„Derby” Monchiego, ostatni wśród Wilków i walka o domowy finał. Druga część 1/8 finału Ligi Europy

06.08.2020

Znamy już pierwszy kwartet ćwierćfinalistów, czas na kolejnych. W dwóch przypadkach wydaje się, że wszystko jest jasne, ale dwa kolejne to spore niewiadome. Zwłaszcza w starciu, które powinno przyprawić Monchiego o większe emocje. W końcu jeden z najsłynniejszych dyrektorów sportowych spotka klub, w którym nieco zepsuł swoją renomę. Zapraszamy na zapowiedzi kolejnych meczów 1/8 finału Ligi Europy.

Finał blisko domu

Jeśli Bayer ma do wyboru zepsuć koniec dobrego sezonu lub go nie zepsuć, zawsze wybierze to pierwsze. Ekipa z BayArena była wielokrotnie chwalona, ale co z tego, skoro w Bundeslidze skończyła rozgrywki na piątym miejscu, a po chwili przegrała finał Deutsche Pokal. Ligi Mistrzów w Leverkusen prawdopodobnie nie będzie, chyba że Peter Bosz i spółka zawitają do finału rozgrywanego rozgrywanego 22 kilometry od ich domowego obiektu. Zresztą nie wiadomo czy lada moment nie będzie trzeba solidnie wzmocnić zespołu, skoro jednym z najsmakowitszych kąsków transferowych jest Kai Havertz. 21-latek ma za sobą bardzo dobry sezon, a w międzyczasie okazało się, że jest bardzo uniwersalny. Może zagrać jako „8”, „10”, drugi napastnik, a nawet jako typowa „9”, co tak naprawdę daje nieograniczone możliwości każdemu trenerowi, który będzie z niego korzystał.

W jakże innej sytuacji są The Gers. Drużyna Stevena Gerrarda ligę zakończyła… na początku marca. W dzień kobiet ograli Ross County 1:0, a kilka dni później rozegrali pierwszy mecz z Bayerem. Rozgrywek w Szkocji już nie wznawiano, ale to nie jest wcale najgorsza wiadomość dla Rangersów, gdyż… w ostatni weekend zdążyli już rozegrać pierwszą kolejkę z Aberdeen. Wcześniej mogli na spokojnie się przygotować do nowych rozgrywek, więc w teorii nie są w najgorszej sytuacji, jeśli chodzi o dyspozycje. Kłopot w tym, że pierwsze spotkanie z 12 marca przegrali na Ibrox 1:3.

W kim nadzieja Szkotów? Oczywiście w Alfredo Morelosie. Kolumbijczyk strzelił aż 29 goli we wszystkich rozgrywkach, w tym prawie połowę – 14 – w europejskich pucharach. To dzięki jego bramkom mogli w eliminacjach ograć Midtjylland czy Legię Warszawa, przeciwko której strzelił jedynego gola dwumeczu. W fazie grupowej również błyszczał, gdyż nie trafił do bramki tylko w pierwszym spotkaniu, a później regularnie pokonywał golkiperów Porto, Feyenoordu i Young Boys Berno. Kolumbijczyk jednak jest bardzo mocno kuszony przez wiele klubów. Najgłośniej mówi się o francuskim Lille, które przecież sprzedało niedawno Victora Osimhena i to właśnie Morelos jest jednym z głównych kandydatów, by go zastąpić. W szkockich mediach pojawiają się głosy, że jeśli Morelos nie będzie skupiony w 100% na grze dla Rangersów, tylko na negocjacjach transferowych, to trzeba go jak najszybciej sprzedać. Pytanie tylko czy na dzisiaj The Gers mogą sobie na to pozwolić.

Obie strzelą? Takie zdarzenie zagrasz w Betfan po kursie 1,61

Derby dyrektora Monchiego

Jedni i drudzy zgromadzili w swoich ligach po 70 punktów. Sevilla zajęła czwarte miejsce a Roma piąte. Nieduża różnica? W teorii tak, w praktyce ogromna. Sevilla zagra w Lidze Mistrzów, Roma tego przywileju mieć nie będzie, co oznacza różnicę kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu milionów euro. Taki wstęp pokazuje, kto ma większą motywacje, by odnieść końcowy sukces w Lidze Europy i spróbować tą drogą dojść do Champions League.

Co ciekawe starcie Sevilli z Romą będzie jedyną parą, w której nie odbędzie się mecz i rewanż. Na to nie ma już czasu i dzisiejszy mecz będzie po prostu jedynym, rozegranym na neutralnym terenie w Duisburgu.

Pierwotnie, w marcu, pierwszy mecz miał zostać rozegrany w Sewilli, ale wówczas rozpoczynał się ogólnoeuropejski lockdown ze względu na pandemię koronawirusa, wobec czego Włosi nie mogli poruszać się po kontynencie, dlatego też musiało się to skończy odwołaniem meczu. Kto na tym skorzysta? Trudno powiedzieć, bo jedni i drudzy dopiero, co skończyli ligowe granie. Roma w teorii jest bardziej zmotywowana, bo dla nich to jedyna droga do Ligi Mistrzów, zaś na Ramon Sanchez Pizjuan, gdy słyszą nazwę Liga Europy, wiedzą doskonale, że to kolejna okazja na powiększenie gabloty. W końcu już pięć razy zgarniali ten, dość młody, puchar.

W tle tej batalii osoba Monchiego, który jakkolwiek kapitalni kojarzy się na południu Hiszpanii, tak w stolicy Włoch raczej wielu zwolenników nie ma. No chyba że wśród fanów Lazio…

Obie strzelą? Takie zdarzenie zagrasz w Betfan po kursie 1,75

Szwajcarski pewniak

Szwajcarska Super League była jedną z ostatnich lig, która zakończyła swoje rozgrywki w sezonie 2019/2020. FC Basel dopiero w poniedziałek zamknął ligowe granie, choć trzeba przyznać, że mecz przeciwko Luzern nie miał najmniejszego znaczenia. Ekipa z Bazylei ma za sobą nieudany sezon, gdyż tak trzeba określić rozgrywki, w których zajęli dopiero trzecie miejsce. Dopiero skoro mowa o hegemonie ostatnich lat w kraju Helwetów.

Ich kompletnym przeciwieństwem będzie Eintracht, który jeszcze kilka dni przed końcem czerwca miał wolne od Bundesligi. We Frankfurcie nad Menem na pewno miło tego sezonu wspominać nie będą, gdyż po ostatnich tłustszych latach, teraz przyszło zadowolić się miejscem w połowie tabeli. Daleko zaszli w Pucharze Niemiec, ale tym razem Bayern nie dał się ograć niespodziewanemu triumfatorowi sprzed roku.

Dzisiejszy mecz na St. Jakob-Park temperaturą raczej nikogo nie rozgrzeje, ze względu na wynik pierwszego spotkania. Co prawda nie ma takiej przepaści, jak pomiędzy MU a LASK Linz, ale wygrana Szwajcarów 3:0 w Niemczech raczej przesądza o tym, kto zagra w najlepszej ósemce.

Eintracht wygra? Takie zdarzenie zagrasz w Betfan po kursie 2,33

Ostatnie Wilki

Były Wilki z Niemiec, wcześniej grały austriackie wilki z Wolfsbergera, więc czas na te angielskie. Wydaje się, że Wolverhampton ma największe szansę na odniesienie sukcesu w Lidze Europy.

Co ciekawe Wolves w ostatni weekend byli, obok Chelsea, największym przegranym finału FA Cup. Wygrana Arsenalu oznaczała dla Gunners zapewnienie sobie fazy grupowej Ligi Europy w przyszłym sezonie i jednoczesne zabranie udziału w tych rozgrywkach dla Wolves. Spory zawód, w końcu beniaminek Premier League ma za sobą bardzo udany sezon, który zakończył na siódmym miejscu. W nim błyszczeli Raul Jimenez, który strzelił 17 ligowych goli, a więc 1/3 dorobku zespołu. Jednak wydaje się, że jeszcze głośniej na ustach piłkarskiego świata wybił się Adama Traore. Wychowanek barcelońskiej La Masii imponował nie tylko liczbami(4 gole i 9 asyst w lidze), ale przede wszystkim szybkością i ogromną, wręcz niespotykaną, muskulaturą rodem z NFL czy NBA.

Olympiakos niby miał już tak nie dominować na krajowym podwórku, tymczasem ostatnie dwanaście miesięcy to miazga, jaką zrobili rywalom. Osiemnaście punktów przewagi nad drugim PAOK-iem to jedno, ale liczby wykręcone robią wrażenie. 74 strzelone gole może jeszcze nie są kosmosem, ale zaledwie 16 straconych, to mniej niż pół gola na mecz dla rywali Olympiakosu. Do tego jedna porażka przez cały sezon. To musi robić wrażenie, ale pamiętajmy, że wciąż w Grecji będzie dużo łatwiej o takie osiągi, niż w poważniejszych ligach. Taką choćby jest Liga Europy i rywal z Anglii. W pierwszym meczu remis 1:1 to nie był najlepszy wynik dla Greków, którzy na Wyspy pojadą na musiku, gdyż będą musieli od pierwszej minuty gonić wynik. Wszystko z poziomu murawy będzie nadzorował i obserwował Szymon Marciniak, którego UEFA wyznaczyła na głównego arbitra dzisiejszego meczu.

Wolverhampton wygra? Takie zdarzenie zagrasz w Betfan po kursie 1,69