Eryk Sobków: Nie podniecamy się pierwszym miejscem w lidze

Eryk Sobków udanie rozpoczął sezon 2. Ligi. Piłkarz jest w tej chwili liderem strzelców rozgrywek – zdobył do tej pory osiem goli, czyli więcej niż w całym poprzednim sezonie. Jego postawa ma zresztą wpływ na wyniki Górnika Polkowice, który zajmuje aktualnie 1. miejsce w lidze. Co jest przyczyną jego dobrej dyspozycji strzeleckiej? Dlaczego dopiero rok temu zdecydował się na odejście z Zagłębia Lubin? Jak wpłynęli na jego karierę Enkeleid Dobi, Piotr Stokowiec i Jerzy Brzęczek? Więcej w naszej rozmowie.

***

Na początku muszę ci pogratulować udanego początku sezonu – dziewięć goli w jedenastu meczach to bardzo dobry wynik. Co według ciebie ma wpływ na takie liczby?

Nie chcę na razie chwalić dnia przed zachodem słońca, to dopiero początek sezonu. Oczywiście mam ambicję i chciałbym zdobywać tych bramek jak najwięcej. Pochwały odbieram jednak na razie na spokojnie. Ważne, że drużyna wygrywa i dobrze funkcjonuje – to mnie cieszy bardziej niż jakieś statystyki.

Ale chyba nie jest tak, że dobre statystyki cię nie motywują?

Bardzo się cieszę, że te liczby są, ale chciałbym, żeby były jeszcze lepsze. Dlatego czeka mnie dużo pracy, żeby utrzymać formę i móc w tym sezonie zrobić jak najwięcej.

W końcu dopiero jedna trzecia sezonu za tobą.

Dlatego na razie jakoś się nie podniecamy tym, że jesteśmy na pierwszym miejscu w lidze. Dopiero na koniec sezonu zobaczymy, jak to wszystko będzie wyglądać.

Przypomniał mi się od razu początek rundy wiosennej w waszym wykonaniu. Zaczęliście dobrze, ale potem przyszło zawieszenie rozgrywek, po którym wyglądaliście na nieco rozstrojonych.

Można tak powiedzieć. Bardzo dobrze przepracowaliśmy zimowy okres przygotowawczy, zaczęliśmy wygrywać. Wtedy wybuchła pandemia, rozjechaliśmy się do domów i nie każdy każdy wrócił do wcześniejszej formy. Musieliśmy się zgrywać od początku, przez co trochę się zacięliśmy po wznowieniu rozgrywek i nie wyglądało to tak, jak byśmy chcieli. Na szczęście z tygodnia na tydzień było coraz lepiej.

Przez moment nawet zbliżyliście się do strefy spadkowej, ale ostatecznie udało wam się trochę podnieść. 

Tamten sezon był dziwny i do utrzymania trzeba było zdobyć naprawdę dużo punktów, a drużyny z czołówki tabeli często traciły punkty. Z tego powodu tabela była spłaszczona i mogliśmy grać równie dobrze o baraże, jak o utrzymanie.

W każdym razie, szło wam mimo wszystko lepiej niż na początku sezonu.

Początek sezonu był dla nas nieudany, również w moim wykonaniu. Zaczynałem rozgrywki w pierwszym składzie, ale nie radziłem sobie. Przez to trener rzadziej na mnie stawiał, a poza tym Michał Bednarski złapał dobrą formę, co zaowocowało później zdobyciem przez niego korony króla strzelców. Dlatego nie chcę patrzeć na to jak się zaczyna, a na to jak się kończy.

W końcówce poprzedniego sezonu nawet zdobyłeś hat-tricka.

Czas pandemii dał mi do zrozumienia, że nie warto się przejmować wszystkim i na co dzień po prostu trenować jak najlepiej. Po powrocie grałem na prawym skrzydle i wszystko zaczęło lepiej funkcjonować i mogę powiedzieć, że od tamtej pory gram naprawdę dobrze.

Latem w Górniku doszło do zmiany trenera – Enkeleida Dobiego zastąpił Janusz Niedźwiedź. Jak myślisz, co się zmieniło w zespole przez ten czas?

Początek przygotowań nie był dla nas tak dobry, jak oczekiwaliśmy. Przegrywaliśmy wszystkie sparingi, potem przyszedł mecz Pucharu Polski z Arką przegrany 0:5. Nie było kolorowo, ale trener był konsekwentny – mówił, że musimy popracować nad stylem gry. W końcu nie od razu mogliśmy grać tak jak zakładał, musiało minąć kilka tygodni, żeby nas przestawić. A teraz już nam wychodzi – gramy naprawdę dobrze, a nawet coraz lepiej.

Wcześniej twoim trenerem w Górniku był Enkeleid Dobi, z którym jednak miałeś styczność już wcześniej – w Zagłębiu Lubin.

Trener Dobi to postać, która bardzo dużo mnie nauczyła. Też był napastnikiem, dlatego starał się mi tłumaczyć, żebym nie powielał jego piłkarskich błędów w przyszłości. Mówił mi dużo o tym, jak napastnik powinien zachowywać się w polu karnym. Naprawdę dużo rozmawialiśmy i uważam, że trener bardzo mi pomógł. Uważam, że miał wpływ na to, że zdobyłem koronę króla strzelców Centralnej Ligi Juniorów.

Zostając przy temacie Zagłębia, którego akademia jest uważana za jedną z najlepszych w Polsce – większość chłopaków z twojego rocznika przebiła się do seniorskiej piłki?

Z rocznika 1997 jest akurat dużo chłopaków, którzy gdzieś grają. Filip Jagiełło we Włoszech, Damian Oko i Dominik Jonczy w Zagłębiu, Patryk Mucha w Widzewie, ja w Górniku, Michał Nowak niedawno grał w Elanie – zresztą gra tam obecnie Damian Zagórski, Karol Żmijewski – który w tej chwili dochodzi do siebie w IV lidze, ale ma aspiracje do tego, żeby grać wyżej. Naprawdę sporo chłopaków gdzieś gra, więc mogę powiedzieć, że nasz rocznik był dość dobry.

Jak wcześniej wspomniałeś, zdobyłeś koronę króla strzelców Centralnej Ligi Juniorów. Dzięki temu w wieku 18. lat otrzymałeś szansę gry w pierwszej drużynie od trenera Stokowca. Przyznam się, że byłem na tym meczu i pamiętam twój debiut. Wszedłeś na boisko w końcówce i nawet trafiłeś do siatki – tylko sędzia podyktował spalonego. 

Później analizowaliśmy tę sytuację i doszliśmy do wniosku, że nie było tam spalonego. Trochę szkoda, że sędzia nie uznał tego gola, ale się nie kłóciłem. Przede wszystkim cieszyłem się z debiutu – to była dla mnie fajna sprawa.

W tamtym sezonie zagrałeś jednak jeszcze tylko raz, bo doznałeś kontuzji.

Tydzień później naderwałem mięsień dwugłowy i nie wystąpiłem w pierwszej drużynie Zagłębia już do końca sezonu.

Początkowo miałeś pauzować przez miesiąc, a wyszło dłużej.

Okazało się, że naderwanie było bardziej poważne niż się wydawało. Z tego co pamiętam, miałem potem dwa i pół miesiąca przerwy. Byłem zawiedziony, że nie mogłem grać, ale ostatecznie zadebiutowałem w ekstraklasie na początku przyszłego sezonu.

Myślę, że ta sytuacja nawet mi trochę pomogła. Zmieniłem podejście do żywienia, a także bardziej zacząłem przykładać wagę do tego, co może mi pomóc w utrzymaniu formy.

Na co zwróciłeś uwagę w kontekście żywienia?

W młodym wieku nie odżywiałem się za dobrze.

Do Maka się chodziło?

Aż tak to nie (śmiech). Po prostu zacząłem się przykładać bardziej do tego, co jem. Myślę, że dzięki temu potem miałem mniej problemów z utrzymaniem dyspozycji.

Trenerem, który wprowadził cię do dorosłej piłki był Piotr Stokowiec. Jak wspominasz tę współpracę?

Uważam, że jest to bardzo dobry trener. Dużo się nauczyłem od niego oraz jego asystenta Łukasza Smolarowa.

Ostatecznie twój licznik w pierwszym zespole Zagłębia zatrzymał się na dziewięciu występach. Aż kusi, żeby zapytać, dlaczego tak mało – miałeś choćby świetny sezon w rezerwach, a nie otrzymałeś swojej szansy.

Gdy wchodziłem do drużyny, trener miał w ataku do dyspozycji Krzysztofa Piątka i Michala Papadopulosa. Dlatego wchodziłem tylko na końcówki.

W międzyczasie trafiłeś na wypożyczenia do kilku zespołów. Między innymi grałeś w GKS-ie Katowice, gdzie twoim trenerem był Jerzy Brzęczek. Na co późniejszy selekcjoner reprezentacji Polski kładł największy nacisk?

Zwracał uwagę na szybkość rozgrywania akcji, był żywiołowy i energiczny. Kilka lat jednak minęło i już tak dokładnie nie pamiętam szczegółów.

W 2019 roku odszedłeś z Zagłębia, gdzie nie dostawałeś szans w pierwszym zespole. Nie myślałeś o tym, żeby wcześniej zdecydować się na zmianę klubu?

Gdy wróciłem z wypożyczenia ze Znicza Pruszków, doznałem urazu stopy, przez który nie grałem przez pół roku. Dlatego nawet nie było mowy o żadnym odejściu. W ostatnim sezonie z Zagłębiu bardzo uważałem na siebie, bo chciałem się wypromować. Właśnie wtedy strzeliłem 15 goli w rezerwach.

Zanim odszedłeś otrzymałeś jeszcze od Zagłębia propozycję, żebyś został?

Dostałem propozycję, żeby zostać w rezerwach i ją odrzuciłem. Chciałem grać wyżej niż w trzeciej lidze i wtedy odezwał się Górnik. Tam trafiłem, z czego jestem bardzo zadowolony.

Trener Dobi miał wpływ na ten transfer?

Zadzwonił do mnie i zapytał, jakie mam plany. Nie miałem żadnych innych konkretnych propozycji, a trener Dobi prowadził mnie wcześniej, więc wiedziałem czego się spodziewać. Dlatego nawet długo się nad tym nie zastanawiałem i pojechałem do Polkowic podpisać kontrakt.

Co ci się najbardziej podoba w Górniku?

Chłopaki znają się tutaj dość długo, a ja jestem od półtora roku, ale mogę powiedzieć, że w drużynie jest super atmosfera. Poza tym wszyscy są w zasadzie z jednego regionu, a lepiej drużyna się dogaduje, gdy mieszka obok siebie. Można powiedzieć, że jesteśmy jak rodzina.

Masz jakieś cele na ten sezon albo na dalszą przyszłość?

Chcę wygrywać każdy mecz i grać jak najlepiej co tydzień. Wiadomo, że jak są liczby to wszystko idzie lepiej i w ten sposób mogę się wypromować. Wolę się jednak skupiać na każdym kolejnym przeciwniku i przygotowywać się do meczu jak najlepiej.

Nie stawiam sobie większych celów, bo w poprzednim sezonie miałem cel i go nie zrealizowałem. Dlatego nie chcę sobie stawiać poprzeczki. Podchodzę inaczej i tego się trzymam.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Fot. YouTube/Górnik Polkowice