Zbieg okoliczności? Chyba nie…

17.08.2020

Żaden z czterech najlepszych zespołów poprzedniego sezonu w Champions League nie powtórzył sukcesu z ubiegłego roku. Finaliści rozgrywek 2018/2019 czyli Liverpool i Tottenham Hotspur nawet nie przylecieli do Lizbony, bo boleśnie polegli już w 1/8 finału. Rewelacja sprzed kilkunastu miesięcy, Ajax Amsterdam, w Lidze Mistrzów nie przetrwał nawet zimy. Natomiast FC Barcelona o wizycie w Portugalii chciałaby jak najszybciej zapomnieć. Bohaterowie – i to nie tak całkiem dawni – byli wyraźnie zmęczeni. 

Skoro w półfinale znalazły się jedynie zespoły z Francji i Niemiec nie może to być tylko czysty zbieg okoliczności. Fakt, że Ligue 1 przerwała rozgrywki gdy tylko okazało się, że liczba zakażeń Covid-19 nad Sekwaną i Loarą niebezpiecznie rośnie, miał pozbawić te kluby szans na odpowiednią dyspozycję na dokończenie Ligi Mistrzów. A wygląda na to, że było to więcej niż pożyteczne. Ekipy z Lyonu i z Paryża oba swoje mecze ćwierćfinału na swoją korzyść rozstrzygnęły dopiero w końcówce. Przypadek? Chyba nie. Przymusowa pauza i brak zgody na dokończenie ligi i zaledwie dwa (w przypadku PSG) albo jedno (w kontekście OL) pucharowe spotkania o stawkę okazały się idealnym rozwiązaniem.

Niemcy co prawda Bundesligę dokończyli, ale jak pamiętamy – „ogarnęli” się ze wszystkim najszybciej, więc mieli też najdłuższą wakacyjna przerwę. Włosi, którzy przystąpili do „Champions League Is Back” z marszu, zaledwie tydzień po Serie A, odpadli w komplecie. Symbolem ich zmęczenia była słaniająca się z minuty na minutę coraz bardziej na nogach Atalanta Bergamo, w końcu dobita brutalnie przez Paris Saint Germain. To samo dotyczy Hiszpanów i Anglików, choć akurat rzut oka na Niemcy i „Final 8” Ligi Europy może pozbawić jakiegoś argumentu wyżej postawionej tezie. Sevilla jest bowiem w finale, a dziś może to zrobić też Inter Mediolan.

Skoro w tym tygodniu to my zaczynamy walkę o Europę nie należy też spojrzeć na nasze szanse pod tym kątem? Jesteśmy gdzieś pośrodku „covidowego” cyklu szalonego sezonu. Odpoczywaliśmy krócej niż Niemcy, ale dłużej niż Hiszpanie czy Włosi. A gdyby tak nie udało się dokończyć rozgrywek PKO BP Ekstraklasy? Bo telewizje i partnerzy marketingowi zapłacili by całość pieniędzy, a rząd, tak jak stało się także np. w Holandii zakazałby prowadzenia jakichkolwiek rozgrywek i zgromadzeń? Pomogłoby to Legii Warszawa, Cracovii, Lechowi Poznań czy Piastowi Gliwice? Wzorem Francji przed wejściem do europejskiej rywalizacji mielibyśmy przecież od marca w nogach tylko potyczki pucharowe…. A znam trenerów, którzy w kontekście tego, co czeka naszą piłką jesienią, wcale nie martwiliby się, gdyby zastosowano u nas właśnie wariant francuski.

Dziennikarz Polsatu Sport, Bożydar Iwanow