpuściła i namawiała, żebym tak się odezwał. Wtedy nie byłem świadomy tego, co się stało, bo nie rozumiałem tego słowa. To tylko zabawne wspomnienie, nie chciałem tutaj trenera urazić czy okazać mu brak szacunku. Zresztą Tomasz Hajto sam się śmiał z tej sytuacji.

Potem trenerem Jagiellonii został Piotr Stokowiec. Co najbardziej zapamiętałeś z czasu pracy z tym szkoleniowcem?

To trener, który bardzo lubi wszystko analizować. Aby osiągać lepsze rezultaty, z dokładnością podchodził zarówno do swojej drużyny, jak i rywala. Poza tym profesjonalnie podchodził do przygotowania fizycznego drużyny, żeby ta utrzymywała wysoką formę przez cały sezon. Naprawdę mam z nim wyłącznie dobre wspomnienia, tak samo jak z Michałem Probierzem, który go potem zastąpił. To był mój najlepszy czas w Polsce.

Ostatnio głośno w polskich mediach było o wypowiedzi twojego kolegi z Jagiellonii, Sebastiana Rajalakso. Piłkarz w wywiadzie dla szwedzkiego magazynu “Aftonbladet” wyznał, że podczas treningów rzucano w niego dyskiem i oszczepem, żonglował niewidzialną piłką… 

Naprawdę nie znam tej historii, tylko Sebastian sam wie, jak było. Dla mnie treningi w zespole Jagiellonii były jednak normalne i nie przeżyłem żadnej takiej sytuacji podczas mojego pobytu w Polsce.

Który mecz w barwach Jagiellonii najbardziej zapadł ci w pamięć? Niech zgadnę, pewnie spotkanie z Ruchem, gdy zdobyłeś dwa gole i zaliczyłeś trzy asysty.

Oczywiście, wciąż pamiętam tamten pojedynek. Utkwił mi także w pamięci mecz z Zagłębiem Lubin, który wygraliśmy 1:0. Obchodziłem wtedy urodziny i kibice na trybunach zaśpiewali mi “Sto lat”. To było bardzo miłe przeżycie!

Dlaczego zdecydowałeś się na transfer do Arabii Saudyjskiej?

Powiem szczerze, że zadecydowały tutaj względy finansowe. Oczywiście, byłem szczęśliwy z gry w Jagiellonii i w Polsce. Transfer był jednak dobrą okazją zarówno dla mnie, jak i dla klubu. W ten sposób trafiłem do Al-Ahli – jednego z największych klubów na Bliskim Wschodzie, ze wspaniałymi kibicami i jednym z najlepszych stadionów na świecie.

Potem przez kilka lat grałeś w Azerbejdżanie. Karabach, w którym grałeś, co roku zdobywał mistrzostwo kraju i nawet awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Co według ciebie sprawiło, że klub osiągał tak świetne wyniki?

To bardzo dobrze zorganizowany klub, z obiektami na wysokim poziomie. Każdy wiedział, kto tu rządzi – trener Gurban Gurbanov. To bardzo inteligentny szkoleniowiec, który dobrze wie, jak traktować zawodników. Wiedział kiedy dać nam szansę, kiedy naciskać, aby uzyskać z każdego z nas to, co najlepsze. To jedna z osób, dzięki którym będę pozytywnie wspominać czas spędzony w Karabachu.

A jak wspominasz występy Karabachu w Lidze Mistrzów?

Osobiście czułem się trochę zawiedziony, gdyż wracałem wtedy po kontuzji kolana. Z tego powodu nie spędziłem zbyt wielu minut na boisku. Mimo to, mogłem zmierzyć się z najlepszymi piłkarzami na świecie. Grę w Lidze Mistrzów uważam jako swoje największe osiągnięcie podczas kariery piłkarskiej.

Teraz zapytam wprost – która liga według ciebie jest lepsza – polska czy azerska?

Powiedziałbym, że polska ekstraklasa jest silniejsza, ale trudniej mi było grać w Karabachu niż w Jagiellonii. Kiedy grasz w najlepszej drużynie w kraju, każdy twój przeciwnik w tym meczu stara się bardziej niż w każdym innym.

To prawda, że w 2018 roku pojawił się temat twojego powrotu do Białegostoku?

Faktycznie była taka możliwość, nawet prowadziłem rozmowy z Jagiellonią. Ostatecznie zdecydowałem się jednak pozostać w Azerbejdżanie. To nie była łatwa decyzja – po latach wciąż uwielbiam Jagę i po odejściu trochę mi brakowało występów w barwach tej drużyny.

Na początku roku zdecydowałeś się na kolejny egzotyczny kierunek i zasiliłeś chińskie Chengdu Better City. Co sprawiło, że podjąłeś taki ruch?

Po prostu to kolejna dobra oferta, szczególnie że klub w ostatnim czasie rozwinął się pod każdym względem. Trener sam do mnie zadzwonił i powiedział,czego będzie ode mnie wymagał. Przy okazji udowodnił mi, jak bardzo mu zależało, żebym dołączył do jego zespołu.

Opowiedz mi trochę więcej o Chengdu Better City.

Jak już wspomniałem, to nowy klub, który się rozwija. Zbudowano tam nowoczesny stadion i obiekty treningowe, dzięki czemu trafiło tu dużo dobrych chińskich piłkarzy. Uważają, że jest to poważny projekt i liczą na to, że zostaną tutaj przez wiele lat.

Czas izolacji utrudnił ci aklimatyzację w nowej drużynie?

Nie przebywałem w Chinach w tym czasie, na szczęście udało mi się jednak uniknąć kwarantanny. Poznałem już jednak moich kolegów z drużyny – są bardzo mili, pomagają mi i od samego początku traktują mnie jak przyjaciela.

Przyjąłbyś ofertę z Polski, gdyby się pojawiła za jakiś czas?

Mam taką nadzieję! Zawsze mówię, że chciałbym zakończyć piłkarską karierę właśnie w Jagiellonii. Oczywiście pod warunkiem, że wciąż będę miał coś do zaoferowania tej drużynie. Uważam zresztą, że przyjazd do Polski i Jagiellonii odmienił całe moje życie, dlatego bardzo chciałbym tu wrócić.

Żałujesz jakiejś decyzji w swojej piłkarskiej drodze?

Nie, nic bym nie zmienił. Ta droga zaprowadziła mnie tu, gdzie teraz jestem i cieszę się, że mogłem się tak bardzo rozwinąć. Głównie dzięki pobytowi w Polsce.

Powiedziałeś, że twoim największym sukcesem w karierze piłkarskiej były występy w Lidze Mistrzów. A co uważasz za największe osiągnięcie w życiu prywatnym?

Moją żonę, rodzinę i przyjaciół.

Myślisz już o tym, co będziesz robić po zakończeniu kariery, pozostaniesz w świecie piłki?

Oczywiście, każdego dnia myślę o tym, co dalej. Wiem, że koniec mojej kariery jest coraz bliższy. Obecnie jednak nie wiem, czy chcę robić cokolwiek związanego z piłką nożną. Praca w tym sporcie nie jest łatwa i wymaga poświęcenia naprawdę dużej ilości czasu.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Fot. Instagram/Dani Quintana