Mała Atalanta podbija Półwysep Apeniński. Z szaloną bandą Sassuolo nie można się nudzić

01.11.2020

Oglądając fantastyczną postawę Atalanty Bergamo w zeszłej edycji Ligi Mistrzów, mogliśmy obserwować ogromne zdziwienie wśród kibiców nie oglądających na co dzień Serie A. Stereotypy mówiące o defensywnej i siermiężnej lidze dawno odeszły w zapomnienie. Niejeden “niedzielny” fan piłki mógłby być mocno zaskoczony, słysząc, iż na Półwyspie Apenińskim występuje jeszcze jedna ekipa, łudząco przypominająca Atalantę pod względem stylu gry. 

Solidne fundamenty

Mowa oczywiście o ekipie Sassuolo. Aby jednak pozwolić sobie na tak szaleńczą postawę w ofensywie, trzeba posiadać odpowiednie zaplecze nie tylko personalne. Klub od lat jest zarządzany przez rodzinę Squinzich. Wszystkim sterował Giorgio Squinzi, który przejął Sassuolo w 2002 roku. Nieżyjący już (zmarł w październiku zeszłego roku) biznesmen był szefem firmy Mapei, zajmującej się produkcją klejów oraz produktów chemii budowlanej. Spółka działa nie tylko na terenie Włoch (jej produkty można kupić również w Polsce) i osiąga obroty w wysokości około 3 miliardów euro rocznie. Rodzina Squinzich może sobie zatem pozwolić na solidne inwestowanie w klub. 

Robi to w sposób bardzo przemyślany i odpowiedzialny. Finanse nie są przeznaczane na kupno drogich piłkarzy oraz opłacanie horrendalnie wysokich pensji. Właściciele nie zadłużają klubu, a fundusze inwestują raczej w rozwój infrastruktury. Niedawno otworzono nowoczesne centrum treningowe, a kilka lat temu wykupiono na własność stadion. Zaledwie trzy kluby na poziomie Serie A mogą poszczycić się takim luksusem – Juventus, Atalanta oraz właśnie Sassuolo.

Obiekt noszący nazwę Mapei Stadium (cóż za zaskoczenie) nie mieści się jednak w Sassuolo, lecz w oddalony o około 30 kilometrów Reggio nell’Emilia. Sama miejscowość liczy blisko 40 tysięcy mieszkańców, a fakt, iż stadion znajduje się poza miastem, stanowi dosyć istotny problem przy zapełnieniu 22-tysięcznego obiektu. 

Pierwsze sukcesy

Giorgio Squinziemu wywalczenie awansu na najwyższy poziom rozgrywkowy zajęło jedenaście lat. Pierwszy sezon w elicie był jeszcze dosyć nerwowy. Sassuolo uplasowało się w nim bowiem na ostatniej bezpiecznej lokacie. Jednak już od kampanii 2014/15 klub nie zajął na finiszu sezonu miejsca niższego niż dwunaste. Symptomem, że w Sassuolo dzieje się coś pozytywnego, były rozgrywki 2015/16. Szósta pozycja była absolutną sensacją. Dzięki kapitalnej grze w Serie A, klub z regionu Emilia-Romania wywalczył przepustkę do europejskich pucharów. Co prawda nie udało się wówczas wyjść z grupy, ale samo zaprezentowanie się na poziomie Ligi Europy było dla takiego klubu dużym osiągnięciem. 

Trenerska sztafeta

Jak dotąd Sassuolo nie powtórzyło tak dobrego sezonu. Klub wysyła jednak sygnały, że w kampanii 2021/22 ponownie może reprezentować Włochy na arenie międzynarodowej. Jeśli rzeczywiście tak się stanie, nieoceniony wkład w takowy sukces będzie mieć Roberto De Zerbi. 41-latek uznawany jest za największy trenerski talent na Półwyspie Apenińskim. Kwestią czasu jest, kiedy obejmie zespół z czołówki Serie A. 

Świadczy o tym nie tylko harmonijny szkoleniowy rozwój De Zerbiego. Sassuolo ma rękę do zatrudniania trenerów, którzy w kolejnych latach kariery osiągają spore sukcesy w innych włoskich drużynach. Wystarczy wspomnieć, że klub swego czasu prowadził między innymi Massimiliano Allegri, Stefano Pioli czy Eusebio Di Francesco. 

Cała naprzód!

Jak w trzech słowach można streścić pomysł De Zerbiego na grę Sassuolo? Ofensywa, ofensywa i jeszcze raz ofensywa. W całej Serie A jedynie Atalanta może równać się z Sassuolo pod względem tak otwartej i bezkompromisowej gry. Graczy De Zerbiego charakteryzuje wysoki pressing i próba odbioru piłki w okolicach pola karnego rywali. Powrót pod własne pole karne? Jedynie w ostateczności. Sassuolo od Atalanty różni to, że ma słabszych wykonawców. Dlatego też piłkarze z Bergamo rywalizują w Lidze Mistrzów, a drużyna z Mapei Stadium walczy o swój drugi udział w fazie grupowej Ligi Europy

Gwiazdy zespołu

Nietrudno zgadnąć, że w tym akapicie wystąpią jedynie gracze ofensywni. W obecnym sezonie całą robotę z przodu wykonuje tak naprawdę trójka graczy – Domenico Berardi, Francesco Caputo oraz Filip Djuricić. 

Berardi już od dawien dawna przerasta poziomem ekipę Sassuolo i pewnie spokojnie poradziłby sobie w czołowych włoskich drużynach. Kłopot w tym, że 26-latek za nic w świecie nie chce odchodzić z klubu. Piłkarzowi najwidoczniej odpowiada tytuł króla prowincji. Patrząc na jego boiskową charakterystykę, można stwierdzić, iż nieco przypomina Lorenzo Insigne. Częste próby strzałów z dystansu oraz nieco samolubna gra to znaki rozpoznawcze obu panów. W ostatnim czasie to jednak Berardi sprawia zdecydowanie lepsze wrażenie od zawodnika Napoli. 

Francesco Caputo liczy sobie już 33 lata, lecz można o nim powiedzieć, że jest jak wino. Choć może w przypadku włoskiego snajpera warto byłoby nieco zmienić to powiedzenie i wstawić tam zupełnie inny trunek. Caputo bowiem, poza grą w piłkę zajmuje się również produkcją piwa. Wydawało się, że napastnik na dobre utknął na drugoligowym poziomie. Po świetnym sezonie 2017/18 w barwach Empoli, wywalczył wraz z drużyną awans do włoskiej elity. O dziwo również w Serie A nie przestawał trafiać do siatki rywali. Szesnaście ligowych bramek zaowocowało transferem do Sassuolo. W premierowym sezonie w nowych barwach poprawił swoje wyniki, strzelając aż dwadzieścia jeden bramek! Caputo w klasyfikacji najlepszych strzelców Serie A przegrał tylko z trzema piłkarzami – Ciro Immobile, Cristiano Ronaldo oraz Romelu Lukaku. To mówi samo za siebie. 

Na straty był już również spisywany Filip Djuricić. Określany jako spory talent serbskiego futbolu został w młodym wieku kupiony przez Benficę. W Portugalii nie przebił się do pierwszego składu i co rusz był wypożyczany do kolejnych klubów, w których radził sobie mocno przeciętnie. Wiosną 2018 roku Djuricić zakotwiczył w beznadziejne grającej w Serie A drużynie Benevento. Wydawało się, że to koniec marzeń tego piłkarza o poważnym graniu w piłkę. Serb dostał jednak szansę w Sassuolo, która wykorzystuje w świetny sposób. O Djuriciciu mówi się najmniej spośród ofensywnych graczy tego zespołu, co jednak jest sporym niedopatrzeniem. Pełni on bowiem równie istotną rolę, co Berardi czy Caputo. 

Wielki nieobecny

Należy również pamiętać, iż przez większą część trwającego sezonu Roberto De Zerbi nie mógł korzystać z Jeremiego Bogi. Skrzydłowy aż przez 40 dni regularnie otrzymywał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. 23-latek dopiero niedawno wrócił do pełnej dyspozycji i zaczął występować w ligowych spotkaniach. Boga w optymalnej formie z pewnością wniesie jeszcze więcej jakości w poczynania ofensywne Sassuolo. 

Cztery gole w meczu to norma

A przecież ofensywa już funkcjonuje bez zarzutu. Cztery ostatnie mecze w Serie A to aż piętnaście strzelonych bramek! Dla Sassuolo nie ma sytuacji bez wyjścia, o czym najlepiej świadczy mecz z Bologną. Podopieczni De Zerbiego przegrywali już 1:3, by ostatecznie zwyciężyć 4:3. 

Dwubramkową stratę odrobili natomiast w ostatniej kolejce przeciwko Torino. Jeśli zatem ktoś narzeka na brak ciekawych piłkarskich spotkań, może śmiało odpalić transmisję dowolnego meczu z udziałem Sassuolo. Emocji na pewno nie zabraknie!