El Clasico z dwóch perspektyw. Dlaczego Real, a dlaczego Barcelona? [SONDA]

24.10.2020

El Clasico w październiku? Nic dziwnego, w ostatnich latach dość częsta praktyka. Tyle że zazwyczaj mieliśmy za sobą kilka ligowych meczów więcej oraz pełne trybuny. Tym razem jesteśmy na samym początku sezonu LaLiga, a wielkie Camp Nou będzie świecić pustkami. W tej niecodziennej scenerii zobaczymy starcie Barcelony z Realem Madryt. Co nas czeka? O to zapytaliśmy osoby, które codziennie wnikliwie śledzą losy swoich ulubionych klubów.

O zdanie zapytaliśmy obie strony. Barcelona to głos Julii Cichej, redaktor naczelnej FcBarca.com oraz Michała Gajdka z podcastu 9CAMPNOU, z kolei głosem Realu byli redaktorzy serwisu RealMadryt.pl w osobach Mateusza Kupca oraz Macieja Leszczyńskiego. Do tego grona dołączamy kibica Realu, ale „grającą” w neutralnych barwach redakcji OLE Magazyn, Kingę Wiśniewską.

Jeszcze sezon dobrze nie ruszył, a już jedni i drudzy dwukrotnie w lidze tracili punkty. O ile remisy z Sevillą(Barca) oraz Realem Sociedad(Real) można zrozumieć, o tyle porażki w ostatni weekend już nie bardzo. Do tego w środku tygodnia Real ośmieszył się z rezerwowym Szachtarem. Kogo można zatem wyróżnić jako faworyta tego meczu?

Julia Cicha: Trudno o faworyta, jak to zwykle bywa w El Clasico, ale jednak delikatne wskazanie jest tym razem na Barcelonę. Nieco lepsza gra, do tego mecz u siebie, więc i oczekiwania większe.

Michał Gajdek: Nie chcę mówić banałami w stylu „klasyk rządzi się swoimi prawami”, ale naprawdę trochę tak jest. Moim zdaniem obecnie w nieco lepszej formie jest mimo wszystko Barcelona, ale to bardzo specyficzny mecz. Dość powiedzieć, że Katalończykom łatwiej gra się na klasyki na Bernabeu niż u siebie. Powiem po boksersku: „remis ze wskazaniem na Barcelonę”.

Mateusz Kupiec: Faworytem klasyku jest Barcelona i trudno z tym dyskutować. Forma zaprezentowana przez Real Madryt w dwóch ostatnich meczach była dramatyczna. Barça może nie zachwyciła w spotkaniu z Getafe, ale w Lidze Mistrzów zrobiła swoje i w lepszych nastrojach podchodzi do tego pojedynku.

Maciej Leszczyński: Teoretycznie faworytem jest Barcelona, bo gra u siebie. Natomiast od wielu lat forma, w której drużyny są przed klasykiem, nie zawsze była miarodajna. Real Madryt niejednokrotnie jechał jak na ścięcie, a potrafił wygrać. Był liderem i przyjmował manitę. Grał u siebie z wielkimi nadziejami na mistrza, a dostawał po tyłku od Barcy. Dlatego forma nie powinna tak bardzo martwić.

Jeśli chodzi o mecz z Szachtarem, widoczny był brak Sergio Ramosa. Ale nie jako środkowego obrońcy, a jako lidera. Na pewno pomógłby podnieść się z kolan po pierwszym czy drugim golu, a nie dopiero po trzecim. Brakowało jego osobowości i osobowości drużyny. Podobnie zresztą było przed tygodniem w lidze. Brakowało werwy, ale bardziej w ofensywie niż defensywie. Wtedy też początek meczu był fatalny. Ale zauważmy, że Barcelona swój mecz w Lidze Mistrzów też zagrała dość kiepski.

Nie spodziewam się fajerwerków, choć chciałbym się mylić i zobaczyć coś takiego, jak kilka lat temu, gdy po 20. minutach mamy cztery gole i żadna z ekip nie żałuje otwartego futbolu.

Kinga Wiśniewska: Myślę, że ten mecz nie ma wyraźnego faworyta. Ostatnie mecze ligowe pokazały, że zarówno ekipa Azulgrany, jak i Królewskich ma problemy. Barcelona podbudowała się co prawda wysokim zwycięstwem w Lidze Mistrzów, ale Real też po ostatnich porażkach będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Myślę, że obie drużyny mogą nas zaskoczyć.

Jeszcze kilka lat temu El Clasico było gwarantem gradu goli. Tymczasem patrzymy na pięć ostatnich meczów, a w nich padło ledwie 8 goli. Skąd taka zmiana?

Julia Cicha: Trudno nie wymienić tutaj odejścia Cristiano Ronaldo… Myślę, że jednak odpowiedzialny za to jest też ogólny spadek formy obu drużyn. Barcelona i Real nie grają tak jak 3 czy 8 lat temu, a kiedy dyspozycja zespołu jest gorsza, zaczyna się większa ostrożność i bardziej zachowawcza gra.

Michał Gajdek: Przyczyn upatrywałbym u trenerów – ulubiony wynik Zidane’a to 1-0, a i Valverde nie był nadto nastawiony na ofensywę i piękną grę. Myślę, że w tym meczu możemy mieć przełamanie tej tendencji, bo za Koemana Barcelona gra zdecydowanie bardziej do przodu.

Mateusz Kupiec: Nie ma już Cristiano Ronaldo, a Messi w kilku ostatnich El Clasico nie trafiał do siatki. To jest moim zdaniem główny powód, bo pozostali zawodnicy, mimo że ze światowego poziomu, jednak nie dorównują tym dwóm wielkim graczom.

Maciej Leszczyński: Najłatwiej byłoby się skupić na Cristiano Ronaldo, który gwarantował gole w dużych liczbach. Natomiast skupiłbym się także na Messim, który nie jest w tak wybitnej formie, jeśli chodzi o klasyki. Od odejścia Ronaldo, Messi strzelił tyle samo goli, co Portugalczyk, czyli jest 0:0 od 2018 roku. Potrafił robić rzeczy większe, o czym mówił ostatnio Ronald Koeman. Forma napastników w obu zespołach jest sporym kłopotem. Benzema był bohaterem końcówki ubiegłego sezonu, a teraz jest ewidentnie pod formą. Barcelona miała swoje przejścia z napastnikami – nie strzelający goli Suarez czy Griezmann bez formy. Uważam, że też Messi nie dawał czegoś ekstra od siebie do czego przyzwyczaił. Mimo tego jest najlepszym piłkarzem Blaugrany, ale to już chyba nie ten zawodnik strzelający 70 czy 50 goli w roku kalendarzowym.

Gra się też tak, jak przeciwnik pozwala. Gdy Real gra swój pragmatyczny futbol, a Barcelona nie jest już tą naoliwioną maszyną Guardioli, to tych goli siłą rzeczy brakuje. Myślę, że Real może robić w ofensywie znacznie więcej podczas klasyków. Jak defensywa Barcy jest podatna na dobry atak, widzieliśmy w Lizbonie, na przykładzie Bayernu. Z mojej perspektywy fajnie byłoby zobaczyć tak bezradną Barcę w tyłach. Tyle że atak Realu nie jest na takim poziomie, by zrobić chociaż połowę tego, co robił Bayern…

Kinga Wiśniewska: Obie drużyny w ostatnim czasie skupiają się głównie na wynikach drużyny, a nie na kwestiach indywidualnych. Kiedyś była to rywalizacja strzelecka pomiędzy Messim a Ronaldo. Madryt miał w lidze na przykład tendencję do tego, że tracił dużo bramek, ale w końcówce strzelał dwa razy więcej, odrabiając straty. Po odejściu Ronaldo się to zmieniło. Jedynym pewnym zawodnikiem w ataku pozostaje Benzema. Z kolei Barcelona jest uzależniona głównie od predyspozycji Messiego.

Latem w Barcelonie był pożar za pożarem. Tutaj nowy trener, potencjalne odejście Messiego i dymisja prezydenta. W Madrycie wielki spokój i zero transferów. Jak to wpływa na oba kluby?

Julia Cicha: Gdyby miało się odbić, to już by się odbiło. Najnowszy wywiad Pique pokazuje dość wyraźnie, że zawodnicy wiedzą, co się dzieje, i nie są zadowoleni, ale równocześnie na boisku czują się coraz lepiej. Wierzę, że nawet wobec burzy o obniżenie pensji, co potencjalnie mogłoby wpłynąć na postawę na boisku, piłkarze okażą się ambitnymi profesjonalistami.

Michał Gajdek: Nie sądzę, że relacje na linii zarząd-piłkarze będą miały bezpośredni wpływ na postawę tych ostatnich na boisku. Natomiast pośrednio oczywiście, że może się to zdarzyć, zresztą już go trochę widzimy – to zarząd tak „zbalansował” kadrę, że mamy w klubie kilku zawodników, którzy najlepiej czują się na jednej pozycji, czyli za napastnikiem (Messi, Coutinho, Griezmann, nawet Pedri), ale właśnie tego napastnika brak. I tu upatrywałbym ewentualnych problemów sportowych Barcelony w tym sezonie.

Mateusz Kupiec: Real Madryt moim zdaniem rozsądnie podszedł do okienka transferowego, chociaż może się do odbić na dyspozycji sportowej. Niektóre pozycje wymagają wzmocnień, lecz trzeba na nie poczekać do kolejnego lata. Ostatnie mecze pokazują jednak, że może dojść do zmiany… ale na stanowisku trenera. Może to nie nastąpi za chwilę, jednak pozycja Zidane’a nie jest już tak mocna, jak była wcześniej.

Maciej Leszczyński: Prawda jest taka, że to była droga, którą należało wybrać. Bez względu na to, jak ten sezon się skończy. To była kwestia moralno-psychologiczna. Real poprosił swoich piłkarzy o obniżenie wynagrodzeń i chciał być w porządku wobec nich. Wydaje mi się, że wzmocnienie Realu Madryt to kwestia wydatku 100 milionów euro. Pytanie, ilu takich zawodników jest na rynku? Kylian Mbappe chyba nie był do wyjęcia na teraz. A Real nie chciał się wpędzać w jakiekolwiek długi przed zakupem Mbappe w niedługiej przyszłości. Celem klubu na lato było to, żeby bilans zysków i strat się zgadzał. Sama obecność pandemii sprawiała, że Królewscy nie mogli liczyć na 180 milionów euro przychodu i trzeba było to wszystko zbalansować. Stąd transfery Hakimiego i Reguillona. Uważam, że należało to zrobić. Powrót Odegaarda do klubu? Darmowy transfer, ale też pewna niespodzianka.

Można porównywać sytuacje transferową Realu do Chelsea czy Manchesteru City, które wydawały sporo pieniędzy na piłkarzy, może bardzo dobrych, ale nie takich, którzy odmieniają strategię klubu o 180 stopni. Natomiast powiedzmy, że ogromne przychody gwarantują kibice na trybunach. Kluby w Hiszpanii, zwłaszcza te duże, musiały pewne rzeczy przedefiniować. W Anglii dużo większy procent przychodów pochodzi z transmisji telewizyjnych, więc mieli czym płacić. Real być może miałby czym, gdyby wziął kredyt, ale nie chciał tego robić. Gdyby teraz tak się stało i kupili kogoś za 60-70 milionów, nie udałoby się kupić Mbappe. Jego uważam za absolutny „must have”. Ten romans pomiędzy Realem a Francuzem musi w końcu mieć pozytywny skutek.

Kinga Wiśniewska: Na pewno obie sytuacje miały negatywny wpływ na drużynę. Barcelona zmagała się z kryzysem sportowym i instytucjonalnym, co miało negatywny wpływ również na zakończenie poprzedniego sezonu. Konflikt Bartomeu z Messim przełożył się na poczynania całej drużyny. Ten kryzys wykorzystał wówczas Real, który był zupełnym przeciwieństwem Azulgrany, imponował poukładaniem. To, co dzieje się w Barcelonie ma wpływ na Real i odwrotnie. Real z kolei podszedł do tego sezonu nieprzygotowany. Większe inwestycje przełożono na następny rok, a kadrę pomniejszono o niepotrzebnych zawodników. Początek sezonu pokazał jednak problemy los Blancos zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Sezon zaczął się dwa miesiące temu, a w drużynie Zizou więcej problemów niż stabilizacji.

Ansu Fati to już zawodnik pierwszego składu, ale Pedri dopiero wchodzi do drużyny. Tymczasem obaj we wtorek strzelali gole jako duet niepełnoletnich graczy. Z drugiej strony Vinicius Junior potrafiący coraz lepiej kończyć akcje.

Julia Cicha: Nie można oczekiwać od Fatiego magii co mecz, w końcu wciąż ma 17 lat, ale gol czy nawet dwa nie byłyby dużym zaskoczeniem.

Michał Gajdek: Moim zdaniem Ansu ma wszystko, żeby już w sobotę zostać gwiazdą klasyku, na chwilę obecną to piłkarz Barcelony w najlepszej formie. Ale i Pedri zasługuje na słowa uznania – wszyscy skupiają się na Ansu, a jednocześnie nawet młodszy zawodnik wchodzi przebojem z drugoligowego Las Palmas do składu Barcelony. Wydaje mi się że ten brak presji może mu tylko pomóc, ale zdecydowanie trzeba docenić to, co osiąga.

Mateusz Kupiec: To nie są jeszcze zawodnicy, którzy potrafią wskoczyć w rolę, jakie odgrywali swego czasu Ronaldo z Messim. Obecnie El Clasico jest dla mnie starciem dwóch wielkich drużyn, a nie dwóch piłkarzy. Być może w przyszłości się to zmieni, chociaż do tego długa droga.

Maciej Leszczyński: Obaj mogą być gwiazdami tego meczu. Ansu Fati na dzisiaj dla mnie jest zawodnikiem numer 2 w ofensywie Barcelony. On może nie jest spektakularny do 20. metra przed bramką, ale wykończenie ma kapitalne, nie można mu nic zarzucić. Pod względem strzeleckim to jest kapitalny start sezonu dla niego.

Podobną pozycję w Realu ma Vinicius. Bezdyskusyjna jest pozycja Karima Benzemy, a zanim jest właśnie Brazylijczyk. Uważam, że Zidane nie wystawi dwóch środkowych napastników. Wybierze Benzemę, Viniciusa i kogoś trzeciego. Vini pokazuje, że potrafi popracować nad wykończeniem i ta poprawa jest ewidentna. Ma najwięcej goli w Realu, a jeszcze niedawno jego podstawa pod bramką przeciwnika była obiektem drwin.

Kinga Wiśniewska: Myślę, że takich pojedynków pomiędzy poszczególnymi zawodnikami może być znaczenie więcej, Courtois vs Neto, Odriozola vs Alba, Odegaard vs Coutinho, Valverde vs De Jong, no i oczywiście Benzema vs Messi. Wszystko zależy od tego, jakich zawodników zobaczymy w wyjściowych „11” . Na pewno Vinicius i Fati zwracają na siebie szczególną uwagę zarówno mediów, jak i kibiców obu drużyn. To młodzi, utalentowani zawodnicy, którzy pomimo bardzo młodego wieku w bardzo krótkim czasie stali się ważnymi ogniwami swoich drużyn. Zarówno w ekipie Los Blancos, jak i Azulgrany młodość odgrywa w ostatnim czasie bardzo ważną rolę. Vinicius ma już na swoim koncie udany występ w El Clásico w marcu, kiedy swoją bramką dołożył cegiełkę do zwycięstwa drużyny. Z kolei Ansu wszedł wtedy z ławki rezerowowych i nie potrafił pomóc drużynie w odwróceniu losów meczu.

Gdzie Barcelona będzie miała przewagę nad Realem?

Julia Cicha: Jeśli zagra Marcelo – zdecydowanie prawa strona Barcelony. W innym przypadku i tak upatrywałabym siłę Barcy w skrzydłach, ponieważ na środku będzie ciężko.

Michał Gajdek: W ataku. Real ostatnio słabo wygląda w defensywie, a ofensywni piłkarze Barcelony pokazali, że są w formie, z wyłączeniem Griezmanna. Zwłaszcza jeżeli Koeman zaufa na skrzydle Trincao lub Dembele to boki Barcelony będą zabójcze.

Mateusz Kupiec: W ofensywie, nie da się z tym dyskutować. Barcelona ma Messiego, który w pojedynkę potrafi odmienić losy meczu. W Realu Madryt takiego gracza obecnie nie ma. To według mnie największa przewaga Katalończyków nad Królewskimi.

Maciej Leszczyński: Co ciekawe jedni i drudzy będą mieli kłopot po tej samej stronie. Barcelona na lewej obronie, bez względu na to kto wystąpi. Czy Alba po kontuzji, czy Dest, Real tam poszuka słabości. Tyle że prawa obrona Realu też jest na ten moment słabością. Również bez względu na obsadę personalną – Nacho, Eder Militao czy Lucas Vazquez. Z kolei po drugiej stronie może być fajna rywalizacja Sergi Roberto kontra Ferland Mendy i może być kluczowa dla losów spotkania. Ale często mówi się, że jesteś tak mocny, jak twoje najsłabsze ogniwo. Więc mamy najsłabsze ogniwa na jednej stronie, a na drugiej mamy kompletne przeciwieństwo.

Kinga Wiśniewska: Ciągle posiada w swych szeregach Messiego, który jeśli będzie miał swój dzień, jest w stanie sam przesądzić o losach meczu. Real po odejściu Ronaldo nie „dorobił się” póki co w swoim składzie jego godnego następcy.

Gdzie Real może mieć przewagę nad Barcą?

Julia Cicha: Solidny środek pola oraz skała w obronie, czyli Sergio Ramos, który prawdopodobnie zdąży się wyleczyć.

Michał Gajdek: W bramce – Courtois od pewnego czasu to zdecydowanie najlepszy piłkarz Realu. Neto zastępuje Ter Stegena lepiej niż można się było spodziewać, ale to Courtois może okazać się kluczowy przy obronie jakiejś nieprawdopodobnej sytuacji.

Mateusz Kupiec: Tutaj musiałem się dłużej zastanowić, ale powiedziałbym, że środek pola. Jednak warunkiem tutaj jest dobra dyspozycja graczy Realu Madryt, a z tym ostatnio było niezbyt dobrze. Jeśli Kroos, Modrić, Valverde czy Casemiro odpowiednio się zmobilizują, mogą odegrać ważną rolę w tym spotkaniu.

Kinga Wiśniewska: Po tym, co zaprezentował Real w dwóch ostatnich meczach trudno znaleźć jakiś obszar, w którym Real ma przewagę nad swoim sobotnim rywale. Jeśli już to jednym takim punktem wydaje się być obsada pozycji bramkarza. Thibaut Courtois po okresie chimerycznej gry w początkowej fazie swojej kariery w barwach Królewskich nabrał pewności siebie i jest obecnie najmocniejszym ogniwem bloku defensywnego. Jeśli jednak w tym łańcuchu zabraknie Sergio Ramosa, to ta przewaga może okazać się tylko pozorna.

Typ na mecz

Julia Cicha: 2:0 dla Barcelony.

Michał Gajdek: 3-1 dla Barcelony, z dubletem Ansu.

Mateusz Kupiec: Oczywiście zwycięstwo Realu Madryt, chociaż wiem, że to jest bardziej myślenie życzeniowe niż racjonalne spojrzenie na mecz.

Maciej Leszczyński: 3:1 dla Realu

Kinga Wiśniewska: Remis, 2:2