Tymoteusz Puchacz obiektem narodowej dyskusji. Powołać czy nie powołać?

09.11.2020

Tymoteusz Puchacz to jedno z nazwisk, którego najczęściej domagają się kibice, a także eksperci w reprezentacji Polski. Jerzy Brzęczek na razie pozostaje jednak nieugięty i wciąż nie zdecydował się na to, by powołać piłkarza Lecha. Czy 21-latek mógłby coś wnieść do kadry i dlaczego selekcjoner na razie nie dał mu szansy w reprezentacji?

Kluczowa postać „Kolejorza”

Tymoteusz Puchacz to bez wątpienia jeden z najlepszych ligowców ostatnich miesięcy. W rundzie wiosennej miał duży wpływ na to, jak wyglądała gra Lecha, który zakończył sezon jako wicemistrz Polski, chociaż wcześniej niekoniecznie można było się tego spodziewać. Również ostatnie tygodnie raczej pozwalały nam dostrzec w jego grze więcej zalet niż wad.

Można powiedzieć, że mecz ze Standardem był wręcz jednym z jego najlepszych w pierwszej drużynie “Kolejorza”. Tymoteusz Puchacz zaliczył dwie asysty, ale to nie wszystko. Lewy obrońca Lecha zanotował w tym meczu kilka udanych przerzutów piłki, a także wygrał większość (wg “SofaScore” 9/11) pojedynków z rywalami. Co więcej, na własnej połowie był bezbłędny – co trzeba podkreślić, bo piłkarz jest częściej krytykowany za postawę z tyłu niż z przodu.

Nie zapominajmy też oczywiście o tym, że piłkarz zanotował kilka mniej udanych występów w tym sezonie. Jego brak w grze Lecha Poznań jest jednak bardzo widoczny. Można było to dostrzec przeciwko Cracovii, Zniczowi czy nawet w ostatnich minutach przeciwko Benfice. Wówczas za każdym razem Dariusz Żuraw zdecydował, że Puchacza zastąpi Wasyl Kraweć. Ukraiński obrońca na razie jednak nie daje podobnej jakości na boku obrony – wszystkie powyższe drużyny, chociaż każda jest z innego piłkarskiego świata, częściej i bardziej skutecznie atakowały prawą stroną, gdy 21-latka nie było naprzeciwko nich.

„Choć to młody człowiek, ma bardzo dorosłą głowę”

Nic dziwnego, że coraz głośniej mówi się o tym, że Tymoteusz Puchacz powinien albo chociaż mógłby otrzymać szansę od Jerzego Brzęczka.

Mam wrażenie, że na ten moment właśnie piłkarz Lecha jest najlepszym polskim obrońcą. Może nie mam wokół siebie zbyt wielu zwolenników tej tezy, ale mam wrażenie, że jest to piłkarz, który może dać reprezentacji Polski oczekiwany standard. Na tej pozycji od lat były problemy – mieliśmy lewonożnych piłkarzy, którzy dobrze atakowali, ale mieli problemy z tyłu – byli albo za wolni, albo byli analfabetami taktycznymi. A Puchacz może nam dać jakość zarówno z przodu, jak i w defensywie. Widać u niego wszechstronność, szybkość, sprawność biegową. Choć to młody człowiek, ma bardzo dorosłą głowę – przyznał w rozmowie dla “FutbolNews” po meczu Lech-Benfica dziennikarz i komentator Canal+ Sport, Wojciech Jagoda.

Kadra nie potrzebuje Puchacza?

Lewa obrona na razie jest pozycją dla Jerzego Brzęczka dość eksperymentalną. Selekcjoner ustawiał tam do tej pory Macieja Rybusa, Arkadiusza Recę czy nominalnego prawego obrońcę, Bartosza Bereszyńskiego. Poza tym ostatnio powołania otrzymywał również Michał Karbownik. Wydawało się, że kontuzja tego ostatniego będzie szansą do sprawdzenia w kadrze Puchacza. Jerzy Brzęczek był jednak innego zdania.

Puchacz zrobił niesamowite postępy, zastanawialiśmy się nad powołaniem, ale jeszcze nie zdecydowaliśmy się na to teraz. Na lewej obronie nie mamy problemu, wręcz przeciwnie – stwierdził Jerzy Brzęczek podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.

Selekcjoner reprezentacji Polski faktycznie może się tutaj posługiwać argumentem braku problemu na pozycji. Arkadiusz Reca regularnie i z dość dobrym skutkiem występuje we włoskim Crotone, a Maciej Rybus aktualnie ma udany okres w Lokomotiwie. Tyle tylko, że zamiast nich Jerzy Brzęczek ostatnio częściej stawia na prawonożnego Bartosza Bereszyńskiego na lewej obronie, co prawie po każdym meczu spotyka się z falą krytyki. Wtedy najczęściej pojawiają się argumenty co do powołania Puchacza. Tylko, gdzie piłkarz może obecnie znaleźć miejsce w kadrze?

A może warto spróbować?

Z drugiej strony, mimo bogactwa w środku pola (zdecydowanie większego niż na boku obrony), szansę dostał Jakub Moder. I wykorzystał ją na tyle, że raczej wszyscy spodziewamy się go w kadrze podczas Euro. Chociaż pozornie wydawało się, że może mieć problem z wywalczeniem miejsca, okazało się, że piłkarz czuje się dobrze w reprezentacji. Może i Puchacz nie znalazłby się w kadrze na mistrzostwa, ale Jerzy Brzęczek miałby kolejny wariant gry do wyboru. Tym bardziej, że piłkarz mógłby się przydać jeśli nie na obronie, to na lewym skrzydle.

Braku powołania nie można też argumentować zgrupowaniem kadry młodzieżowej. Jakub Kamiński, Robert Gumny czy Przemysław Płacheta po meczu z Ukrainą udadzą się bowiem do zespołu U-21. Zresztą, gdyby okazał się przydatny, mógłby zostać w pierwszej reprezentacji. Która – umówmy się – jest ważniejsza niż mecz z Łotwą, gdzie wygrana Polaków nawet bez Puchacza powinna być formalnością.

Lech Poznań przede wszystkim

Puchacz wykazuje profesjonalne podejście w temacie powołania do kadry. Widać, że nie zamierza dobijać się do Jerzego Brzęczka drzwiami i oknami. Wciąż chce przede wszystkim pracować nad sobą i prezentować jak najwyższy poziom. Wydaje się, że na takie mecze, jak ze Standardem, piłkarz nie będzie nam kazał długo czekać.

Nie jestem taki, żeby polegać na głosów ekspertów czy kogokolwiek, chcę po prostu robić swoją robotę. Nie patrzę teraz, czy zostanę dowołany, czy nie – chciałbym na boisku prezentować jak najwyższy poziom. Jeśli moja dyspozycja będzie dobra, trener da mi szansę. Na co dzień jestem piłkarzem Lecha i chcę go wprowadzić na sam szczyt – tymi słowami Tymoteusz Puchacz odpowiedział po meczu Legia-Lech na pytanie Darii Kabały-Malarz z Canal+ Sport o przyszłe powołania do reprezentacji.

Powołanie to kwestia czasu

Oczywiście to prawie pewne, że jeśli Tymoteusz Puchacz utrzyma bądź jeszcze bardziej ustabilizuje obecną formę, w przyszłym roku na pewno trafi do pierwszej kadry. Piłkarz czasami ma jeszcze pewne braki w ustawianiu się w defensywie, co wykorzystała choćby w niedzielnym meczu Legia. Mimo to, 21-latek jest wart uwagi. Choć teraz jeszcze trochę wydaje się zrozumiałe, że Jerzy Brzęczek nie chce kombinować, w przyszłym roku powinien sięgnąć po Puchacza.