Andrzej Niewulis: „Chcemy skończyć na wyższym miejscu niż w poprzednim sezonie”

26.09.2020

W I lidze był bardzo ważną postacią Rakowa, jednak w wyniku kontuzji stracił prawie cały poprzedni sezon. Między innymi o poważnym urazie, rywalizacji w zespole, trenerze Papszunie oraz Danielu Szelągowskim porozmawialiśmy z obrońcą Rakowa Częstochowa Andrzejem Niewulisem.

Jak zdrowie?

Nie mam już żadnych problemów. Jest oczywiście kilka kwestii, na które muszę szczególnie zwracać uwagę w związku z tym, że jestem po urazie, jednak tego pilnuję. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że rekonstrukcja chrząstki zabierze mi aż tyle miesięcy gry w piłkę. Poddałem się zabiegowi w maju zeszłego roku, a tak naprawdę dopiero od niedawna jestem w optymalnej dyspozycji.

Czytałem pana wypowiedź z września 2019 i był pan wtedy bardzo optymistycznie nastawiony do powrotu na boisko. Mówił pan nawet, że być może jeszcze do końca rundy jesiennej wróci pan do grania.

Rzeczywiście trochę się to przeciągnęło. Co prawda na zimowym zgrupowaniu z Rakowem zagrałem w sparingu i nawet strzeliłem bramkę, ale czułem, że jestem bardzo daleki od mojego optimum. Na pewno kiedy udzielałem tego wywiadu, to nie spodziewałem się, że aż tyle czasu zajmie mi dojście do odpowiedniej formy fizycznej.

Teraz czeka pana bardzo trudna walka o miejsce w składzie, bo trio stoperów Wilusz, Petrasek i Piątkowski prezentuje się na ten moment bardzo dobrze.

Nie myślę o tym w ten sposób. Rywalizacja to część sportu, mnie pozostaje skupić się na treningu i czekać na swoją szansę. Jestem przekonany, że jak już wejdę do składu, to pokażę się z jak najlepszej strony.

Przejdźmy teraz do kwestii sportowych. Pomimo tego, że zaliczyliście bardzo dobry start w lidze (dziewięć punktów w czterech meczach – przyp. red.), nie macie małego niedosytu po spotkaniu z Legią?

Już mamy to dawno za sobą. Oczywiście byliśmy blisko remisu, a nawet grając w dziesiątkę mieliśmy okazję, żeby zainkasować trzy punkty, ale nie trawiliśmy tej porażki zbyt długo. Po prostu taki jest sport, poza tym graliśmy z Legią, czyli mistrzem Polski.

To było dopiero drugie przegrane przez was spotkanie w Bełchatowie od roku. Wygląda na to, że już trochę oswoiliście się z tym miejscem.

Dokładnie, w Bełchatowie czujemy się już jak w domu. Przede wszystkim możemy liczyć tam na gigantyczne wsparcie naszych kibiców. Oczywiście chcemy jak najszybciej wrócić na Limanowskiego, bo tam naszych fanów będzie jeszcze więcej, ale na pewno w Bełchatowie też nie możemy narzekać na frekwencję. Szczerze powiedziawszy byłem w szoku, że aż tylu kibiców tam jeździ. Na początku myślałem, że wysoka frekwencja utrzyma się przez dwa może trzy mecze, a na pozostałych spotkaniach będzie po kilkaset widzów. Nasi fani bardzo pozytywnie nas zaskoczyli w zeszłym sezonie i wiemy, że gdyby nie pandemia, to w tym byłoby identycznie.

Skoro już jesteśmy przy zeszłym sezonie – nie uważa pan, że zabrakło wam trochę doświadczenia? Parę razy traciliście głupie bramki w końcówkach.

Ten pierwszy sezon dla beniaminka zawsze jest szczególny. Wiadomo, kilka meczów przegraliśmy w głupi sposób, chociażby spotkanie z Arką w Gdyni. Prowadziliśmy 2:0 do 65. minuty i naprawdę graliśmy świetnie. Nagle straciliśmy pierwszą bramkę i wszystko się posypało. Było trochę takich momentów, w których w sposób bolesny zbieraliśmy doświadczenie, ale ogólnie uważam, że nasza gra wyglądała dobrze. Wydaje mi się, że wyciągnęliśmy wnioski z tego pierwszego sezonu i teraz w meczach stykowych umiemy utrzymać korzystny wynik.

Całkiem nieźle wychodzi wam też odrabianie strat.

Bardzo cieszy mnie to, że ta drużyna ma charakter. W trzech meczach tego sezonu jako pierwsi traciliśmy bramkę i w dwóch z nich potrafiliśmy odwrócić losy meczu na naszą korzyść. To dużo mówi o sile mentalnej tej drużyny.

Jednak macie też momenty w meczach, że trochę przysypiacie. Z Legią przespany początek spotkania, z Zagłębiem bardzo nerwowa końcówka.

Na pewno mogę się zgodzić, że z Legią źle weszliśmy w mecz. Być może było to spowodowane tym, że to był pierwszy mecz w sezonie. Nie uważam jednak, żeby to był nasz duży problem. Z Lechią i Podbeskidziem przeważaliśmy właściwie przez cały mecz, z Zagłębiem faktycznie mieliśmy słabszą końcówkę, ale wcześniej też mieliśmy więcej z gry. Ogólnie nie wiem, czy jest w Polsce zespół, który w każdym meczu przez 90 minut jest w stanie dominować. Oczywiście my do tego dążymy, jednak wciąż są w meczach takie momenty, że po prostu musimy się wycofać i zagrać niższym pressingiem.

Chciałbym pomówić trochę o rozwoju poszczególnych piłkarzy w waszej drużynie. Jak to się dzieje, że do tej pory przeciętni w skali naszej ligi zawodnicy, tacy jak Cebula czy Brown Forbes pod okiem trenera Papszuna łapią tak dobrą formę?

Przede wszystkim trener Papszun na pewno jest bardzo wymagający, jednak po tym, jak rozwija się ta drużyna, widać, że szkoleniowiec ma bardzo dobry pomysł na zespół. Myślę, że jego głównym atutem jest to, że ma bardzo dobre pomysły taktyczne i potrafi to w bardzo zrozumiały sposób przekazać zawodnikowi. Jest w tym bardzo systematyczny – dzień po dniu dokładnie tłumaczy, czego oczekuje od danego piłkarza. To jest jego najmocniejsza strona i tutaj upatrywałbym genezy w budowaniu takich piłkarzy jak Marcin, Felicio czy też Vladislavs Gutkovskis. Wszyscy ci zawodnicy poczynili duży progres i nawet nie mówię tutaj o suchych statystykach, ponieważ trener wymaga od piłkarzy ofensywnych też innych rzeczy, jak utrzymanie się przy piłce czy robienie innym zawodnikom miejsca.

Wydaje się, że poważnym kandydatem do powiększenia listy zawodników, którzy rozwinęli się pod okiem Marka Papszuna jest Daniel Szelągowski. Ma łatkę dużego talentu po świetnej końcówce sezonu i pytanie, czy na treningach faktycznie pokazuje taką jakość?

Bez żadnej fałszywości – od pierwszego treningu widać, że Daniel ma gigantyczny talent. Świetne prowadzenie piłki, duża dynamika, bardzo dobre wyszkolenie techniczne – ten chłopak to wszystko ma. Na pewno podjął bardzo rozsądną decyzję w wyborze klubu, bo tutaj ma fantastyczne warunki do rozwoju. Jeśli tylko będzie ciężko pracować, to ma szansę stać się naprawdę bardzo dobrym piłkarzem.

Zawodnikiem o podobnym profilu do Szelągowskiego jest Miłosz Szczepański, niestety obecnie leczy poważną kontuzję. Jak przebiega jego rehabilitacja?

Wszystko przebiega zgodnie z planem, niedługo ma wrócić do treningów, ale wiadomo, że po zerwaniu więzadeł ten powrót do pełnej sprawności trochę zajmie. Wydaje mi się, że Miłosz dopiero na wiosnę będzie w 100% gotowy do gry. Bardzo mu kibicuję, bo to zawodnik z unikatową techniką jak na polskie warunki i przy okazji bardzo sympatyczny człowiek.

Ostatnie pytanie – jaki jest cel Rakowa na ten sezon?

Na pewno nie odlatujemy po tym dobrym początku i twardo stąpamy po ziemi. Oczywiście mogę otwarcie powiedzieć, że chcemy poprawić miejsce, które zajęliśmy w poprzednim sezonie. Wiemy, że mamy dobrą drużynę i spokojnie możemy poprawić tę dziesiątą lokatę.

ROZMAWIAŁ: JULIUSZ SŁABOŃSKI

Fot: YouTube