Wygrać i się skompromitować jednocześnie? Polak potrafi

18.08.2020

Gdy rok temu Legia rozpoczęła eliminacje do Ligi Europy remisem z gibraltarskim Europa FC, wydawało się, że gorzej być nie może. A jednak – ponad rok i miesiąc później nadszedł dzień meczu z Linfield.

Nadszedł ten dzień

Co roku włączamy występy polskich drużyn w pierwszych fazach europejskich pucharów z nadzieją. Coraz bardziej jest to jednak nadzieja już nie na awans czy nawet dobry mecz a na to, że polska drużyna się nie skompromituje. A kompromitacji w wykonaniu polskich drużyn w pucharach tylko w ostatnich latach widzieliśmy dużo. Boje Piasta z Rigą, Górnika Zabrze z Trencinem czy wreszcie Legii z Dudelange przeszły już do historii. Ile można się torturować nieudanymi, wręcz żenującymi występami polskich drużyn w pucharach? Oczywiście, znajdzie się kilka osób, które powie “nie podoba ci się, to nie oglądaj”. W sumie niedługo może mieć to sens, gdyż występy polskich drużyn w pucharach są przewidywalne, nawet bardziej niż nowe kawałki Imagine Dragons. To naprawdę wielka sztuka!

Miał być pogrom

Przed meczem Legii z Linfield wszystko wskazywało na to, że zakończy się nokautem mistrza Polski na odpowiedniku z Irlandii Północnej. Wszyscy piłkarscy eksperci z obu krajów byli przekonani o tym, kto przystępuje do tego pojedynku z pozycji faworyta, a kto jako outsider. Spójrzmy zresztą na skład Linfield – większość piłkarzy nie zrobiła kariery poza Irlandią Północną. Co więcej, większość nie wybiła się nawet w samej Irlandii Północnej. Owszem, są piłkarze, którzy wychowywali się w systemach szkolenia PSG, Manchesteru City i West Hamu, aczkolwiek nawet rezerwy tych klubów okazały się dla nich za wysokimi progami.

Poza tym Legia miała tutaj przewagę własnego stadionu. Podopieczni Aleksandara Vukovicia naprawdę mogli się cieszyć z tego powodu. Rok temu Linfield u siebie pokonało u siebie choćby Karabach. Dlatego Legioniści powinni tutaj, z perspektywy wtorkowego meczu, wręcz skakać z radości, że nie grali w Irlandii Północnej.

Północnoirlandzcy dziennikarze – Mark McIntosh z “The Sun” i Graham Luney z “Belfast Telegraph” w rozmowie z “Futbol News” powiedzieli jasno, na czym opiera się gra Linfield. Stałe fragmenty gry, murowanie defensywy, próby ataków z kontry, rozegranie Kirka Millara – na tym opierała się gra podopiecznych Davida Healy’ego w tym spotkaniu. Jak się okazało, na tym i na niczym więcej. Wystarczyło naprawdę sięgnąć po opinię ekspertów, żeby dowiedzieć się, jak gra drużyna Linfield. A Legioniści faktycznie nie wiedzieli tutaj jak grać.

Linfield zaskoczone postawą Legii

Owszem, było kilka dobrych punktów, głównie statystycznych, w drużynie Legii. Przewaga w posiadaniu piłki, liczba strzałów, dobra postawa Artura Boruca. Poważnie, mistrz Polski gra z mistrzem ostatniego od końca kraju europejskiego rankingu i takie są jedyne jego plusy. Może powinniśmy się cieszyć, że jesteśmy obecnie w czwartej dziesiątce lig na Starym Kontynencie, a nie w piątej?

Nie można powiedzieć nic dobrego o drużynie, która nie jest w stanie poważnie zaatakować rywala, który nawet rzadko przekracza własną połowę. A Legia zamiast się otwierać, powoli konstruuje akcje, które prowadzą do niczego. Albo do wpadek, jak było w przypadku straty Mateusza Wieteski w pierwszej połowie. Przeciwnik aż sam był zdziwiony, że tak łatwo otrzymał piłkę i chyba w geście fair play postanowił uderzyć bardzo słabo i niecelnie.

Wstyd.

Pierwszy pojedynek Legii zakończył się zwycięstwem, ale było to najbardziej wstydliwe zwycięstwo, jakie można sobie wyobrazić. Legia miała być kilka półek wyżej niż Linfield, a tutaj okazało się, że jedni i drudzy byli na równorzędnym poziomie. Oby się nie okazało, że następny przeciwnik Legionistów – Ararat albo Omonia – będzie z wyższej półki. Tym bardziej, że oba zespoły są lepsze w ataku niż zespół Davida Healy’ego. A Legia w ofensywie nie ma pomysłu. Linfield chociaż grało schematycznie i przewidywalnie, czasami nawet było widać jakiś pomysł na grę.

Legia miała szczęście wygrywając ten mecz i że z powodu pandemii nie ma rewanży. Po prostu kolejny sezon w pucharach rozpoczął się tak samo. Przynajmniej w tym Legia była konsekwentna przeciwko Linfield.

Fot. Screen TVP Sport