Klich jak z Leeds, Linetty rodem z Italii. Przełomowe zgrupowanie dla piłkarzy środka pola
Październikowe spotkania reprezentacji Polski sprawiły, że nawet zawzięci krytycy Jerzego Brzęczka mogą choć na chwilę uśmiechnąć się pod nosem i wymienić więcej niż jeden pozytyw w grze naszej kadry. Największymi wygranymi minionego zgrupowania są z pewnością środkowi pomocnicy, którzy w końcu uwolnili swój potencjał ofensywny.
Utrzymany poziom z Premier League
Ciężko stwierdzić, kto bardziej obrywał za mocno przeciętną formę Mateusza Klicha w kadrze – selekcjoner Jerzy Brzęczek, który w opinii kibiców oraz ekspertów nie potrafił wkomponować piłkarza do drugiej linii reprezentacji i marnował cały potencjał zawodnika błyszczącego u Marcelo Bielsy, czy też sam zainteresowany, grający z orzełkiem na piersi w zupełnie innym stylu niż w Leeds United. W większości spotkań kadry Klich wyglądał blado, nie przekonywał swoją grą, nie odcisnął na niej piętna, jak robił to w każdym meczu na angielskich boiskach.
Trener Brzęczek konsekwentnie stawiał jednak na środkowego pomocnika, co opłaciło się w spotkaniu z Bośnią. W poczynaniach Klicha imponował luz, pewność siebie i odwaga. Próby bezpośrednich zagrań robiły wrażenie na kibicach. Kapitalnym podsumowaniem występu 30-latka była asysta do Roberta Lewandowskiego przy golu na 3:0. Można zaryzykować stwierdzenie, że było to najlepszy występ Klicha za kadencji Jerzego Brzęczka.
Każdemu kto planuje wejść do kasyna lub postawić zakład u bukmachera, radzimy mieć tę książkę pod ręką.
Największy wygrany zgrupowania
To jednak nie pomocnik Leeds został okrzyknięty największym wygranym październikowych spotkań reprezentacji Polski. Jeszcze większe odrodzenie w biało-czerwonych barwach zaliczył Karol Linetty. Nawet najstarsi górale nie pamiętali naprawdę udanego występu pomocnika w narodowych barwach. Dla samego zawodnika powołania do reprezentacji były raczej źródłem przykrych wydarzeń niż momentów chwały. Brak rozegranej choćby minuty na Euro 2016 oraz mundialu w Rosji był próbą charakteru dla Linettego.
25-latek wreszcie wykorzystał swoją szansę. Najpierw rozegrał świetny mecz z Finlandią, gdzie wykazał się ogromną zawziętością i pozytywną agresją. Był również niezwykle aktywny pod obiema bramkami. Pomimo zaledwie dziesięciu minut rozegranych z Włochami, zaliczył więcej udanych zagrań niż Grzegorz Krychowiak przez całe spotkanie. Przeciwko Bośni ponownie potwierdził wysoką formę, okraszając występ bramką kończącą jedną z najpiękniejszych akcji reprezentacji Polski w ostatnich latach. Linetty z zawodnika, który w kolejce do wejścia na murawę był pewnie nawet za asystentami selekcjonera, nagle stał się poważnym kandydatem do regularnej gry w pierwszym składzie.
Skończył z łatką przecinaka
W kontekście środka pola nie można zapominać również o pochwałach dla Jacka Góralskiego. Utarte frazesy, że to jedynie przecinak, człowiek od destrukcji można już włożyć między bajki. Góralski potrafi nie tylko odebrać piłkę i walczyć na boisku za trzech. 28-latek w kolejnym spotkaniu udowodnił, że jest w stanie posłać ciekawe zagranie do przodu. Wystawiając piłkarza Kajratu Ałmaty, w żadnym wypadku nie tracimy jednego zawodnika w środku pola do rozgrywania akcji.
Przyjemny ból głowy
Pamiętając rzecz jasna, że przez większość spotkania graliśmy z osłabionym rywalem, który na papierze jest słabszy od naszej kadry, nie możemy nie docenić występu środkowych pomocników w meczu z Bośnią. A przecież oprócz wymienionej trójki mamy jeszcze do dyspozycji Jakuba Modera, Grzegorza Krychowiaka czy też nieobecnego na zgrupowaniu Piotra Zielińskiego. Z drużyny, która bazowała na pojedynczych zrywach, dokonywanych najczęściej w bocznych sektorach, możemy stać się ekipą potrafiącą zmontować ciekawą akcję w środku pola. Kibice po raz pierwszy od dawna na kolejne spotkanie naszej kadry mogą oczekiwać z ekscytacją. A nie w nerwowym napięciu, obawiając się nędznej jakości widowiska.