Legia wzmocniona i gotowa na obronę trofeum? Sprawdzamy! [ANALIZA TRANSFERÓW]

22.08.2020

Gdyby nie pandemia, przed Legią byłby czwarty mecz w czwartych rozgrywkach tego sezonu. Warszawski klub dzisiaj rozpoczyna batalię o obronę mistrzowskiego tytułu, a my się przyjrzeliśmy jego zakupom. Czy to na pewno wzmocnienia, czy może jedynie uzupełnienia składu?

Zacznijmy od tego, że Legia jak do tej pory głównie kupuje. Niestety wśród naszych pucharowiczów to rzadkość, że kluby się wzmacniają, a nie osłabiają. Ubył Arvydas Novikovas, za którym nikt nie będzie płakał w Warszawie, nie ma Radosława Majeckiego, o czym było wiadomo od zimy i lada moment prawdopodobnie nie będzie Michała Karbownika. Ten ostatni transfer będzie bolesny ze względu na ubytek jakości, ale bardzo potrzebny finansowo. W końcu Napoli ma oferować nawet 8 milionów euro z bonusami, co dla polskiego klubu jest kwotą kosmiczną.

Na pewno odejdzie Michał Karobwnik, ale nie stanie się to od razu. Może uda się przetrzymać go do końca gry w kwalifikacjach? Oby. Myślę, że oprócz Novikovasa, który mógł być jednym z głównych wyborów, raczej nikt nie odejdzie. Teraz Legia powinna skupić się – oprócz poszukiwań skrzydłowego w miejsce Litwina – na przedłużeniu umów z Antoliciem i Jędrzejczykiem – zauważa Adam Dawidziuk z serwisu Legia.net.

Gotowe zastępstwa

Tyle że Legia jest na to przygotowana. Filip Mladenović będzie gotowy zastąpić Karbownika, a w dalszej kolejności Josip Juranović. Majeckiego zastąpi Artur Boruc, a Novikovas nie był taką gwiazdą, by nie dało się wypełnić luki po jego odejściu. Czy można oceniać okienko transferowe jako idealne? Nie do końca. – Idealne, to będzie, jak ci zawodnicy się sprawdzą i zagrają na miarę możliwości i ogromnych oczekiwań, bo takowe są w Warszawie. Każdy z nich może być wzmocnieniem, ale odpowiednim czasie. Od razu będą nimi Artur Boruc i Filip Mladenović. Josip Juranović dostanie szanse, ale musi być uzbroić się w cierpliwość do końca sierpnia, może września, czyli do nieuchronnego transferu Michała Karbownika. Lopes z pewnością będzie sporo grał – tu też zależy jak ze zdrowiem Kante. Myślę, że bardziej w zależności od przeciwnika. Najdłużej Legia poczeka na Bartosza Kapustkę, bo mimo młodego wieku, czasu się nie oszuka. Zawodnik potrzebuje miesiąc, może nawet dwa, aby wrócić do formy i nadrobić zaległości – kontynuuje Dawidziuk.

Nie trudno się z nim nie zgodzić, w końcu transfery nigdy jeszcze nie „spłaciły się” przed wejściem na boisko. Wielu mówi, że ocenianie transferów powinno się zacząć dopiero po pół roku, gdy dostaną poważną szansę na grę. Są jednak tacy, którzy oceniają transfery w momencie przybycia piłkarza do klubu, bo to tamten moment decyduje o być albo nie być w nowym klubie.

Marketingowe strzały w „10”

Skoro jednak nie możemy ocenić pod względem sportowym, możemy ocenić z innej strony. – Na dzisiaj trudno ocenić wszystkie transfery i trudno je sklasyfikować od najlepszego do najgorszego, bo nikogo nie można zaliczyć do tej drugiej kategorii. Ocenię je marketingowo: Boruc, Kapustka, Mladenović, Lopes i Juranović. Na razie trudno wydawać opinie po meczu z drużyną, która ledwo wróciła z urlopów(rozmawialiśmy we wtorek rano) – kontynuuje redaktor piszący o Legii.

Zdecydowanie Boruc, mimo 40 lat na karku, to majstersztyk transferowy. Zresztą niedawno pisaliśmy na łamach Futbolnews, że jest przynajmniej 5 powodów dających niemal pewność, że to będzie hit ze wszystkich stron. Sportowo nadal utrzymuje się na wysokim poziomie, marketingowo będzie prawdopodobnie numerem 2 w lidze, zaraz za Jakubem Błaszczykowskim, a może obok niego. Do tego kibic Legii i bardzo charyzmatyczna postać dla klubu i całej ligi.

Duża uwaga skupi się na Kapustce. Były zawodnik Leicester, gdy wróci do gry, będzie musiał od początku udowadniać, że rozgłos transferu był uzasadniony w kontekście jego boiskowych poczynań. Z drugiej strony możliwości sportowe Kapustki wszyscy znamy, a ciekawych żeby obejrzeć objawienie Euro 2016 też na pewno nie zabraknie.

To z kolei dobre informacje dla pozostałej trójki. W normalnych okolicznościach pewnie mieliby poświęcone nieco więcej uwagi, a tak… będą pod mniejszym nadzorem. Dzięki temu dobre rzeczy zostaną nagrodzone, a złe mogą gdzieś zostać mniej zauważone przez kibiców skupionych na innych zawodnikach, przynajmniej na początku sezonu.

Każdy chce być numerem jeden

Bardzo ciekawie wygląda sytuacja w ataku warszawskiej ekipy. Jest Tomas Pekhart, jest Jose Kante, czyli najlepszy strzelec warszawskiej ekipy po odejściu Jarosława Niezgody. Do tego przyszedł Rafael Lopes, a na to wszystko spogląda Maciej Rosołek, który tydzień temu strzelił hat-tricka w Bełchatowie podwajając swoje dokonania w pierwszym zespole Legii.

Komu zatem najbliżej do podstawowego składu? – Nie ma hierarchii na dzisiaj wśród napastników. Pekhart zagrał w Bełchatowie, bo innego wyjścia nie bbyło. Myślę, że wybór napastnika, tudzież napastników, będzie determinowała taktyka na danego przeciwnika. I zdrowie oczywiście, jak w przypadku Kante – kończy Dawidziuk.