Starcie niemieckiej myśli szkoleniowej. Czy RB Lipsk sprawi niespodziankę w meczu z PSG?

18.08.2020

Przed nami walka o miejsce w finale Ligi Mistrzów sezonu 2019/2020. W jednym z dwóch spotkań, RB Lipsk zagra z PSG. Choć faworytem meczu jest francuska ekipa, to podopiecznych Juliana Nagelsmanna tuż przed pierwszym gwizdkiem z pewnością nie można skreślać. Czy zespół z Bundesligi jest w stanie sprawić niespodziankę? 

Nagelsmann ogrywa Simeone – takie nagłówki pojawiały się tuż po zwycięstwie Lipska z Atletico. Choć w obu drużynach nie brakuje piłkarskiej jakości, to oczy wielu ekspertów oraz sympatyków były skierowane właśnie na ławki trenerskie. Ostateczny bój 2:1 wygrał Nagelsmann za sprawą bramek Olmo oraz Adamsa. Z kolei trafienie dla madryckiej ekipy zanotował z rzutu karnego Joao Felix.

Takim samym rezultatem zakończyła się potyczka PSG z Atalantą. W tym przypadku, Thomas Tuchel musiał drżeć o awans do ostatnich minut spotkania. Przez zdecydowaną większość starcia prowadził klub z Bergamo. Mistrz Ligue 1 wrócił do gry dopiero w 90. minucie za sprawą trafienia Marquinhosa. Gola na wagę awansu do półfinału zdobył z kolei Maxim Choupo-Moting, który momentalnie został określony mianem sensacyjnego bohatera.

Niemiecki bój

Podobnie, jak w przypadku meczu RB Lipsk i Atletico, również w półfinałowym spotkaniu „Byków” z PSG, kwestia osób prowadzących zespoły będzie niezwykle istotna. Los chciał, że w 1/2 finału mamy aż trzech niemieckich szkoleniowców. Dwóch z nich zmierzy się we wtorek. To naturalnie Julian Nagelsmann oraz Thomas Tuchel.

Choć obaj trenerzy spędzili w Bundeslidze dobrych parę lat, to ich losy ułożyły się w taki sposób, że Nagelsmann z Tuchelem mierzyli się tylko trzy razy. Były to lata 2016-2017, gdy Julian prowadził jeszcze Hoffenheim, natomiast Thomas pełnił funkcję trenera Borussii Dortmund.

Bilans tych spotkań jest wyraźnie na korzyść Tuchela. Po raz pierwszy obaj szkoleniowcy rywalizowali pod koniec lutego 2016 roku. Był to okres, gdy Julian Nagelsmann dopiero zaczynał przygodę z pierwszą drużyną Hoffenheim. 33-latek przejął główny zespół kilkanaście dni przed potyczką z BVB.

Wspominane starcie zakończyło się zwycięstwem ekipy z Dortmundu 3:1. Gole dla Borussii zdobywali wtedy: Aubameyang, Mkhitaryan oraz Ramos. Z kolei honorowe trafienie dla drużyny „Wieśniaków” zanotował Sebastian Rudy.

Drugie starcie Nagelsmanna z Tuchelem miało miejsce 16 grudnia 2016 roku. Tym razem obie ekipy podzieliły się punktami, gdyż na tablicy wyników po końcowym gwizdku widniał rezultat 2:2. Bramki dla Hoffenheim strzelili w tym meczu Wagner oraz Uth, natomiast gole dla BVB zaliczyli Aubameyang i Gotze.

Ostatnia potyczka niemieckich szkoleniowców miała miejsce w tym samym sezonie, a dokładniej 6 maja 2017 roku. Górą po raz drugi był Tuchel, którego Borussia wygrała na Signal Iduna Park 2:1. Trafienie zaliczył niezawodny Aubameyang, a także Marco Reus. Bramkę dla „Wieśniaków” strzelił natomiast Andrej Kramaric.

Po ponad trzech latach, obaj trenerzy są w zupełnie innych położeniach. Thomas Tuchel prowadzi PSG, gdzie wymagania względem szkoleniowca są ogromne, natomiast Nagelsmann tworzy niezwykle ciekawy projekt w Lipsku.

Genialny Neymar

Gdyby zadać przeciętnemu kibicowi pytanie, który gracz w półfinałowej rywalizacji RB Lipsk z PSG zostanie bohaterem meczu, to z pewnością po potyczkach 1/4 finału wielu sympatyków wskazałoby Neymara.

Choć Brazylijczyk w starciu z Atalantą nie zdobył gola, a nawet zmarnował kilka dogodnych sytuacji, to mimo wszystko były gracz Barcelony został bohaterem spotkania, notując ostatecznie świetny występ.

Neymar strzeli gola w meczu z RB Lipsk. Zagraj ten typ w Betclic po kursie 2.23

Potwierdzają to statystyki. Prócz asysty, Neymar wykonał 15 udanych dryblingów, zaliczył 5 kluczowych podań, a także wygrał aż 24 pojedynki. Z tego ćwierćfinału na pewno zostanie zapamiętane zagranie Brazylijczyka do Mbappe, które ostatecznie zakończyło się bramką strzeloną przez Choupo-Motinga. Na powtórkach idealnie widać, jak wiele pracy w tym podaniu wykonał 28-latek.

Nic dziwnego, że Neymar został ostatecznie wybrany zawodnikiem ćwierćfinałów.

Nie bez powodu w nominacjach znalazł się także Dayot Upamecano. Francuski defensor występem z Atletico udowodnił, dlaczego tak wiele klubów jest zainteresowanych 21-latkiem.

Przyszła gwiazda?

W trakcie ostatnich tygodni, Dayot Upamecano był na ustach wielu mediów. Francuskiego zawodnika przymierzano do kilku czołowych, europejskich zespołów. Ostatecznie, środkowy obrońca przedłużył swoją umowę z RB Lipsk do 2023 roku.

Spekuluje się, że taki ruch ma na celu zatrzymać piłkarza w niemieckim klubie przynajmniej do 2021 roku. Własnie wtedy ma bowiem wejść w życiu nowa klauzula francuskiego gracza, która rzekomo wynosi 45 milionów euro.

Mimo kryzysu i niepewnej przyszłości finansowej wielu drużyn, taka kwota nie powinna odstraszyć najlepszych ekip na świecie. Można przypuszczać, że w kontekście nowego klubu Upamecano nie będzie już wymieniać się np. Arsenalu, ale drużyny pokroju Bayernu czy Realu Madryt.

Podpisanie nowej umowy dobrze wpłynęło na postawę Dayota w Lidze Mistrzów. 21-latek był jednym z bohaterów RB Lipsk w trakcie potyczki z Atletico Madryt.

Francuz zanotował w ćwierćfinałowym starciu 3 przechwyty, wykonał 2 wślizgi, 5 wybić, a także wygrał 9 z 11 stoczonych pojedynków. Wielu ekspertów nie mogło wyjść z podziwu, jak dobrze Upamecano poradził sobie z rolą lidera defensywy Lipka. Mimo 21 lat, Dayot przy każdym zagraniu wyglądał bardzo pewnie.

Strata Wernera

W trakcie długiej przerwy od Ligi Mistrzów, notowania RB Lipsk w kontekście awansu do półfinału drastycznie spadły. Wszystko za sprawą transferu Timo Wernera do Chelsea. Niemiecki gracz zdecydował się na przeprowadzkę do Londynu. Zespół ze stolicy Anglii wpłacił w połowie czerwca klauzulę wykupu, finalizując tym samym transakcję.

Nieobecność 24-latka w meczu z Atletico nie była specjalnie widoczna. Spora w tym zasługa Daniego Olmo oraz Marcela Sabitzera, którzy wzięli ciężar gry ofensywnej Lipska na siebie. Choć nie ma wątpliwości, że transfer Wernera z pewnością jest dużą stratą dla zespołu, to wydaje się jednak, że niemiecki klub jest w stanie poradzić sobie bez 24-latka w składzie.

Kontuzja Navasa

Nie wiadomo natomiast, jak PSG zagra pod nieobecność Keylora Navasa. Golkiper z Kostaryki nie zdoła wyleczyć kontuzji, której nabawił się w trakcie rywalizacji z Atalantą. Oznacza to, że byłego zawodnika Realu Madryt zastąpi między słupkami Sergio Rico.

Trudno cokolwiek powiedzieć o dyspozycji 26-latka. Hiszpan wszedł na murawę w ćwierćfinale, jednakże zawodnicy zespołu z Bergamo nie wywołali bramkarza do tablicy. Rico w trakcie spotkania nie zaliczył ani jednej interwencji.

Obie drużyny strzelą gola i powyżej 2.5 bramki w meczu. Zagraj ten typ w Betclic po kursie 1.78

Podczas sezonu 2019/2020, Sergio rozegrał raptem dwa mecze w lidze, tracąc przy tym aż cztery bramki. Co istotne, PSG mierzyło się ze zdecydowanie niżej notowanymi rywalami. Mowa bowiem o Stade Brest oraz Bordeaux.

Znacznie lepiej wyglądała postawa 26-latka w meczach Pucharu Francji. Trzeba jednak przyznać, że w pierwszych trzech rundach tego turnieju paryska ekipa rywalizowała z mało wymagającymi przeciwnikami. Nie było w tym gronie drużyny z Ligue 1. Postawa Sergio Rico będzie z pewnością zagadką. Czy RB Lipsk wykorzysta poważną stratę PSG?

Ćwierćfinałowe potyczki obu ekip napawają optymizmem. Nie można bowiem stwierdzić, że paryski klub jest niekwestionowanym faworytem półfinału. Podopieczni Nagelsmanna mogą sprawić niespodziankę i z pewnością spróbują to zrobić.