Robert Lewandowski ma za sobą fantastyczny sezon w Lidze Mistrzów. Zdobył tytuł króla strzelców oraz wybrano go najlepszym piłkarzem rozgrywek, miażdżąc wszystkich konkurentów. W obecnym sezonie, mimo dobrej postawy w Bundeslidze, kapitan reprezentacji Polski nie może się przełamać w Champions League. Może to nastąpi w meczu z Red Bullem Salzburg?
Oczekiwania wobec Lewego są ogromne
W poprzednim sezonie Robert Lewandowski zdobył wszystko, co było możliwe do zdobycia. 32-letni napastnik skutecznie łączył występy w Bundeslidze, Pucharze Niemiec i Lidze Mistrzów, zostając królem strzelców wszystkich rozgrywek. Może i do sukcesów na arenie krajowej już nas przyzwyczaił i doniesienia o jego bramkach w Niemczech nie robiły na nikim większego wrażenia. Dzięki solidnym występom w Champions League udowodnił jednak, że znajduje się na wyższej półce niż do tej pory był stawiany przez zagranicznych ekspertów. Bo powiedzmy sobie szczerze, w Polsce od lat jest na piedestale, a niektórzy dziennikarze w kraju od kilku lat domagają się dla niego – słusznie lub nie – Złotej Piłki albo wysokich miejsc w tym plebiscycie.
W minionym sezonie Robert Lewandowski wszedł na wyższy poziom i nie można powiedzieć, żeby ktoś go nie docenił. 32-latek otrzymał nagrodę dla Najlepszego Piłkarza UEFA, za czym stoi korona króla strzelców Ligi Mistrzów. 15 goli, patrząc że ćwierćfinały i półfinały rozgrywek odbyły się bez rewanżu, jest to naprawdę imponujący wynik.
W obecnym sezonie Robert Lewandowski wciąż bryluje w Bundeslidze. Do tej pory wystąpił w pięciu meczach, zdobywając dziesięć goli. Nic dziwnego, że znów wraca temat możliwości pobicia rekordu Gerda Muellera, który wynosi 40 bramek w sezonie. W poprzedniej kolejce Hansi Flick postawił jednak na rozsądek – zdecydował się dać odpocząć reprezentantowi Polski w meczu z FC Koeln. To pierwsza taka decyzja od dwóch lat, że Lewy opuszcza mecz ligowy pomimo braku kontuzji czy zawieszenia. Bez względu na to, że Red Bull Salzburg, z którym we wtorek zmierzy się Bayern, nie jest europejską potęgą. Trener Bayernu oczekuje jednak, że polski piłkarz przełamie się w Lidze Mistrzów, gdyż w aktualnej edycji nie ma jeszcze na koncie gola w rozgrywkach.
Bayern wygrał 4:0, Lewandowski zawiódł
W pierwszym spotkaniu, przeciwko Atletico, Bawarczycy wygrali aż 4:0. Dwukrotnie do siatki trafiał Kingsley Coman, natomiast po jednym golu dołożyli Leon Goretzka i Corentin Tolisso. A co z Lewandowskim? Zakończył mecz bez bramki czy choćby asysty na koncie. Bayern znokautował na własnym stadionie poważnego rywala, aczkolwiek bez wielkiego wkładu kapitana reprezentacji Polski.
Robert Lewandowski w tym meczu zanotował 28 kontaktów z piłką. To oczywiście nie jest miarodajna statystyka, gdyż czasami napastnikom potrzeba niewiele, by wpłynąć na losy meczu. Spójrzmy jednak na strzały – ani jednego celnego, dwa niecelne. Trzeba dodać, że był może i najbardziej krytym piłkarzem Bawarczyków, ale większość pojedynków w tym spotkaniu przegrał z kretesem. Próbował dryblować, ale również był w tym nieskuteczny. Raczej nie sądzi się zwycięzców, ale mimo nokautu ze strony Bayernu, Lewandowski okazał się bezradny.
Moskwa nie okazała się szczęśliwa
Drugi mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów, przeciwko Lokomotiwowi Moskwa, okazał się dla Bayernu trudniejszy niż oczekiwano. Bawarczycy długo prowadzili po golu Leona Goretzki, aczkolwiek w 70. minucie stracili prowadzenie. Dziewięć minut później szalę zwycięstwa na stronę obrońców tytułu przechylił Joshua Kimmich, aczkolwiek mimo optycznej przewagi zespół Hansiego Flicka pomęczył się bardziej niż w poprzednim pojedynku w Champions League.
Również w Moskwie Lewy nie powiększył swojego dorobku bramkowego. Owszem, był już bardziej aktywny, oddał również pierwszy celny strzał w tej edycji Ligi Mistrzów. W większości przypadków był jednak skutecznie powstrzymywany przez piłkarzy Lokomotiwu, w tym również reprezentantów Polski – Grzegorza Krychowiaka i Macieja Rybusa. Robert Lewandowski szukał miejsca, szczególnie po lewej stronie boiska i miał postawę mniej bierną niż przeciwko Atletico, jednak nie znalazło to odzwierciedlenia w wyniku spotkania.
Mecz z Salzburgiem ważniejszy niż rekord?
Kapitan reprezentacji Polski wielokrotnie udowadniał, że jest silny psychicznie. Widać, że zdaje sobie sprawę z tego, że uwaga mediów podczas meczów Bayernu jest skupiona głównie na nim. Przede wszystkim to jednak obrońcy, a także pozostali piłkarze uczestniczący w ofensywnych działaniach rywali są bardzo wyczuleni na jego punkcie. W ten sposób z jednej strony ma mniejsze pole manewru, natomiast z drugiej – zostawia go więcej kolegom, czego dowodem jest choćby mecz z Atletico.
Hansiemu Flickowi zależy jednak na tym, żeby Lewandowski pokazywał się z jak najlepszej strony właśnie w Lidze Mistrzów. 32-latek mógłby podczas meczu z Koeln po raz kolejny zbliżyć się do rekordu Gerda Muellera, zdobywając może nawet kilka goli. Trenerowi jednak zależy na tym, żeby jego podopieczny był w formie przede wszystkim w tych bardziej prestiżowych rozgrywkach. Bez względu na to, czy gra z Salzburgiem, Lokomotiwem czy Atletico.
Z drugiej strony taka decyzja pozwala odpędzić od Lewego głosy, które twierdzą, że piłkarz śrubuje wyniki przeciwko słabym rywalom, podbijając swoje statystyki. Jak widać, nie to jest najważniejsze dla obu stron, a to, by piłkarz lepiej spisywał się w Lidze Mistrzów. Kto wie, może w Salzburgu dojdzie do przełamania?