Piłkarski bandytyzm w czystej postaci!
15.11.2020

Ostatnie miesiące pracował na odklejenie łatki boiskowego zabijaki. Na przekreślenie tego wystarczyło ledwie 31 minut “występu” przeciwko reprezentacji Włoch. Jacek Góralski pokazał dzisiaj twarz, którą znamy i której oglądać absolutnie nie chcemy!

Góralski to taki obraz naszej piłki. Rozmowy sprowadzające się głównie do waleczności, zadziorności i nie odstawiania nogi. Jeśli taki jesteś, to nawet mając mankamenty piłkarskie wszyscy ci wybaczą. M.in. dlatego Góralski ma pozytywną prasę za występy w reprezentacji, a Zieliński – bez względu na okoliczności – jest mieszany z błotem po każdym meczu. A to mimo, że klasa piłkarska obu zawodników to niebo a ziemia na korzyść zawodnika Napoli. Niegdyś na taką łatkę zapracował sobie Pepe w Realu Madryt, który mimo wielu wspaniałych lat gry na najwyższym poziomie bardzo mocno był kojarzony z meczem przeciwko Getafe, gdy przekopał rywala.

Praca na marne

Góralski przecież dobrze prezentował się podczas październikowego zgrupowania. To był czas, gdy coraz częściej mówiono o nim w kontekście piłkarskim, a nie dyscyplinarnym. Walka o piłkę i heroizm na boisku zaczęły iść w parze z jakością piłkarską. Można było się zachwycać jego wejściami ofensywnymi, podaniami napędzającymi akcje i czymś, czego do tej pory u niego nie było widać.

Natomiast tym jednym meczem, a w zasadzie jego 31. minutowym wycinkiem przekreślił wszystko. Pokazał to, co zawsze mnóstwo kibiców mu wypominało. Czyli po prostu boiskową brutalność. Paradoks dzisiejszego występu zawodnika Kajratu Ałmaty polega na tym, że wyleciał za faul, w którym walczył o piłkę. Przy drugiej sytuacji wszedł ostro, ale miał szansę na zagranie piłki i to zrobił. Kłopot w tym, że przy okazji, albo jak zwykle, zabrał ze sobą nogi przeciwnika.

Tyle że tego faulu być nie powinno. Wcale nie chodzi o to, że mógł inaczej rozwiązać taką sytuację albo do niej nie dopuścić. Przede wszystkim sędzia nie powinien dopuścić Góralskiego do dalszej gry po wejściu w 62. minucie. Oczywiście, że to był rewanż za wejście w Bartosza Bereszyńskiego, ale trzymanie nerwów na wodzy to też pewna umiejętności. Ewidentnie to nie jest specjalnością Góralskiego, który praktycznie w każdym meczu ma taką sytuacje stykową, w której jest wóz albo przewóz. Albo zdąży i mu się upiecze lub sędzia gwizdnie faul za nadmierną agresje/ostrość, albo zdemoluje nogi przeciwnika i da wszelkie możliwości arbitrowi do czerwonej kartki.

Bezradność

Wszystko to jednak wzięło się z kompletnej bezradności naszej kadry dzisiaj. O ile w drugiej połowie byliśmy w stanie sobie stworzyć chociaż jedną sytuację i jakkolwiek zagrozić bramce Gigiego Donnarummy, tak pierwsze 45 minut było istną katastrofą. Taki Karol Linetty grający za plecami Roberta Lewandowskiego albo był mijany przez Włochów jako pierwsza zapora naszej obrony, albo mijany przez naszych obrońców długimi podaniami. W meczu brał udział, ale raczej jako obserwator i to nie ze swojej winy.

Te 45 minut Jacek Góralski oglądał, jak jego koledzy biegają za piłką. Zaczął dobrze, od tego, co najlepiej potrafi. Agresywnego doskoku przy pressingu. W tym trzeba przyznać jest bardzo dobry, gdyż nie daje przeciwnikowi miejsca na zagranie i automatycznie odcina mu wszystkie możliwości zagrania zagrażającego naszej drużynie. Kłopot w tym, że po chwili sam odciął sobie prąd.

Szkopuł w tym, że dzisiaj mieliśmy dużo szczęścia do sędziego. W drugiej połowie mógł podyktować jeszcze rzut karny po ręce Jana Bednarka. A wcześniej? Gdyby się uparł dałby szybko drugą żółtą Arkadiuszowi Recy za nakładkę oraz czerwoną Lewandowskiemu za łokcia wymierzonego Alessandro Bastoniemu. Clement Turpin dał wiele szans naszym, ale ostatecznie musiał dać czerwoną. Góralski teraz musiałby chyba wiosną strzelić hat-tricka albo latem doprowadzić nas do medalu na Euro, żeby kibice zapomnieli o tych wydarzeniach z obiektu Sassuolo.