Opuścić dolne rejony tabeli. Manchester United staje do rywalizacji z Arsenalem [OPINIA EKSPERTA]

01.11.2020

Czy rywalizacja piętnastej z dwunastą ekipą w tabeli może pasjonować spore grono kibiców? Oczywiście, jeśli tylko wspomniane drużyny to Manchester United oraz Arsenal. Wielkie angielskie firmy przeżywają w ostatnich latach poważny kryzys, lecz nawet to nie usprawiedliwia okupowania dolnych rejonów tabeli w bieżącej kampanii. Trzeba jednak pamiętać, że przed nami jeszcze bardzo dużo spotkań. Tabela również pokazuje, iż straty poniesione na początku sezonu można odrobić w mgnieniu oka. 

Wyblakły klasyk

Nie będziemy czarować, że starcie Manchesteru United z Arsenalem generuje tak wielkie emocje jak przed laty. Za czasów Alexa Fergusona oraz Arsene’a Wengera boiskowa rywalizacja nosiła znamiona wojny, a potyczki Roya Keana z Patrickiem Vieirą, toczone nie tylko na murawie, do dziś z rozrzewnieniem wspominają fani obu klubów licząc, że ich ulubieńcy po latach posuchy powrócą na szczyt w angielskiej hierarchii. Na razie co prawda nic tego nie zapowiada, lecz fani Premier League z pewnością zaznaczyli w kalendarzach dzisiejsze starcie. Czego możemy się spodziewać po niedzielnej rywalizacji na Old Trafford? 

Nagłe odrodzenie

Przede wszystkim Manchesteru United w zdecydowanie lepszej dyspozycji, niż wskazuje na to ligowa tabela. Po niechlubnym wyczynie w starciu z Tottehmamem, drużyna zanotował serię świetnych rezultatów. Oczywiście pokonanie Newcastle, nawet w rozmiarach 4:1 nikogo nie może rzucić na kolana. Lecz już wyjazdowa wygrana z Paris Saint-Germain (2:1) oraz zdemolowanie na Old Trafford półfinalisty ubiegłej edycji Ligi Mistrzów, ekipy RB Lipsk (5:0), pokazuje, że drużyna “Czerwonych Diabłów” prezentuje coraz wyższą formę, którą z pewnością będzie chciała utrzymać również na ligowym podwórku. Pytanie, do których dotychczasowych wyników Manchesteru United należy przywiązywać większą wagę – do rywalizacji w Europie czy też z przeciętnych rezultatów ligowych? 

Myślę, że prawdziwszą twarzą Manchesteru United jest ta z rozgrywek Ligi Mistrzów, choć może nie aż taka jak w starciu z RB Lipsk – ocenia Michał Gutka, komentator stacji Canal Plus oraz dziennikarz newonce.sport. – Na ten moment trzeba oceniać Manchester United jako drużynę, która podnosi się z kryzysu i robi to w całkiem niezłym stylu. Z pewnością nie było to łatwe, patrząc na fatalny występ w starciu z Tottenhamem. Od tamtego meczu zespół naprawdę wychodzi na prostą. United pokonało drogę od klęski do imponujących zwycięstw. 

Duża w tym zasługa Ole Gunnara Solskjaera. Norweski menedżer, gdy tylko zaczyna być gremialnie skreślany przez piłkarskie środowisko, odradza się niczym feniks z popiołów i znacznie poprawia grę oraz wyniki zespołu. Po wpadkach w meczach Premier League, Solskjaer momentalnie “awansował” na pierwsze miejsce w bukmacherskich prognozach dotyczących pierwszego zwolnionego menedżera w angielskiej elicie. Krytykom odpowiedział w najlepszy możliwy sposób, wygrywając z finalistą oraz półfinalistą poprzedniej edycji Champions League. 

Rzeczywiście, wszystkie oceny dotyczące Ole Gunnara Solskjaera po przegranych meczach, wygłaszane na gorąco, szybko się mszczą. Po złych spotkaniach zaraz przychodzą bowiem te dobre, co idealnie potwierdza się, gdy spojrzymy na wyniki United po przerwie reprezentacyjnej. Pracę Norwega na Old Trafford obserwujemy już od prawie dwóch lat, lecz do tej pory mam problem z określeniem jego największych atutów. Obecnie drużyna gra ofensywnie, choć wcześniej tak nie było. Pozytywna zmiana zaszła tak naprawdę po przyjściu Bruno Fernandesa. Wtedy gra z przodu w końcu zaczęła być skuteczna. Być może ostatnie dobre wyniki drużyny są spowodowane umiejętnościami Solskjaera w kwestii odpowiedniego nastawienia piłkarzy pod kątem mentalnym. To jest jednym z jego atutów, ale mam jednak przeświadczenie, że Norweg cały czas szuka optymalnych rozwiązań. Pokazują to też spotkania po wspomnianej klęsce z Tottenhamem. W każdym z tych meczów “Czerwone Diabły” grały inaczej, w innym ustawieniu. Menedżer United przetestował bodajże siedemnastu piłkarzy w wyjściowych jedenastkach, więc to poszukiwanie by się potwierdzało. Ciekaw jestem, czy wyklaruje się z tego jakaś nowa, spójna wizja. Jedno jest pewne – Solskjaer to menedżer, który chce, aby jego zespół grał ofensywie oraz aktywnie. Nie zawsze to jednak wychodzi. Mam wątpliwości, czy jest to najlepszy menedżer, na jakiego stać Manchester United, ale na ten moment jest człowiekiem odpowiednim do tej roli – analizuje Gutka. 

Dwóch liderów

Manchester United z kryzysu wyciągnął rzecz jasna nie tylko menedżer. Na boisku świetną formą imponuje duet Bruno Fernandes – Marcus Rashford. Wymienieni piłkarze są najlepszymi strzelcami swojej drużyny w dotychczasowych meczach bieżącego sezonu. Czy można zatem powiedzieć, że “Czerwone Diabły” są uzależnione od postawy Fernandesa oraz Rashforda?

Z pewnością są to jedni z najważniejszych piłkarzy w drużynie. Od momentu przybycia Bruno Fernandesa do Manchesteru United widzimy, jak Portugalczyk wywiera gigantyczny wpływ na kreowanie sytuacji bramkowych. Jest to zauważalne zwłaszcza w spotkaniach, w których “Czerwone Diabły” są faworytem i muszą prowadzić grę. Marcus Rashford jest natomiast w obecnym sezonie w najwyższej formie. Nie można jednak powiedzieć, że zespół jest zależny tylko od nich. Oprócz tej dwójki są jeszcze zawodnicy, którzy w ostatnim czasie poprawili swoją formę, jak choćby Harry Maguire czy Aaron Wan-Bissaka. Podobnie jest w przypadku Paula Pogby, choć trzeba pamiętać, że Francuz nie rozgrywa imponującej liczby minut. Do składu wszedł również Juan Mata. Wydaje mi się jednak, że Rashford i Fernandes są absolutnymi filarami United i w meczu z Arsenalem gra zespołu będzie opierała się na tej dwójce – przewiduje nasz rozmówca. 

Słabsza forma “Kanonierów”

Dwie twarze w bieżącej kampanii mogliśmy również zaobserwować w szeregach Arsenalu. Po świetnym początku sezonu, kiedy to “Kanonierzy” wygrali pierwsze dwa ligowe mecze, już dawno nie ma śladu. Ostatnie cztery starcia w Premier League to aż trzy porażki piłkarzy Mikela Artety. 

Odnoszę wrażenie, że Arsenal największy problem posiada z kreatywnością. O ile Mikel Arteta w pierwszych miesiącach swojej pracy na Emirates słusznie skupił się na poprawie organizacji gry, to stało się to jednak kosztem fantazji, z której klub ten słynął latami. Mamy przecież jeszcze w pamięci frywolny i atrakcyjny zespół dowodzony przez Arsene’a Wengera. Jeżeli zespół grał z rozmachem za kadencji Unaia Emery’ego, to działo się to kosztem gry defensywnej. Cały czas brakowało odpowiedniego balansu. Teraz wydaje się, że Arsenal lepiej wygląda w obronie, gorzej za to w ataku. Ciekaw jestem, jakiego ustawienia możemy się spodziewać w najbliższym czasie po “Kanonierach”. Arteta wspominał, że docelowo chciałby dążyć do grania w systemie 4-3-3, a nie tak jak dotychczas, z trójką z tyłu. Wydaje się, że obecne ustawienie przestało również służyć Aubameyangowi. To piłkarz, który musi mieć miejsce do rozpędzenia się, otrzymania piłki prostopadłej. Obecna formuła w Arsenalu raczej się wyczerpała. Artetę czeka zadanie, by wymyślić coś na nowo – ocenia Gutka. 

Słaba dyspozycja Aubameyanga

Wspomniany Pierre-Emerick Aubameyang jest jednym z największych rozczarowań obecnego sezonu nie tylko w szeregach Arsenalu, ale również w całej Premier League. Napastnik, który praktycznie od początku swojej przygody na angielskich boiskach stał się czołowym snajperem w lidze, w obecnej kampanii zaledwie raz pokonał bramkarza rywali. W analogicznym momencie sezonu 2019/20, Gabończyk miał już na koncie sześć trafień. 

Na początku wydawało się, że ustawienie na lewej stronie mu służy, a przynajmniej nie szkodzi. Zwłaszcza, że zdobywał dużo goli w decydujących momentach w FA Cup. Teraz, gdy został ustawiony na skrzydle, nie jest już jednak tak skuteczny. Wydaje mi się, że warto sprawdzić go na pozycji środkowego napastnika. Tak jak wspominałem, Arsenal to drużyna, która ma problem z kreatywnością. Tam nie ma kto podawać piłek. Zawodnicy ofensywni tacy jak Willian czy Bukayo Saka są raczej dryblerami. W szeregach “Kanonierów” brakuje mi pomostu pomiędzy piłkarzami pokroju Xhaki czy Thomasa Parteya, a Aubameyangiem, Lacazettem czy Willianem. Zaniedbano pozycję rozgrywającego. W teorii mógłby nim być Mesut Ozil, ale doskonale wiemy, jak wygląda jego sytuacja w klubie – komentuje Gutka. 

Perspektywy na przyszłość

Teraźniejszość w obu klubach jest mocno chwiejna i niepewna. Zwycięstwa są przeplatane porażkami, po serii wygranych spotkań nagle przychodzi kryzys. Zarówno Manchester United, jak i Arsenal nie potrafią ustabilizować swojej aktualnej pozycji w angielskiej piłce. Która z ekip ma szansę na szybsze uporanie się z problemami i osiągnięcie większych sukcesów w bliższej bądź dalszej przyszłości? 

Lepsze perspektywy rysują się raczej przed Manchesterem United. Coś mi jednak podpowiada, że Mikel Arteta w przyszłości może być oceniany jako lepszy menedżer od Ole Gunnara Solskjaera. Obecnie obaj panowie są na podobnym poziomie. “Czerwone Diabły” już w zeszłym sezonie pokazały, że są bliżej realizacji celów. Wprawdzie nie udało się zdobyć trofeum, lecz klub z czerwonej części Manchesteru zajął trzecie miejsce na koniec sezonu Premier League oraz doszedł do trzech półfinałów w pucharowych rozgrywkach. Wydaje się, że prędzej zobaczymy sukcesy w wykonaniu Manchesteru United, tym bardziej, że jest to klub, który nie boi się wydawać pieniędzy na wzmocnienia. Tego samego nie można powiedzieć o Arsenalu. Na Emirates dużo więcej będzie zależało od Mikela Artety – kończy Michał Gutka.