Na co tym razem muszą uważać nasi pucharowicze w Lidze Europy?

16.08.2020

Polskie drużyny wkrótce rozpoczną eliminacje do Ligi Europy. Lech podejmie łotewską Valmierę, Piast zagra z Dynamem Mińsk, natomiast Cracovię czeka bardzo trudne wyzwanie – szwedzkie Malmö. Jakie są szanse naszych reprezentantów na przejście pierwszej rundy kwalifikacyjnej do LE?

W tym sezonie również nie będzie łatwo

Faza grupowa europejskich pucharów jest dla polskich klubów od kilka lat trudnym wyzwaniem. Od czasu, gdy Legia zagrała w Lidze Mistrzów, a wiosną wystąpiła w 1/16 Ligi Europy, żaden polski klub nie dostał się choćby do grupy tych drugich rozgrywek. Co więcej, rzadko polskie zespoły docierały do ostatniej rundy eliminacji i często odpadały już po pierwszym dwumeczu. Jeszcze większy wstyd, że eliminowały nas z pucharów drużyny z Luksemburga, Macedonii czy Mołdawii.

Spójrzmy choćby na postawę polskich drużyn w Europie w ubiegłym sezonie. Mistrz kraju, czyli Piast, najpierw odpadł w Lidze Mistrzów z BATE Borysów, a potem w Lidze Europy z Riga FC. Tymczasem Cracovia pożegnała się z rozgrywkami po dwumeczu z Dunajską Stredą, a Lechia – mimo wygranej w meczu u siebie – zakończyła swoją przygodę w Europie rywalizacją z Broendby.

Najdalej z polskich zespołów zaszła Legia. Zespół Aleksandara Vukovicia pożegnał się z rozgrywkami po porażce z Rangers w doliczonym czasie gry w ostatniej rundzie kwalifikacji Ligi Europy. Ta porażka to żaden wstyd, patrząc że Szkoci pod wodzą Stevena Gerrarda wyszli z grupy. Nie zmienia to jednak faktu, że na poziomie fazy grupowej LE nie było już żadnego z polskich zespołów.

Może tym razem będzie lepiej? Żeby myśleć o udziale w rozgrywkach, najpierw trzeba przejść choćby pierwsza rundę eliminacji. Dla polskich drużyn z roku na rok jest to coraz trudniejsze, gdyż z reguły są one nierozstawione. Tak też było w tym roku, gdyż zarówno Piast, jak i Cracovia już w I rundzie kwalifikacji do Ligi Europy nie uzyskały rozstawienia. Dlatego właściwie Lech może być najbardziej pewny awansu dalej. Ale czy na pewno?

Lech musi awansować

Kolejorz” na początku przygody z pucharami w sezonie 2020/2021 zmierzy się z łotewską Valmierą. Wydaje się, że dla podopiecznych Dariusza Żurawia jest to rywal wręcz idealny. Szczególnie, że “Poznańska Lokomotywa” będzie podejmować przeciwnika u siebie. Zresztą powiedzmy sobie szczerze – Valmiera nie jest żadnym potentatem, nawet na własnym podwórku.

Drużyna zakończyła poprzedni sezon ligowy na czwartym miejscu, a obecnie znajduje się na trzecim. Valmiera dwukrotnie przegrała z czołowymi łotewskimi drużynami – RFS i Riga FC. Skład również nie powinien robić większego wrażenia, gdyż w porównaniu z powyższymi rywalami, nie ma tam nawet żadnego regularnego reprezentanta Łotwy. Postacią, na którą warto zwrócić uwagę, jest jednak Tolu Akorodare. Nigeryjski napastnik w tym sezonie zdobył już czternaście bramek, co jest najlepszym wynikiem w całych rozgrywkach. Piłkarz powinien przyciągnąć uwagę nie tylko Lechitów, ale także polskich klubów, które obecnie poszukują napastnika.

Jako ciekawostkę, można przytoczyć fakt, że jeszcze do ubiegłego sezonu w Valmierze występował Shunsuke Nakamura. Z legendą japońskiej piłki łączy go jednak tylko nazwisko.

Nie tacy Białorusini straszni

Trudniejsze wyzwanie czeka Piasta Gliwice, który zagra z Dinamem Mińsk. W tej chwili nie wiadomo jednak, gdzie ten mecz się odbędzie. Klub skierował prośbę do UEFA o możliwość przeniesienia spotkania na neutralny teren. Wszystko ze względu na niestabilną w ostatnim czasie sytuację na Białorusi, a mecz pierwotnie miał odbyć się w Mińsku.

Na pocieszenie dla Piasta, należy zwrócić uwagę, że Dinamo w tym sezonie radzi sobie przeciętnie. Drużyna zajmuje dopiero siódme miejsce w lidze i będzie łatwiejszym rywalem niż Szachtior Soligorsk, na który również w losowaniu mogli trafić podopieczni Waldemara Fornalika. Również statystyki poszczególnych piłkarzy zespołu z Mińska nie robią wrażenia. najlepszy strzelec drużyny, Jewgienij Szikawka zdobył w 20 ligowych meczach sześć bramek.

Może Piastowi uda się wymazać z pamięci złe wspomnienia z meczów z BATE Borysów w ubiegłym roku? Dinamo Mińsk powinno być łatwiejszym rywalem i nawet odejście Jorge Felixa nie stawia gliwiczan na straconej pozycji.

Cracovia bez szans?

Najtrudniejsze zadanie czeka Cracovię. Malmö FF rozgrywa dość udany sezon i na półmetku zajmuje fotel lidera – z 37 punktami na koncie po 15 meczach. Tyle samo zgromadził Elfsborg, który jednak rozegrał dwa spotkania mniej niż pierwszy zawodowy klub w karierze Zlatana Ibrahimovicia.

Zresztą na każdej pozycji Malmö ma co najmniej jeden atut. Dostępu do bramki w zespole strzeże doświadczony Johan Dahlin, w obronie rządzi młody talent, Anel Ahmedhodzić. Z kolei w pomocy grają wyróżniający się na tle ligi Rakip, Bashirou czy Oscar Lewicki. Tymczasem w ataku kluczową postacią jest Isaac Kiese Thelin, ale kroku dotrzymuje mu Jo Inge Berget. Nie można też zapomnieć o doświadczonym napastniku z przeszłością w Premier League oraz Ligue 1, Oli Toivonenie.

Koniec kompromitacji

Podsumowując – Lech Poznań powinien przejść tę rundę, a porażka z Valmierą będzie wielką kompromitacją. Piast, mimo nieprzyjemnych doświadczeń z Białorusią, ma szanse pokonać Dinamo Mińsk, ale musi dać z siebie wszystko i nie pozwolić sobie na błędy i niekonsekwentną grę zespołu. Tymczasem Cracovia – umówmy się – ma nikłe szanse w pojedynku z zespołem, który niemal regularnie gra w europejskich pucharach. Chyba że podopieczni Michała Probierza odpoczną i wykorzystają zmęczenie sezonem piłkarzy szwedzkiego klubu.

Oczywiście, chcielibyśmy żeby wszystkie trzy drużyny awansowały do kolejnej rundy. To wydaje się jednak niezbyt możliwym scenariuszem. Wydaje się jednak, że dwa polskie zespoły mogą spokojnie przejść tę rundę. Mamy nadzieję, że nasze drużyny w tym sezonie będą walczyć o to, która zajdzie dalej, a nie o to, kto się najbardziej skompromituje – jak to bywało w ostatnich sezonach.

Fot. lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka