“Gdy w piątek 6 osób jest poza kadrą meczową, to już szóstka niezadowolona. Później wyjściowy skład. Następna siódemka niezadowolona” [WYWIAD]
28.11.2020
Wielki klub na zakręcie. Takich historii było już mnóstwo, ale nie zawsze kończyły się happy endem. Ruch Chorzów latem ubiegłego roku znalazł się nad przepaścią. Niewiele osób wróżyło pozytywy dla Niebieskich, ale do akcji wówczas wszedł Łukasz Bereta. Masz 28 lat, doświadczenie w niższych ligach i bierzesz 14-krotnych mistrzów Polski? To znaczy, że nie boisz się wyzwań. Dzisiaj sytuacja przy Cichej wygląda znacznie lepiej, ale wciąż jest daleko od miejsca, w którym Ruch chciałby się znaleźć. Jak tam dojść? Opowiedział nam trener chorzowian.
Półtora roku pracy w Chorzowie, ale ze względu na brak wiosny, dopiero teraz można powiedzieć, że pełny sezon za Panem. Gdy trener przychodził mówił, że to oferta, której nie można było odrzucić.
Dużo się zmieniło od mojego przyjścia do Ruchu. Na początku klub był nad przepaścią i nie wiedzieliśmy czy będzie jutro, czy zaczniemy w ogóle grać. Ruszyliśmy dopiero od trzeciej kolejki przecież. Wtedy borykaliśmy się z wieloma kłopotami, trudno było przygotować drużynę, ale od pamiętnego meczu z Rekordem zaczęliśmy dużo lepiej grać i aż do teraz to ciągniemy. Obecna jesień wyglądała już zupełnie inaczej i organizacyjnie niemal wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Dużo kłopotów organizacyjnych na początku, później koronawirus, który trwa do dzisiaj. De facto nie było okazji popracować w normalnych warunkach.
No nie, warunki cały czas się zmieniają. Nikt by nie przypuszczał, że taka sytuacja będzie miała miejsce. Gramy też bez kibiców, a to zawsze był nasz dwunasty zawodnik. Gdy przychodziłem był bojkot i ich brak był odczuwalny. Później, po powrocie u siebie czy na wyjazdach wyniki zawsze były pozytywne i z nimi na meczach nie przegraliśmy ani jednego spotkania.
Kibice tworzą otoczkę. Ruch kompletnie nie pasuje do miejsca, w którym się znalazł. Trudno porównywać Foto-Higienę Gać czy Piast Żmigród do Niebieskich. Ruch jest klubem wielkim, ale wciąż na zakręcie.
Tak, aczkolwiek nie możemy też podchodzić – zwłaszcza przed meczem – że jesteśmy większym klubem. Musimy zawsze potwierdzić na boisku naszą jakość. Klub ma wspaniałą historię i nikt tego nam nie zabierze. Jednak fakt, że upadł oznacza konieczność jego odbudowy. Wiadomo, że z takimi zespołami słabszymi mamy dużą presję – my musimy, oni mogą. Zazwyczaj, gdy przyjeżdżamy do małych miejscowości, tam jest święto, wszyscy są mocno zmobilizowani i chcą się jeszcze bardziej pokazać. Na innych pewnie aż takiej “spiny” nie ma. Wiadomo wszyscy chcą się chwalić, że wygrali z 14-krotnym mistrzem Polski Ruchem Chorzów.
Pamiętam, gdy rozmawialiśmy w sierpniu przed meczem ze Ślęzą Wrocław. Trener mówił, że większość rywali gra bardzo nisko, schowana i trudno często napocząć takiego przeciwnika. Taki scenariusz jest praktycznie w każdy weekend.
Gdy strzelimy gola jako pierwsi, później mecz układa się w większości po naszej myśli i zdobywamy trzy punkty. Jeśli przeciwnik strzela po kontrze czy stałym fragmencie, zaczynają się kłopoty. Ale są również dobre zespoły takie jak Polonia Bytom, Ślęza Wrocław czy Goczałkowice które są beniaminkiem ale mają kilku doświadczonych graczy i jest to naprawdę bardzo dobry zespół.
Zawsze się mówi, że najlepiej mieć mieszankę rutyny z młodością. W Ruchu jest trójka starszych – nawet od trenera – i mnóstwo młodych chłopaków na dorobku. Jak wygląda “proces” dogadania się z tymi starszymi?
Nie ma z tym żadnego kłopotu. Jak są jakieś nieścisłości, staramy się je rozwiązać rozmową. Wiele zależy od ich nastawienia. Jeśli są inteligentni i grają z drużyną to wnoszą wiele, a tak jest z “Fosą”, “Ecikiem” czy Kowalskim, to każdy z nich odgrywa ważną rolę w zespole piłkarską, ale również w sferze mentalnej.
Foszmańczyk czy Janoszka nie są zawodnikami odcinającymi kupony. Dają jakość i wspierają młodzież.
Doświadczenie zebrane na wyższym szczeblu i ogranie później procentuje w meczach, a najbardziej w kryzysowych sytuacjach. Mogą podpowiedzieć tym młodszym kolegom. Także samą postawą i podejściem do treningu będą zarażać młodszych, a tych chcemy jak najwięcej wdrażać w zespół. Po prostu mają się od kogo uczyć.
Mimo że Ruch od wielu lat ma spore zawirowania, kilku młodych zawodników poszło stąd w Polskę i świat. Kamil Grabara, Mateusz Bogusz, Przemysław Bargiel, Bartłomiej Wdowik, Mateusz Bartolewski czy nawet Mateusz Lipp. Czy na dzisiaj widać kolejnych kandydatów do większego grania?
Myślę, że są. Wielu młodych cały czas podnosi swoją jakość i chcemy ich wprowadzać do zespołu. Juniorzy starsi awansowali teraz do ligi makroregionalnej. Pukają powoli do kadry pierwszego zespołu, ale też wiemy, że potrzebują okresu przejściowego. Potrenować, okrzepnąć w seniorskim treningu, przejść na wyższe obciążenia, również te motoryczne.
Krystian Mucha, Mateusz Wojtek, Adrian Matys, Kamil Lankocz, Kacper Sadlak już wiele razy z nami trenowali, ale także ci będący wcześniej w naszej kadrze. Neugebauer, Swikszcz, Słota, Wójtowicz czy Siwek – w okresie zimowym będą mieli swoje szansę i od nich zależy czy znajdą się nawet w jedenastce na wiosnę.
Wśród młodych i tych na dorobku są tacy, którzy się mocno wyróżniają. Mariusz Idzik ma już 23 lata, trochę klubów zwiedził, a dopiero w Chorzowie wystrzeliła jego dyspozycja strzelecka. Patrząc na jego statystyki, wrażenie robi regularność.
Mariusz dostał duże zaufanie. Zwłaszcza po tych pierwszych meczach, w których nie strzelał, grał słabo. Widziałem w nim duży potencjał. Jest wysokim, silnym zawodnikiem. Wpisywał się w moją filozofię, że “9” musi być takim graczem, który potrafi utrzymać się przy piłce z przeciwnikiem na plecach w strefie ataku. Później przyszło przełamanie. Strzelił jednego, poszedł za ciosem, trafił drugi, trzeci raz, uwierzył w siebie i poszło.
Nie wiem jak było w poprzednich zespołach, mogę gdybać, ale mógł być jednym z wielu. Dostawał jedną, dwie szansę, nie strzelał i schodził. Tutaj dostał pełny kredyt zaufania. Co ciekawe był taki moment, że też chcieliśmy go zmienić, ale jednak zostawiliśmy i po chwili się przełamał. Można powiedzieć, że od tamtej pory jest innym zawodnikiem.
Wielokrotnie czytałem, słuchałem, że szukaliście i szukacie kogoś dla niego na zmianę, do rywalizacji. Rywala nie ma, a Idzik nadal strzela.
Szukamy cały czas drugiej “9” za niego. Musimy się ubezpieczyć w takiego zawodnika, bo nie wiemy, co będzie. Przydarzy się jakiś uraz, kontuzja i będzie kłopot. Mamy Łukasza Janoszkę, który mógłby tam zagrać, ale on ma inne cechy, gra inaczej. Szukam bardziej takiego zawodnika jak Mariusz. Tak żeby była rywalizacja, ale pamiętajmy, że on może w przyszłości odejść, więc alternatywa też się przyda.
Idzik jest wysoki, silny, ale jednocześnie pokazuje, że nie jest kimś od dostawiania nogi. Piękny wolny z Zagłębiem II Lubin, loby z Lechią Zielona Góra czy bomba z ROW-em Rybnik. Poza tym widać jego aktywność poza polem karnym, która zwraca na niego jeszcze większą uwagę, oczywiście poza strzelanymi golami.
Często się śmialiśmy na treningach, że Mario może dośrodkować i sam kończyć te dogrania, bo ma tak dobre centry w pełnym biegu, gdy zabiera się z piłką na skrzydle, budując swoją przewagę. Myślę, że to też wynika z pewności siebie. Może sobie pozwolić na niekonwencjonalne zagrania. Wcinka, drybling, zejście w boczne sektory boiska – to wszystko mu wychodzi, lepiej się czuje i cały czas odkrywa siebie. Widać, że ma duże rezerwy, by być jeszcze lepszym piłkarzem.
Przed sezonem celem Ruchu był awans do II ligi. Czy jest jakiś większy plan, żeby np. zrobić Ekstraklasę w pięć lat, czy bardziej krok po kroku?
Pierwszy plan jest realizowany teraz. Gdy podpisałem kontrakt, był plan dwuletni. W pierwszym miałem zbudować zespół, utrzymać się spokojnie, a co pół roku wzmacniać kadrę kolejnymi zawodnikami i w drugim sezonie awansować. Mam nadzieję, że ten cel zrealizujemy i przy ewentualnym podpisaniu nowego kontraktu, wyznaczymy sobie nowe cele.
W Chorzowie takie zaakceptowanie budowania drużyny w III lidze nie musiało być łatwe. Trudno się kibicom przyzwyczaić do III ligi, a jeszcze bardziej do faktu, że Ruch miałby jej nie wygrać. Zresztą nieco symptomatyczna była pomyłka komentującego wasz mecz ze Stalą Brzeg, gdy wspomniał o bramce przeciwko Stali Mielec. Pokazuje to, że jednak trudno się przyzwyczaić do tego poziomu.
To było bardzo trudne. Wiadomo, że gdyby runda wiosenna odbyła się w pełni, moglibyśmy się bić o awans. Wielu kibiców miałoby takie apetyty i brak wygranej pewnie byłby zawodem. Nie można jednak budować “na już”. Wszystko musi być robione z głową. Teraz widać, że mamy jakąś wizje gry, bo też mecze wygrywamy nie jedną bramką, ale wysoko w większości spotkań, co pokazujemy na boisku. Mam nadzieję, że większość kibiców to zrozumie. Zbudujemy coś trwalszego, co dałoby nam fundament pod II ligę.
Rok temu skład budowaliście w oparciu o test-mecze. Czy to może być właściwa droga dla tych klubów, które znalazły się na zakręcie, ale mają swoją renomę?
Taki był wtedy plan. Zostaliśmy zasypani CV zawodników, którzy chcieli do nas przyjść. Teraz działamy inaczej, sami wyszukujemy i ewentualnie zapraszamy. Zawodnikom z zewnątrz, z niższych lig, po weryfikacji raczej odmawiamy. Prowadzimy skauting, mamy odpowiedzialną za to osobę, która jeździ, ocenia i weryfikuje informacje o zawodnikach i sami zapraszamy. Mamy nadzieję, że tych, których sobie zapisaliśmy pojawią się u nas.
Duży był przekrój tych zgłoszeń? To była chyba jedyna i niepowtarzalna szansa, by “z ulicy” zgłosić się do Ruchu Chorzów.
Było bardzo dużo zgłoszeń i nie ukrywam, że Tomek Ferens pomógł nam pogrupować tych zawodników. Dzieliliśmy piłkarzy według lig, od drugiej, trzeciej, przez czwartą czy okręgówkę. Niżej raczej już nie sprawdzaliśmy. Przykładem może być mecz z Polesianką Katowice. Zespół na klasę okręgową bardzo dobry i ma kilku zawodników, którzy grali wyżej. I nasza ekipa mniej ograna wygrywa 6:0, to ja widząc ten przeskok wiem, że zawodnik z tego poziomu miałby kłopot odnaleźć się w naszym reżimie treningowym, gdzie trzeba się maksymalnie poświęcić. Dlatego IV liga to maks, skąd możemy wyciągać tych zawodników.
Przed objęciem posady pierwszego trenera była praca w klubowej akademii. Dla szeregowego kibica zatem był to jeden z wielu trenerów, a tu nagle najważniejsza osoba w sztabie tak dużego klubu. Trudno było sobie poradzić z takim przeskokiem? Pod kątem pracy, ale też zainteresowania dookoła.
Zmiana była ogromna, nie ma wątpliwości. Najwięcej dało mi to, że pracowałem już w innych klubach seniorskich. Gdy byłem w Pogoni Ruda Śląska miałem 22 lata i prowadziłem starszych zawodników od siebie, mimo że mowa o A klasie. Zrobiliśmy awans do okręgówki. Później Warta Kamieńskie Młyny, Szczakowianka Jaworzno. Niby niski poziom, ale klub znany, kibice też przychodzili na mecz więc presja była większa. Następnie Gwarek Ornontowice w IV lidze i to mi dało duże doświadczenie w zarządzaniu drużyną, zawodnikami ponieważ ten klub był najbardziej zorganizowany.
W Ruchu było inaczej, bo poziom profesjonalizmu jest dużo wyższy i zachowania są inne. Tutaj wszyscy niemal w komplecie skupiają się tylko na piłce, a tam było inaczej. Mogę powiedzieć, że niższe klasy rozgrywkowe nauczyły mnie tego, że zawodnika trzeba mocno przyciągać do treningu, meczu. To jest jego pasja. Przychodzi po szkole, pracy i w każdym momencie może zrezygnować, więc treningi muszą być atrakcyjne i on musi się cieszyć z gry. W niższych ligach trudno przyciągnąć finansami. Dlatego rola trenera jest jeszcze większa, a także środowisko jakie klub stworzy. Przychodząc do Ruchu taki cel mi też przyświecał, że nie tylko pieniądze, które zarabiają, ale też czerpanie radości z gry.
Pracował też trener z dziećmi. Jakie największe różnice z tego czasu a obecnego w piłce seniorskiej?
W najmłodszych grupach wynik jest ważny ale nie najważniejszy, przede wszystkim radość i nauczanie różnych zachowań, nawyków i zachęcenie do uprawiania piłki nożnej. W seniorach, zwłaszcza w takim klubie jak Ruch, wynik jest kluczowy. Może gra nie jest do końca najważniejsza. Gdy zagrasz gorzej, ale wygrasz, też się cieszysz. U najmłodszych taki cel nie może być nadrzędny.
Łatwo się przestawić?
Nigdy nie miałem z tym problemu. Zawsze musisz się przestawić, bo od seniorów wymagasz czego innego, a także inaczej wygląda komunikacja. Tutaj w Ruchu szczególnie musisz umieć zarządzać drużyną. To są kluczowe cechy, których trener uczy się podczas pracy. Na żadnym kursie trenerskim tego nie złapie.
Każda decyzja jest ważna. Gdy w piątek 6 osób jest poza kadrą meczową, to już szóstka niezadowolona. Później kolejna selekcja, czyli wyjściowy skład. Następna siódemka niezadowolona.
Już wychodzi, że większość jest niezadowolona…
Tak, dokładnie. A też może ktoś grać w podstawowym składzie, ale nie na swojej ulubionej pozycji i nie musi mu pasować. To właśnie praca trenera, aby ten poziom atmosfery, zaangażowania utrzymywać cały czas na stabilnym poziomie. Nie możemy myśleć, że jesteśmy Ruch Chorzów i już wygraliśmy przed meczem. Każdy rywal ma takie same szansę i zawsze trzeba o tym przypominać.
Dbać o tych zawodników numer 17 czy 18 w drużynie, gdyż oni mają dużo trudniejszą sytuacje mentalną od tego, który jest w TOP5. Rozmawiałem tydzień temu z trenerem Kamilem Kieresiem, który wspominał, że duża praca jest wykonywana z zawodnikami niegrającymi, by byli gotowi. Zwłaszcza w obecnej sytuacji, gdy każdego dnia ktoś może wypaść.
Ten będący “na pozycji” 24/25  naciska na 17/18, a ci na podstawowych graczy. Oni napędzają grę całego zespołu. Co mecz zmienialiśmy skład, za każdym razem była roszada, choćby przez urazy. To wychodziło na dobre. Mieliśmy bardzo dużo spotkań pucharowych i ci, którzy mniej grali w lidze, mieli okazje tam zagrać. Wygrywaliśmy je, więc naciskali na podstawową jedenastkę. Widać było też większą rywalizacje na treningach. Cały czas powtarzałem, że każdy dostanie swoją szansę. Meczów jest dużo, a wszyscy muszą być przygotowani. Powiem na przykładzie bramkarzy. Zaczął Kamil Lech, później Tomek Nowak, a ostatnich dziewięć meczów bronił Kuba Bielecki, mimo tego, że zaczynał jako numer 3.
Ostatnio robiliśmy analizę, z której wynikało, że 18 zawodników dostało szansę od pierwszej minuty. To pokazuje, jaka była rotacja. Wychodzili na boisko i od nich zależało na jak długo w tej jedenastce zostali.

Rozmawiał Rafał Szyszka

Fot. główne: screen Youtube/TV Niebiescy dla Ruchu