Mateusz Majak: “Klasyk zawsze generuje niesamowite emocje”

24.10.2020

Już o godzinie 16:00 rozpocznie się spotkanie, na które wszyscy sympatycy hiszpańskiego futbolu czekali od momentu startu sezonu. Przed El Clasico porozmawialiśmy z Mateuszem Majakiem, dziennikarzem stacji Eleven Sports. Co się dzieje z formą Realu Madryt? Czy Zinedine Zidane gra z Barceloną o posadę? Jak możemy ocenić dotychczasową pracę Ronalda Koemana na Camp Nou? O tym dowiecie się z poniższej rozmowy. 

Real na początku sezonu nie imponuje wysoką formą, co potwierdziło się w niedawnym meczu Ligi Mistrzów z Szachtarem. Jeśli miał to być test przed spotkaniem z Barceloną, to został on oblany. 

Mecze Realu oglądam od około 20 lat. Podejrzewam, że widziałem jakieś 90% wszystkich spotkań od tamtego czasu. Pamiętam duże wpadki i kompromitacje, począwszy od 2:6 z Barceloną na Santiago Bernabeu, po 0:5 z “Dumą Katalonii” na Camp Nou. Widziałem porażki w 1/8 finału Ligi Mistrzów, czy też przegrane starcia w Pucharze Króla z zespołami grającymi w niższych ligach. Muszę jednak przyznać szczerze, że tak żenująco słabego Realu Madryt jak w meczu z Szachtarem to chyba jeszcze nie widziałem. To, co Real zaprezentował w pierwszej połowie nie nadawałoby się nawet na poziom A-klasy, nikomu oczywiście nie ubliżając.

Co zatem stało się w meczu z Szachtarem, że wyglądało to aż tak źle?

Wpływ miało na to wiele czynników. Jednym z nich była z pewnością nieobecność Sergio Ramosa. Wiem, że zwraca się na to uwagę już od kilku miesięcy. Widzieliśmy to już przy okazji starcia z Manchesterem City w poprzednim sezonie Ligi Mistrzów czy też dwa lata temu w meczu z Ajaxem na Santiago Bernabeu. Brak Sergio Ramosa to nie tylko utrata odpowiedniej mentalności, pozytywnej agresji w grze. Widać po prostu, że Real gra wtedy zupełnie inaczej. W meczu z Szachtarem, kiedy ukraiński zespół ruszał do ataku i posyłał prostopadłe piłki za plecy obrońców, defensywa “Królewskich” znajdowała się w totalnej rozsypce. Wyglądało to tak, jakby na boisku spotkało się czterech przypadkowych ludzi i nagle próbowało grać na wysokim poziomie. Kiedy w wyjściowym składzie Realu brakuje Hiszpana, to linia obrony nie potrafi wysoko odbierać piłek. Aspekt ten był cechą charakterystyczną drużyny w poprzednim sezonie. Pod tym względem ten zespół się wyróżniał. Jednak kiedy nie ma Ramosa, czytanie gry oraz gra na wyprzedzenie i wysoki pressing na połowie przeciwnika praktycznie nie funkcjonuje. Na pewno jednak przyczyn porażki jest więcej. 

Każdemu kto planuje wejść do kasyna lub postawić zakład u bukmachera, radzimy mieć tę książkę pod ręką.

W mediach pojawiły się głosy, że Zinedine Zidane w El Clasico będzie grać o posadę. Podzielasz ten pogląd? 

Myślę, że na to trzeba spojrzeć z dwóch perspektyw. Po pierwsze, z perspektywy Florentino Pereza. Myślę, że akurat pod tym kątem posada Zinedine’a Zidane’a nie jest zagrożona. Prezydent Realu jest w nim zakochany. Pamiętam konferencję prasową, na której Zidane obwieścił światu, że odchodzi z klubu. Mina Pereza mówiła wtedy wszystko. Prezydent nie mógł się pogodzić, że Zidane podjął decyzję o opuszczeniu Realu. Później, kiedy trzeba było się ratować po nieudanych kadencjach Lopeteguiego i Solariego, Perez naturalnie zwrócił się do Francuza. Nie wyobrażam sobie więc, że w przypadku porażki w Klasyku, miałby go zwolnić. Natomiast nie jestem do końca przekonany, czy sam Zidane będzie chciał dalej prowadzić Real. Szkoleniowiec “Królewskich” może dojść do takich samych wniosków jak pod koniec pierwszej kadencji, że z tej grupy piłkarzy wycisnął już wszystko i nie jest w stanie wpłynąć na tych piłkarzy tak mocno, żeby grali na swoim optymalnym poziomie. 

Czy zatem patrząc z perspektywy czasu Zidane nie popełnił błędu, pozbywając się z klubu takich piłkarzy jak Sergio Reguilón, Achraf Hakimi, James Rodriguez czy Dani Ceballos? 

Łatwo stwierdzić to po fakcie. Oczywiście od jakiegoś czasu mówiło się, że Real potrzebuje trochę świeżej krwi. Odejście wymienionych piłkarzy z klubu wynikało z tego, że Zidane nie ufa takim zawodnikom jak Hakimi czy Reguilon i wolał stawiać na kogoś innego. Klub starał się również ratować swój budżet. Pod tym względem te transfery były jak najbardziej pomocne, gdyż pozwoliły w miarę pozytywnie zamknąć rok Realu Madryt pod względem finansowym. 

Wydaje się, że zwłaszcza Reguilon mógłby wnieść sporo jakości do gry Realu. Marcelo nie jest już bowiem tym samym zawodnikiem co kiedyś. 

Brazylijczyk od sezonu lub dwóch nie prezentuje już tak wysokiego poziomu jak wcześniej, kiedy triumfował z Realem w Lidze Mistrzów i był zdecydowanie najlepszym lewym obrońcą na świecie. Gdy patrzymy również na takich piłkarzy jak Lucas Vazquez czy Nacho, widać, że w Realu brakuje nieco świeżej krwi. Miłość Zidane’a do starej gwardii, z którą święcił największe triumfy jest chyba zbyt duża. Oczywiście to okienko transferowe było trudne. Ciężko było ściągnąć nowych zawodników, ale może rzeczywiście warto było pozbyć się kilku postaci, które “zasiedziały się” w Realu i zdecydowanie obniżyły loty. Zamiast nich można było postawić na piłkarzy, którzy rozwijali się w Borussii Dortmund, Sevilli czy też kilku innych klubach.

Czy uważasz, że w najbliższym Klasyku w szeregach Realu znów może pojawić się bohater nieoczywisty, jak ostatnio choćby Mariano Diaz? 

Obecnie w szeregach Realu nie ma chyba takiej postaci, która mogłaby być takim nieoczywistym bohaterem. Jeśli na kogoś będą liczyli kibice Realu, to w pierwszej kolejności pewnie na Viniciusa, w drugiej na Sergio Ramosa, o ile oczywiście zagra. Trzecią opcją będzie Karim Benzema i na tym tak naprawdę możliwości się kończą. Na dobrą sprawę ciężko nawet znaleźć postać, która mogłaby zostać takim bohaterem, mając na uwadze formę poszczególnych zawodników.

Taką postacią nie mógłby zostać Luka Jović? Serb ostatnio otrzymuje nieco więcej minut od Zidane’a. Uważasz, że napastnik wróci do łask i w dłuższej perspektywie może zostać pełnoprawnym dublerem Karima Benzemy?

Nie sądzę. Jest to zupełnie inny typ napastnika niż Benzema. Nie ma się co oszukiwać – na ten moment Luka Jović w Realu się nie sprawdza. Serb byłby z pewnością bohaterem nieoczywistym meczu z Barceloną. Nie wiem, czy nie byłby to dla niektórych większy szok niż zdobycie bramki przez Mariano Diaza w poprzednim El Clasico. Mówiąc jednak szczerze, nie widzę tego. Gdy Jović trafiał do Realu, oczekiwałem po nim bardzo dużo. Pamiętam go doskonale z rozgrywek Bundesligi, gdzie świetnie prezentował się w Eintrachcie Frankfurt. Od kiedy trafił do stolicy Hiszpanii jest cieniem tamtego piłkarza. Gdyby Serb był w stanie coś wyczarować i zdobyć bramkę na Camp Nou, byłby to wielki szok. Patrząc jednak na Jovicia i widząc, jak prezentuje się na początku tego sezonu, ciężko mi w to uwierzyć.

Od początku bieżącego sezonu w Europie obserwujemy masę kapitalnych spotkań. Drużyny nastawione są bardzo ofensywnie, co najlepiej widać w meczach Premier League. Myślisz, że Real i Barcelona podążą tą samą ścieżką i w sobotę obejrzymy kapitalne widowisko? 

Tak naprawdę ciężko powiedzieć, czego możemy oczekiwać po obu drużynach. Zwłaszcza na bazie spotkań w Lidze Mistrzów oraz La Lidze. Nie do końca rozumiem jednak opinie, że nie będzie to prawdziwy klasyk, że to starcie pozbawione emocji ze względu choćby na brak kibiców na trybunach albo obecności na murawie Cristiano Ronaldo. Tak jak wspominałem wcześniej, śledzę te mecze od ponad 20 lat. Kiedyś nie było Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Zdarzały się sezony, kiedy Real i Barcelona były w tragicznej formie i ten mecz również się oglądało. Klasyk zawsze generuje niesamowite emocje, nawet dla kibiców, którzy na co dzień nie wspierają żadnego z tych klubów. Tak czy inaczej nastawiam się więc na dobre widowisko. Nie wiem, kto ruszy do ataku i jaką strategię przyjmie. Nie podejmuję się zgadywania, ale jestem przekonany, że będzie to mecz stojący na wysokim poziomie. Myślę również, że wspomniane głosy mówiące o tym, że będzie to słabe spotkanie, wynikają w głównej mierze właśnie z braku CR7. Obecnie żyjemy nieco w czasach kultu jednostki. Mitu, że każdy posiada swojego ulubionego piłkarza i sympatyzuje właśnie z tą drużyną, w której ten zawodnik występuje. Również bez Messiego i Ronaldo oba kluby wzbudzały ogromne emocje, więc myślę, że i tym razem obejrzymy dobre widowisko. 

Przejdźmy na koniec do Barcelony. Jak oceniasz dotychczasową pracę Ronalda Koemana na Camp Nou? “Duma Katalonii” może nie gra jakoś porywająco, ale przed rozpoczęciem sezonu, z uwagi na mocne konflikty wewnątrz klubu wydawało się, że będzie prezentować się znacznie gorzej. 

Można było przypuszczać, że sprawy pozaboiskowe mocno wpłyną na postawę Barcelony. Póki co, nie licząc ostatniej ligowej porażki z Getafe, gra “Dumy Katalonii” może nie rzuca na kolana, ale jest w miarę skuteczna. Jej próbkę mogliśmy zaobserwować w środku tygodnia w Lidze Mistrzów. Co do Koemana, to szukałem ostatnio opinii na jego temat. Znamy go oczywiście z pracy z reprezentacją Holandii, ale pamiętamy też o jego nieudanej przygodzie z Valencią. Na koniec sezonu udało się co prawda zdobyć Puchar Króla, ale wypowiedzi choćby Joaquina na jego temat nie były zbyt pochlebne. Hiszpan stwierdził, że Koeman to taka osoba, która dba tylko o to, żeby mieć kilka butelek dobrego wina do kolacji. Czytałem również wypowiedż Gerarda Deulofeu, byłego piłkarza m.in. Barcelony, który uważa, że gdy grał w Evertonie dowodzonym przez Koemana to absolutnie niczego nowego się nie nauczył. Dla niego nie jest to dobry trener. W stosunku do Koemana można więc było mieć mieszane uczucia. 

Czy jest to w takim razie odpowiedni szkoleniowiec dla tak wielkiego klubu?

Na jedną rzecz według mnie warto zwrócić uwagę. Mam wrażenie, że dwóch poprzednich trenerów – Ernesto Valverde i Quique Setien – byli takimi dobrymi wujkami. Piłkarzom Barcelony pozwalano na zbyt dużo. Wydaje się, że Koeman jest człowiekiem zdecydowanie bardziej stanowczym, który ma dosyć twardą rękę i potrafi radzić sobie z różnymi problemami. Ostatnio mieliśmy tego przykład, gdy Antoine Griezmann wypowiedział się po meczu reprezentacji Francji na temat swojej pozycji na boisku. Stwierdził, że Didier Deschamps doskonale wie, gdzie ma grać i gdzie czuje się najlepiej. Potrafi też wydobyć z niego cały potencjał. Koeman stwierdził: “ok, rozumiem Griezmanna, ale ja z nim rozmawiałem, że widzę go na tej i na tej pozycji, aby zaprezentował wszystkie atuty. Może mówić co chce, ale na koniec to i tak ja podejmuję decyzję”. Holender tym samym wysłał jasny sygnał, że nie pozwoli wejść sobie na głowę. Pod tym względem Koeman może nie imponuje, ale jest to zmiana na plus. Do klubu przyszedł facet, mówiąc brzydko z jajami, i stara się to wszystko poukładać. Oczywiście wprowadził też swoje pomysły. Przede wszystkim zmienił ustawienie na 4-2-3-1. Z przodu jest jeszcze kilka elementów, które trzeba dopasować. Zwłaszcza w kontekście Griezmanna, dla którego Koeman wciąż szuka optymalnego ustawienia. Być może jednak Francuz w końcu usiądzie na ławce rezerwowych i szkoleniowiec Barcelony da szansę innym zawodnikom na grę od pierwszej minuty. 

A propos opinii o Koemanie, słyszałem jedną autorstwa Michaela Coxa, autora wielu książek dotyczących Premier League. Powiedział on w kontekście pracy Holendra w Evertonie: “Jeśli po twojej kadencji do klubu przychodzi Sam Allardyce mający za zadanie go uporządkować, to znaczy, że nie pozostawiłeś po sobie najlepszego wrażenia”. 

Przygody Koemana w Evertonie oraz Valencii pozostawiały lekki niesmak, zwłaszcza, jeśli chodzi o relacje z zawodnikami. Oni mieli najwięcej pretensji czy też uwag do samego trenera. Warto też zaznaczyć, że Koeman podjął się niezwykle ciężkiej misji. Wiedział z czym będzie się mierzył na Camp Nou. Zdawał sobie sprawę, że Bartomeu nie zostanie prezydentem klubu na kolejną kadencję. Jeden z kandydatów w nadchodzących wyborach zapowiedział, że jeśli je wygra, to niezależnie od osiągnięć Koemana z Barceloną, Holender pożegna się z posadą. Pojawiło się zatem wiele czynników, które, wydawałoby się odstraszą trenera od podjęcia pracy na Camp Nou. Tym bardziej, że miał przecież dobrą posadę w reprezentacji Holandii, z perspektywą występu na Mistrzostwach Europy. Mimo tego zdecydował się przejść do Barcelony. 

Pozytywnym zaskoczeniem na początku sezonu jest z pewnością postawa Philippe Coutinho. Brazylijczyk dobrze rozumie się na boisku z Leo Messim. Widać, że obaj gracze złapali wspólny język.

Philippe Coutinho, gdy trafił do Barcelony zimą 2018 roku w początkowym okresie prezentował się bardzo dobrze. Wydawało się jednak, że może to wynikać z braku presji związanej z występami w Lidze Mistrzów. Nie towarzyszyło mu wielkie ciśnienie, dostawał szanse jedynie w meczach ligowych. Wtedy Brazylijczyk pokazywał znaczną część swojego potencjału. Kolejne rozgrywki nie były już jednak tak dobre. Następnie Coutinho został zesłany do Monachium. Nie wiem, czy gra w Bayernie dała mu dużo pod względem sportowym, ale na pewno zmienił się tam pod względem fizycznym. Przypominał w tym nieco Leona Goretzkę. Widać było, że podczas lockdownu Coutinho mocno popracował nad tym aspektem. Teraz wraca odmieniony po przygodzie z Bundesligą. Jest nieco inaczej nastawiony mentalnie, być może nieco silniejszy psychicznie. Możliwe, że również Koeman w jakiś sposób dotarł do Brazylijczyka i znalazł na niego pomysł. To może być w końcu zawodnik wart 160 milionów euro, które Barcelona za niego zapłaciła. Szkoda, żeby taki piłkarz siedział na ławce i się marnował, bo na pewno potrafi grać w piłkę.

ROZMAWIAŁ: MARCIN KOWARA

Każdemu kto planuje wejść do kasyna lub postawić zakład u bukmachera, radzimy mieć tę książkę pod ręką.