RB Lipsk w środowy wieczór zmierzy się w fazie grupowej Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germain. Tym samym będzie to spotkanie zespołów po nieco ponad dwóch miesiącach, gdy zmierzyły się w półfinale Ligi Mistrzów. Nawet jednak w tak krótkim czasie po obu stronach doszło do kilku zmian. Czym będzie się różnić ten pojedynek od poprzedniego?
Nokaut w Lizbonie
Mecz, który odbył się 18 sierpnia zakończył się brutalnie dla zespołu z Lipska. Już przed spotkaniem było pewne, że paryżanie są faworytami, aczkolwiek Lipsk wcześniej zatrzymał wyeliminował skuteczne w defensywie Atletico Madryt. To mogło sugerować, że podopieczni Juliana Nagelsmanna w trakcie pojedynku mogą wiele razy napsuć krwi rywalom.
Zakończyło się jednak zdecydowanie inaczej. Paris Saint-Germain od samego początku udowodniło, dlaczego jest faworytem tego pojedynku. Zespół Thomasa Tuchela otworzył wynik już w 13. minucie po golu Marquinhosa. Jeszcze przed przerwą podwyższył Angel Di Maria, natomiast w 57. minucie rezultat ustalił Juan Bernat.
Poza tym wynik to nie wszystko, gdyż PSG zdominowało rywala w każdym aspekcie. Podopieczni Thomasa Tuchela oddali aż dziewięć celnych strzałów, trzy razy więcej niż rywale. Zdominowali również jeszcze w pierwszej połowie statystykę posiadania piłki, choć po przerwie pozwalali rywalom na więcej.
Gra na kilku frontach
Od tamtego czasu minęły ponad dwa miesiące i RB Lipsk ma szansę na to, by się zrewanżować zespołowi, który w sierpniu zmieszał go z błotem. Czasu minęło niewiele, ale obie drużyny są obecnie w trochę innej sytuacji niż wtedy. Szczególnie z powodu logistycznego – wówczas zarówno Lipsk jak i PSG nie musieli łączyć rozgrywek ligowych z Ligą Mistrzów. Niemcy byli już po sezonie, natomiast sezon we Francji został przedwcześnie zakończony jeszcze w marcu. Dzięki temu zarówno paryżanie, jak i Olympique Lyon mogli się skoncentrować wyłącznie na pucharach.
Wielcy nieobecni
Teraz Lipsk i PSG muszą łączyć grę na dwóch frontach, co pozornie jest nieco łatwiejszym zadaniem dla drużyny gości. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że zespół Thomasa Tuchela przystąpi do meczu bez kilku ważnych ogniw, szczególnie w ofensywie. W Lipsku zabraknie Neymara, Mbappe, Icardiego, ale również Draxlera czy Verrattiego. Nieobecności w zespole sprawiły, że w meczu ligowym z Nantes wystąpiło kilku nastolatków – Mitchel Bakker, Kays Ruiz-Atil czy Bandiougou Fadiga. I to nie dlatego, żeby dać odpocząć podstawowym piłkarzom przez Ligą Mistrzów, a dlatego że byli najlepszymi dostępnymi zawodnikami.
Z problemami kadrowymi, choć na nieco mniejszą skalę, zmaga się również Lipsk. Kontuzja Lukasa Klostermanna, który obok Dayota Upamecano jest ważną postacią defensywy zespołu Bundesligi, jest w ostatnim czasie widoczna. Drużyna Juliana Nagelsmanna bardziej rozwija skrzydła, gdy gra trójką obrońców. Wówczas Angelino czy Nordi Mukiele mogą bardziej skoncentrować się na grze z przodu, czego efekty widzieliśmy już kilka razy nawet w tym sezonie. W RasenBallsport zabraknie także Konrada Laimera, który jest niedostępny od początku rozgrywek, ale w poprzednich wiele razy miał wpływ na grę zespołu.
Co się zmieniło od sierpnia?
Patrząc jednak na pierwsze składy zespołów z sierpniowego meczu, większość piłkarzy pozostała w swoich klubach. Z PSG odszedł jednak ówczesny kapitan, Thiago Silva. Brazylijczyk wówczas dziesięciokrotnie przerywał sytuacje rywali, chociaż nie miał zbyt wielu okazji do pojedynków z rywalami. Z kolei w meczu z Lipskiem w środku obrony zagra prawdopodobnie duet Kimpembe-Pereira, który jednak od początku sezonu podczas wspólnej gry skapitulował tylko dwa razy, w meczu z Manchesterem United.
Tymczasem w RB Lipsk na boisku z tamtego meczu zabraknie tylko wspomnianych wcześniej kontuzjowanych piłkarzy oraz Patrika Schicka, który wówczas wszedł na boisko w drugiej połowie.
Di Maria znów bohaterem meczu?
Jak dobrze pamiętamy, w sierpniowym spotkaniu pokaz swoich umiejętności zaprezentował Angel Di Maria. Argentyńczyk wówczas zdobył bramkę i asystował przy trafieniach Marquinhosa i Bernata. Prawdę mówiąc, teraz można się spodziewać dosyć podobnego scenariusza, z byłym piłkarzem Realu Madryt w roli głównej. Piłkarz jest zawieszony w lidze, dlatego w Champions League będzie próbował się pokazać z jak najlepszej strony. Gdyby móc przewidzieć, w jaki sposób padną bramki, można oczekiwać, że przynajmniej jedna z bramek padnie po golu Moise Keana właśnie po asyście Argentyńczyka.
Z kolei Lipsk jest wyraźnie słabszy grając czterema obrońcami. Nawet jeśli Angelino gra wyżej, a z tyłu jest ustawiony Marcel Halstenberg, działa to ze szkoda dla jakości zespołu. Niemiec ostatnio przeciwko Manchesterowi United spisywał się katastrofalnie i raczej trudno spodziewać się go na boisku również w kolejnym spotkaniu Champions League. Skutecznie wyprowadzał piłkę, ale w defensywie był wręcz beznadziejny.
Szczęście w nieszczęściu Nagelsmanna
W środowym meczu RB Lipsk będzie musiał przede wszystkim dobrze skoncentrować się na strefie obronnej, jeśli chciałby uniknąć tego, co zdarzyło się tydzień temu. Jedna luka może sprawić, że PSG będzie wiele razy przedzierać się przez defensywę rywali. Mimo to, niemiecki zespół ma szczęście, gdyż nie zagrają Kylian Mbappe i Neymar. Najgroźniejszy może okazać się jednak Angel Di Maria i, wyciągając błędy z przeszłości, właśnie na nim powinni się skupić podopieczni Juliana Nagelsmanna w tym meczu. Jeśli z nim sobie poradzą, są w stanie się pokusić o niespodziankę.