Zemścić się za lata upokorzeń. Everton z wielkimi nadziejami przystępuje do derbów Merseyside

17.10.2020

Na papierze rywalizacja pomiędzy niedawnym triumfatorem Ligi Mistrzów oraz aktualnym mistrzem Anglii z drużyną, która poprzedni sezon Premier League zakończyła w środku stawki jest niezwykle łatwa do wytypowania. Patrząc jednak wyłącznie na start obecnych rozgrywek, można zakładać, że sobotnie derby Liverpoolu zapowiadają się najciekawiej od lat. 

Dziesięć lat i ani dnia dłużej!

Starcia Evertonu z Liverpoolem zostały w ostatniej dekadzie absolutnie zdominowane przez piłkarzy “The Reds”. Data ostatniego triumfu “The Toffees” nad lokalnym rywalem jest jednak niezwykle symboliczna i co bardziej przesądnym fanom Evertonu daje nadzieje na korzystne zakończenie dzisiejszego spotkania. Piłkarze z Goodison Park ostatni raz pokonali Liverpool 17 października 2010 roku, czyli równo dziesięć lat temu. Jak dawne były to dzieje, najlepiej świadczy lista strzelców goli z tamtego spotkania. Everton prowadzony wówczas przez Davida Moyesa wygrał 2:0, a jedną z bramek zdobył obecny menedżer Arsenalu, Mikel Arteta. 

Dla młodszych fanów Evertonu starcia z największym rywalem były jedynie traumą i pogłębianiem kompleksów wobec bardziej utytułowanych rywali. Patrząc na ostatnie lata, jednym z niewielu pozytywnych akcentów był kapitalny strzał z woleja Phila Jagielki, który we wrześniu 2014 roku dał w samej końcówce spotkania remis na Anfield. 

Idealny moment dla Evertonu

Czy fani Evertonu mogli sobie wyobrazić lepszy moment na rozegranie spotkania derbowego? “The Toffees” zanotowali fenomenalny start w Premier League, wygrywając wszystkie cztery mecze. Piłkarze Carlo Ancelottiego potrafili wysoko pokonać West Brom (5:2) czy Brighton (4:2), ale również pokonali Tottenham (1:0), który w kolejnych meczach udowodnił, że wcale nie znajduje się w kiepskiej formie. Liverpool natomiast po niezłym początku i zwycięstwach nad Chelsea (2:0) oraz Arsenalem (3:1), nieoczekiwanie przegrał z Aston Villą. Choć słowo przegrał jest w tym wypadku ogromnym komplementem dla “The Reds”. Piłkarze Jurgena Kloppa zostali upokorzeni na Villa Park, zbierając baty od kapitalnie dysponowanych gospodarzy. Wynik 7:2 i tak nie był wcale najgorszym rezultatem dla Liverpoolu, który przy większym pechu mógł stracić jeszcze kilka bramek. Reakcje przy ławce trenerskiej Jurgena Kloppa najlepiej świadczą o tym, że Niemiec był w kompletnym szoku oglądając to, co dzieje się na boisku. Menedżer Liverpoolu zdaje sobie sprawę, że jeśli szybko nie pozbiera zespołu, to dziesięcioletnia seria meczów bez porażki z Evertonem może dobiec końca. Na co najbardziej musi uważać ekipa mistrzów Anglii?

Każdemu kto planuje wejść do kasyna lub postawić zakład u bukmachera, radzimy mieć tę książkę pod ręką.

Najlepsza ofensywa w lidze

W początkowym stadium sezonu na największe wyróżnienie w szeregach Evertonu zasługują piłkarze z linii ataku. Carlo Ancelotti ustawia swój zespół w formacji 4-3-3, gdzie ofensywne trio tworzy James Rodriguez, Richarlison oraz Dominic Calvert-Lewin. 

Kolumbijczyk na Goodison Park trafił pod skrzydła swojego piłkarskiego ojca. Można było zatem oczekiwać, że James w drużynie Ancelottiego ponownie odzyska radość z gry w piłkę i udowodni, że w poważnym futbolu nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. To przecież w drużynach dowodzonych przez Włocha ofensywny pomocnik prezentował najwyższą dyspozycję. Tak było w Realu Madryt w sezonie 2014/15, podobna sytuacja miała miejsce w Bayernie Monachium. Jednak chyba nawet najwięksi optymiści nie mogli oczekiwać tak wybornego początku sezonu w wykonaniu Rodrigueza. Trzy gole i taka sama liczba asyst w pierwszych pięciu spotkaniach to wynik naprawdę fenomenalny. Oprócz tego dochodzi duża liczba wykreowanych sytuacji partnerom z zespołu i, co zaskakujące w przypadku tego zawodnika, całkiem sporo zanotowanych odbiorów (17). Oczywiście z grą w defensywie najczęściej jest u Kolumbijczyka na bakier. Warto jednak dać Jamesowi nieco więcej swobody, skoro w zamian potrafi zrobić tak niekonwencjonalne rzeczy pod bramką rywala. 

Gigantyczny progres pod wodzą Ancelottiego

Nawet tak świetna dyspozycja Rodrigueza nie zapewniła mu nagrody piłkarza miesiąca w Premier League. Tę bowiem zgarnął jego klubowy kolega, Dominic Calvert-Lewin. Ostatni miesiąc był dla 23-latka wręcz kosmiczny. W klubie ładował gola za golem, strzelając łącznie dziewięć bramek w sześciu spotkaniach! Świetną postawą w Evertonie zapracował na powołanie do reprezentacji Anglii. W koszulce “Synów Albionu” podtrzymał kapitalną passę, zdobywając gola w debiutanckim występie przeciwko Walii (3:0). 

Calvert-Lewin imponuje świetnymi warunkami fizycznymi, dzięki którym potrafi strzelać bramki zarówno obiema nogami, jak i głową. Posiada kapitalny timing, który znacznie poprawił, odkąd rozpoczął współpracę z Ancelottim. Świeżo upieczony reprezentant Anglii wraz z Koreańczykiem Sonem znajduje się na czele klasyfikacji strzelców Premier League. Jeśli jego współpraca z Jamesem oraz Richarlisonem dalej będzie przebiegać wzorcowo, może powalczyć nawet o koronę króla strzelców ligowych rozgrywek. 

Dobrze funkcjonująca maszyneria

Oczywiście nie tylko linia ofensywna w Evertonie funkcjonuje odpowiednio. Kapitalnymi wzmocnieniami drugiej linii okazali się Abdoulaye Doucoure oraz Allan. Bardzo ważną rolę w drużynie pełnią również boczni obrońcy. Seamus Coleman oraz Lucas Digne potrafią zapędzić się pod bramkę rywali i wspomóc ofensywne trio przy rozmontowaniu obrony rywali. Obaj piłkarze często otrzymują podania od Jamesa Rodrigueza. Kolumbijczyk regularnie podaje piłkę na obieg do jednego z defensorów lub zagrywa długie crossowe podania w poprzek boiska, które sieją zamęt w szeregach przeciwników. 

Przybycie na Goodison Park Jamesa Rodrigueza poprawiło również jakość wykonywanych stałych fragmentów gry. Dzięki temu Michael Keane oraz Yerry Mina już na starcie sezonu zdążyli wpisać się na listę strzelców. 

Zwiększenie prestiżu liverpoolskiej rywalizacji

Obsypując komplementami ekipę Evertonu należy również pamiętać, z kim piłkarze Carlo Ancelottiego zmierzą się w sobotnie popołudnie. Będzie to rywal świeżo po wstydliwej porażce, mający swoje problemy. Trzeba jednak zaznaczyć, że to właśnie mistrzowskie ekipy takie jak Liverpool potrafią jak żadne inne w ekspresowym tempie gasić wszelkie pożary i dusić w zarodku mniejsze lub większe kryzysy. 

Z pewnością silny Everton będzie wartością dodaną dla całej ligi. Derby Merseyside wobec ogromnej dysproporcji w umiejętnościach piłkarzy obu ekip w ostatnich latach straciły nieco na prestiżu. Pierwszy, istotny krok w stronę przywrócenia im należytego szarmu i blasku możemy zaobserwować już dzisiejszego popołudnia. Wszystko w nogach piłkarzy Evertonu, którzy po latach przyglądania się z zazdrością sukcesom odnoszonym przez największych rywali, sami mogą choćby na chwilę poczuć się władcami Liverpoolu. 

Fot: Twitter Everton