Hipokryzja byłego reprezentanta Polski. Zapomniał jak oszukiwał?

04.09.2020

Ze zdumieniem można było przeczytać dzisiejsze wydanie Przeglądu Sportowego. Przed meczem z Holandią pojawił się wywiad z Arkadiuszem Radomskim. Były reprezentant spędził trochę czasu w Kraju Tulipanów, więc może uchodzić za eksperta od holenderskiej piłki, ale niestety ma ogromne kłopoty z pamięcią i to dotyczącą jego.

Prowadzimy z Andrzejem Niedzielanem szkółkę i widzimy różnicę. W Polsce w pracy z młodzieżą dalej stawiamy na wynik, to nas przerasta. W Holandii wygląda to zupełnie inaczej. Klepiemy się po plecach, jak jest dobrze, a nie mamy żadnego szkolenia. Mam nadzieję, że się obudzimy i że zaczną się rozmowy z ludźmi, którzy sami grali w piłkę. Wiele mówi się o zmianach na tym polu, a nic się nie zmienia – tak skwitował stan polskiej piłki Radomski. Coś się nie zgadza? Tutaj jest wszystko wydaję się być w porządku.

Wydaje, bo pan Radomski słusznie wspomniał o akademii prowadzonej z Andrzejem Niedzielanem. Chodzi o AP Profi Zielonki. Teraz więc czas na zerknięcie w przeszłość, tą najbliższą, w której… jedna z drużyn obu byłych piłkarzy wystawiała zawodników pod fałszywym nazwiskiem! Zdarzały się także przypadki, gdy zawodnicy starsi grali w młodszych kategoriach, co oczywiście jest niedozwolone.

To nie był przypadek

Można mówić, że każdemu może się zdarzyć chwila słabości i ratować sytuacje, gdy nie ma się kim grać. Kłopot w tym, że AP Profi Zielonki dostała nie jeden, ale pięć walkowerów! Jak czytamy w tekście Mateusza Migi na Sport.tvp.pl z ubiegłego roku. – Z pięciu walkowerów PROFI w tym sezonie cztery dotyczą wstawienia nieuprawnionego zawodnika. Piąty walkower – za wyjazdowe spotkanie z Sandecją – to efekt zachowania Niedzielana, który nie zastosował się do polecenia sędziego i nie przeniósł się na trybuny – napisał krakowski dziennikarz.

Słuchajmy się byłych piłkarzy…

Nie dość, że kłamstwo bije z ust Radomskiego, to jeszcze martwi inna sprawa. Słowa, by posłuchać się byłych piłkarzy. Zresztą to nie jest odosobniony przypadek. Takie same żale można przeczytać lub usłyszeć z ust Tomasza Hajty czy Piotra Świerczewskiego. Jakimś dziwnym trafem, byli reprezentanci uzurpują sobie wyłączne prawo do tego, by być wyroczniami w kwestiach trenerskich. Kłopot w tym, że żaden z nich jest nie udowodnił jakichkolwiek predyspozycji do pracy w tym zawodzie.

Hajto wymądrza się w studiu Polsatu, często myli fakty i obraża przy tym gości, a gdy przychodziło trenować Jagiellonie czy GKS Tychy, to już nie było tak mu do śmiechu. Piotr Świerczewski z kolei za wielki sukces uważa utrzymanie Sandecji w końcówce ubiegłego sezonu, ale to byłoby na tyle w jego błyskotliwej karierze szkoleniowca. Radomski i Niedzielan firmują swoimi nazwiskami akademie oszukującą w rozgrywkach młodzieży. W ten sposób byli piłkarze budują swój autorytet po karierze. Ale w końcu oni znają zapach szatni, mają doświadczenie ligowe i reprezentacyjne, więc im się należy…